14.02.2017

|Valentine Day!| - ONE-SHOT.


Spoglądałam w pustkę, która wypełniała mój pokój. Nie brakowało tu mebli, ponieważ były. Nie chodziło o taki rodzaj pustki. Brakowało tu czego innego, a raczej kogoś brakowało. Jeszcze wczoraj siedziałam z nim tutaj, a dzisiaj? Przysłał mi wiadomość: „Zerwijmy”. Można powiedzieć, że spodziewałam się tego, ale mimo wszystko czułam ból w sercu. Jednak nie czułam, jakiegoś prawdziwego cierpienia. Po prostu, jeśli to nie była prawdziwa miłość, to ból nie jest taki wielki. Westchnęłam, przymykając oczy i rozluźniłam się. Otwarłam powieki i przeniosłam swój wzrok na zegar. Osiemnasta trzydzieści. Za pół godziny rozpoczynałam wieczorne zajęcia. Zabrałam torbę i telefon z biurka, po czym wyciągnęłam z szafy swoją bluzę. Wyszłam z pokoju i poszłam do drzwi wejściowych. Kucnęłam i założyłam swoje addidasy, które jeszcze chwile temu znajdowały się w szafce. Zabrałam z szafki torbę, którą uprzednio tam położyłam i wyszłam z mieszkania.
Po wyjściu z bloku, udałam się na przystanek, skąd autobusem dotarłam do szkoły. Dzisiaj miałam trzy godziny języka japońskiego z „gościem”. Już w autobusie włożyłam słuchawki i słuchałam w spokoju muzyki. Weszłam do sali, a kiedy chciałam się przywitać, zorientowałam się, że sala jest pusta. Wyszłam z pomieszczania i poszłam do dyżurki.
- Gdzie ma dzisiaj zajęcia grupa J3? - zapytałam.
Mężczyzna w średnim wieku zwrócił się ku mnie i uśmiechnął się, wyciągając rękę w moim kierunku. W dłoni miał klucz, który przyjęłam. Spojrzałam na zawieszkę. Zdziwiłam się, czego nie ukrywałam i posłusznie udałam się na dach. Przekręciłam klucz w zamku i wyszłam na dach. Raczej był to szklany taras, jednak wszędzie było ciemno. Chciałam się odezwać, ale ktoś złapał mnie za rękę. Zagryzłam wargę i odwróciłam się. Było za ciemno, żebym mogła cokolwiek dostrzec. Czułam tylko zapach męskich perfum, dosyć intensywnych. Nieznajomy zdjął moją bluzę i posadził na kocu, który był miły w dotyku. Nagle zapaliło się światło. Niebieskie lampki zostały poprowadzone pod sufitem, w rogach i przy podłodze. Dosłownie sześcian zbudowany z  lampek. Dzięki nim można było dostrzec nieziemski widok.
Oderwałam wzrok od widoku i zobaczyłam przed sobą białą różę obwiązaną błękitną wstążką. Przyjęłam podarunek i uśmiechnęłam się, wąchając kwiat. Spojrzałam w końcu na osobę, od której przyjęłam ten dar. Krótkie, kruczoczarne włosy i te znajome rysy twarzy.
- Bang YongGuk? - szepnęłam.
- Tak, zdziwiona? - zapytał.
- Bardzo – odparłam.
- Przyjmując różę, zgodziłaś się być moją walentynką – uśmiechnął się szeroko.
- To dzisiaj są walentynki? - zdziwiłam się.
- Nie wiedziałaś? - zaśmiał się.
- Nie obchodzę tego dnia – mruknęłam, odwracając od niego wzrok.
- Od teraz będziesz – otwarł pudełko czekoladek i wziął jedną.
Brunet przysunął ją pod moje usta i uśmiechnął się, przez co musiałam na niego spojrzeć. Odwzajemniłam uśmiech i zjadłam ją grzecznie. Była cudowna. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, kiedy jego usta zetknęły się moimi. Były tak delikatne i miękkie, że pod ich dotykiem oddałam pocałunek, kładąc dłonie na jego kolana. Kiedy się odsunęłam, dosłownie czułam jak płoną mi policzka.
- Mogę zostać twoim Oppą? - zapytał.
- Je...Jeśli chcesz - odparłam.
Położyłam głowę na jego kolana. Miałam w głowie tysiące pytań, ale milczałam. Wolałam się cieszyć chwilą. Mimo że różnica wieku między nami była znaczna, zaczęliśmy się dogadywać. Karmiliśmy się wzajemnie czekoladkami, spoglądając na rozgwieżdżone niebo. Niestety zbliżała się godzina mojego powrotu. Jednak zostałam dłużej, ponieważ mnie poprosił. Kiedy budynek miał zostać zamknięty, zbiegliśmy na dół. Ciągle trzymałam jego dłoń, a kiedy uderzyło we mnie zimno, zaofiarował mi swoją kurtkę. Złożył również delikatny pocałunek na moim czole. Dokładnie jak dżentelmen.
- Oppa? - spojrzałam mu w oczy.
- Nic mi nie będzie – uśmiechnął się, łapiąc moją dłoń.
Ne odezwałam się, pozwoliłam mu, żeby zabrał mnie na spacer po okolicy, a nawet i odprowadził do domu. Stojąc przed budynkiem, nie miałam najmniejszej ochoty tam wchodzić. Nie chciałam się z nim rozstawać. Nagle wyciągnął z mojej kieszeni komórkę i zapisał numer. Również zapisał sobie mój. Rumieniłam się, kiedy spoglądał na mój wyświetlacz, kiedy tam był rywal z branży.
- Widzimy się niebawem? - zapytałam.
- Już jutro! - odparł.
- W kawiarni „White Rose”. Na skrzyżowaniu obok szkoły – powiedziałam.
- Jutro piętnasta – pocałował mnie na pożegnanie.
Ten pocałunek był inny od poprzedniego. Oboje go chcieliśmy i stał się namiętniejszy. Zacisnęłam dłonie na jego torsie, jednak kiedy się odsunął, czułam niedosyt. Uśmiechnął się i pocałował ponownie, jednak szybko się odsunął.
- Do jutra – rzucił. - Dobranoc.
- Dobranoc – odparłam.
Pomachałam mu na pożegnanie i z uśmiechem na ustach wróciła do domu. To były najsłodsze walentynki, jakie miałam w życiu.

2 komentarze:

  1. Słodkie i nierealne ale fajne :) Akcja trochę za szybko się działa ale pomysł niezły ^^ sama chciałabym takie walentynki! Weny!
    Pozdrawiam i zapraszam my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To stary one-shot, wiec prosze sie nie dziwić.
      Zajrzę z pewnością.

      Usuń

Bardzo proszę o szczerą opinię.
Każdy komentarz bardzo motywuje <3

Theme by Ally