Blondyn
siedział na ziemi z wyprostowanymi nogami, wpatrując się w ścianę,
opierając się o łóżko. Miał zasłonięte zasłony. Nic nie
jadł, nie pił już od kilku dni. Nawet do siostry się nie odezwał.
Nie mógł nawet zasnąć, ponieważ widział przed oczami przerażoną
blondynkę. Zmartwiona MinSeo zabrała jego komórkę i zadzwoniła
pod jeden z numerów i poprosiła mężczyznę, który się odezwał
po drugiej stronę, o pomoc. Zgodził się, ale powiedział, że nie
przyjedzie sam. Obiecał kobiecie, że pomoże, choćby miała to być
ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu.
Minęła
niespełna godzina, szatynka przygotowywała posiłek i ze smutnym
wyrazem twarzy. Tym razem to ona musiała pomóc bratu, tak jak on
pomagał jej. Już miała się rozpłakać, kiedy usłyszała dzwonek
do mieszkania. Pobiegła czym do drzwi i otwarła je. Nim zdążyła
cokolwiek powiedzieć, piątka mężczyzn weszła do środka i
rozglądali się, szukali zapewne Zelo, który siedział w swoim
pokoju.
- Gdzie
nasz maknae? - zapytał szatyn, który miał bardzo wyraziste rysy
twarzy.
-
Czekaj. Ona nas nie pamięta - odparł mu blondyn.
-
Przepraszam - szepnęła i oparła o ścianę.
-
Wyjaśnię to. Pamiętasz, że JunHong miał zespół, kiedy był w
liceum i trochę potem? - przytaknęła lekko głową. - Tak więc,
dalej utrzymujemy kontakt. Ja byłem liderem, jestem Bang YongGuk.
To: Kim HimChan, Jung DaeHyun, Yoo YoungJae …
- Tak
się złożyło, że obecnie z nim pracuje i wiem, co nieco -
przerwał mu Jae.
-
Zamknij się - skarcił go wzrokiem lider. - I jak mi wcześniej
przerwano, Moon JungUp.
-
Jestem Choi MinSeo... - ukłoniła się nisko.
-
Spokojnie, nie tak oficjalnie - zaśmiał się DaeHyun.
- Może
zjecie coś? - zaproponowała.
- Z
przyjemnością - odpowiedział JungUp.
Dziewczyna
poszła do kuchni i naszykowała posiłek na stole, kiedy goście
siedzieli w salonie. Podczas posiłku opowiedziała im o stanie brata
i nieoczekiwanie wszyscy poza Jae poszli do jego pokoju.
Przyprowadzili blondyna, który miał straszne wory pod oczami.
Wyrywał im się, ale przykleili go taśmą do krzesła. Zdziwiona
starsza siostra, za radą lidera udała się do swojego pokoju.
Goście
kłócili się z Choi'em, ale i tak wepchnęli mu cały posiłek do
buzi. Nie czuł się za dobrze, ale po chwili mu przeszło i zaczął
przysypiać. Jak się okazało, zasnął, jednak nie odkleili go od
siedzenia i kiedy się obudził znowu mu coś dali do zjedzenia.
- CHOI
JUNHONG! PRZEZ TYLE LAT NIE WIDZIAŁEM, ŻEBYŚ SIĘ PODDAWAŁ! MASZ
WALCZYĆ I BYĆ PEWNYM SIEBIE! BYĆ TAKI JAK PRZED ŚMIERCIĄ SWOICH
RODZICÓW. MOŻE NIE IDENTYCZNY, ALE PODOBNY! - krzyczał
Bang.
-
Hyung... - mruknął.
-
HimChan dowiedział się, że dziewczyna jest poza miastem. Z
przyjaciółką, przyjacielem, zabrał ze sobą dwóch kolegów i
jeszcze kuzyn YuKi - odezwał się Up.
-
ByungHun? Wy chyba nie wiecie, że jej kuzyn może mnie zabić -
wystraszył się.
-
Spokojnie. Jae jedzie z tobą - powiedział pewnie YongGuk.
-
Dlaczego ja?! - oburzył się Yoo.
- Bo
się znacie. Tak w ogóle zostajemy, by cie dokarmiać.
- Wasz
pobyt tu musi zaakceptować Noona – powiedział.
- Ależ
ja się zgadzam - odezwała się.
Wszyscy
spojrzeli na MinSeo, która stała w progu i nieśmiale wpatrywała
się w Kim'a. Jej brat dostrzegł to i błagał, by go zabili. Fakt.
Jego siostra była już „normalna”. Odpowiedniejszym słowem
byłoby „zdrowa”.
~*~
YuKi
leżała na łóżku i bawiła się z nowym pupilem, po którego nikt
się nie zgłosił. Małe bialutkie kociątko, którego oczka śliny
w porannym słońcu, jedno migotało odcieniami zieleni, a drugie
błękitu. Urok tych patrzałek onieśmielał wszystkich, którzy
znajdowali się w domku.
Kiedy
dziewczyna bawiła się z kotkiem, Zico zabrał ByungHun'a i KookYe
na zakupy. Trudno mu było zostawić przyjaciółkę samą z
MyungSoo, który ciągle sprawiał problemy. Pił, palił, a może
nawet i ćpał. Miał swoje lata, ale chyba weszły mu do dupy -
powtarzał JiHo. Woo był tylko tekściarzem, który wiele przeszedł,
jednak członkowie wytwórni mieli do niego spory szacunek. W tym L,
który nie potrafił się ukorzyć ani przed menadżerem, ani
dyrektorem.
Brunet
wszedł do pokoju blondynki, nawet nie pukając. Nie przeszkadzało
mu nawet, że Lee była w krótkich spodenkach i koszulce na
ramiączkach, ponieważ jeszcze się nie przebrała. Przyglądał się
jej, ale szybko podszedł do okna, kiedy dziewczyna ubierała bluzę
z beznamiętnym wyrazem twarzy.
-
Chcesz coś? - zapytała cicho.
- Nudzę
się sam – mruknął.
- Idź
szukać panienek w okolicy. Zico mi opowiadał o tobie - rzuciła
oschle.
- Póki
jestem młody i przystojny, to się bawię – prychnął.
YuKi
zaśmiała się cicho, nie potrafiąc się pohamować, ponieważ jego
wypowiedź wiązała się z ogromną głupotą.
- To
nie oznacza, że masz zapominać o rozsądku - powiedziała,
spoglądając na niego.
- Co w
tym śmiesznego?! Ty uciekasz od problemów! To, co stało się
między tobą a tym chłopakiem, jest niedorzeczne! Na dodatek nie
utrzymujesz kontaktu z rodziną! - zezłościł się.
Dziewczyna
opuściła głowę i uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Moja
najbliższa rodzina nie widziała, że cierpię przez własną
siostrę... Mimo łączących nas więzów krwi nie uważam jej za
swoją siostrę. Kiedy Hunnie był ze mną, dawał mi siły, ale
przegrałam. Po raz drugi... - westchnęła.
- Jak
to po raz drugi? - oparł się o parapet i spoglądał na nią
zdziwiony.
- Kiedy
miałam okazję, nie powiedziałam tego, co się we mnie tliło.
Czego skutki odczuwam do dziś - przymknęła oczy.
Kim nie
słuchał już jej, podszedł do niej i przycisnął ją do łóżka,
trzymając za nadgarstki. Wtedy dostrzegła, że jego źrenice są
powiększone. Ćpał. Blondynka szarpała się, jednak on by za
silny. Kotek spadł z łóżka i wybiegł z pokoju. Wtedy ten zaczął
ją całować po szyi. Dziewczyna krzyknęła, aczkolwiek wiedząc,
że nie ma nikogo w domu. Zamknęła mocno oczy, będąc przekonana,
że nikt jej nie pomoże. Jednak ku jej zdziwieniu do pomieszczenia
wbiegł Jin, który odepchnął naćpańca i odsunął go.
-
Zabierz rzeczy i przebierz się w moim pokoju. Zaraz tam przyjdę do
ciebie, tylko go uspokoję – powiedział, na co tylko kiwnęła
głową.
Zrobiła,
co kazał i poszła do jego pokoju. Tam się przebrała i usiadła za
łóżkiem, głaszcząc kotka, który przybiegł do niej.
Uratował
mnie już drugi raz. Jak ja mam mu się odwdzięczyć? Dlaczego to
robi? Gdzie jest Zico, kiedy go potrzebuję?
Blondynka złapała się za głowę i rozpłakała się. Bardzo teraz
chciała, żeby ktokolwiek ją przytulił. Wzdrygnęła się, kiedy
pomyślała o Zelo i spojrzała przed siebie. Poczuła, że gdzieś
jest i ją szuka, skoro mu zależy. Nagle poczuła czyjąś rękę na
ramieniu i spojrzała na szatyna. Ten uśmiechał się lekko do niej.
Usiadł obok niej, przytulając ją do siebie.
- Skąd się tu wziąłeś? Nie szedłeś z nimi na zakupy? -
zapytała zdziwiona.
- W połowie drogi JiHo i ByungHun zadecydowali, żebym wrócił.
Wiedzieli, chyba że zostawienie Ciebie i MyungSoo samych, źle się
to skończy – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Zapomniałam Ci podziękować. Jak wtedy mnie uratowałeś...
jeszcze przed chwilą znowu to zrobiłeś. Jak mam ci się
odwdzięczyć?
- Nic nie musisz robić, tylko się uśmiechaj – pogłaskał ją po
głowie.
- Chciałabym się przejść na spacer. Sama. Pozwolisz mi? -
spojrzała na niego pytająco.
- Jeśli chcesz, tylko zadzwoń, że jest w porządku. Wiesz nawet ja
boję się Zico – zaśmiał się.
- Dobrze. Tylko możesz coś dla mnie zrobić? - wstała.
- Oczywiście – również wstał i uśmiechnął się.
- Zaopiekujesz się Hope'm? - spojrzała na kotka, którego miała na
rękach.
- Powierzasz mi swojego pupila? Ufasz mi? - powiedział rozbawiony.
- Tak. Ufam, w końcu uratowałeś mnie nie raz.
- Dwa.
Wręczyła mu kotka i wyszła z pokoju, kierując się do wyjścia.
Założyła buty i kurkę, po czym opuściła domek. Słysząc głosy
przyjaciół i kuzyna, skierowała się szybko za domek, żeby
zniknąć w gęstym lesie. Szła przed siebie, rozglądając się po
okolicy. Dostrzegła wiele zwierząt, które na co dzień w mieście
by nie spotkała. Kiedy do jej nóg pokicał mały króliczek,
kucnęła i pogłaskała go delikatnie, ale nieoczekiwanie spłoszył
go jakiś hałas. Mianowicie, kilka osób kłóciło się. Spojrzała
zdziwiona w kierunku, z którego dochodziła kłótnia, jednak tylko
wzruszyła ramionami i skierowała się w swoim kierunku.
Nieoczekiwanie zatrzymała się i odwróciła się. Tuż za nią
pojawił się sporych rozmiarów niedźwiedź. Spojrzała na ziemię.
Zboczyła z głównej ścieżki i stoi pośrodku lasu. Przełknęła
ślinę, ale spojrzała w oczy zwierzęcia. Ich kontakt wzrokowy
trwał prawie minutę, kiedy to usłyszała znajomy głos, by
uciekała, a postrach lasu oberwał kamieniem w głowę. Poczuła
dziwne ukłucie w sercu, wiedziała, że musi posłuchać tego głosu.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie biegiem.
Biegła tak długo, aż upadła z wyczerpania. Zacisnęła dłonie za
zimnej ziemi i ścisnęła mocno powieki. Oddychała głęboko i
szybko. Po jej czole spływały kropelki potu. Usiadła ostrożnie,
po czym sięgnęła do kieszeni kurtki i wyciągnęła tabletki,
które od razu wrzuciła do buzi. Po chwili wszystko ustało i
wyciągnęła z kieszeni telefon. Napis „No signal”
zasmucił ją. Opuściła głowę, ale jednak po chwili podniosła
głowę i rozejrzała się.
Dopiero teraz zorientowała się, gdzie się znajduje. Siedziała na
brzegu oczka wodnego, które otaczał las, a pośrodku obijały się
chmury. Usiadła wygodniej i wpatrywała się w tafle wody. W końcu
poczuła się spokojnie i bezpiecznie. Postanowiła tutaj przemyśleć
wszystkie swoje sprawy. O swoich uczuciach, planach i podjąć
decyzję. Teraz dopiero do niej wiele rzeczy dotarło. Bała się,
mówić o swoich uczuciach, ponieważ jej przeszłość odcisnęła
na niej największe piętno. Słońce zaszło za górami, a w lustrze
wody zaczął się odbijać księżyc. Przymknęła oczy, a po jej
policzku spłynęła samotna łza, która upadła na ziemię.
- Yu...YuKi? - spojrzała w bok.
Kilka kroków od niej stał JunHong. Zmartwiony i zdyszany.
- Jun... hong? - zdziwiła się.
- Dlaczego płaczesz?
Chłopak wyglądał na bardzo przybitego, tym, że dziewczyna płacze.
Zrobił w jej stronę krok, ale zatrzymał się, widząc, że wstała.
Zastanawiał się, czy nie ma zamiaru uciec, czy cokolwiek.
- To ty mnie uratowałeś, nie? - całkowicie zignorowała jego
nieoczekiwaną obecność tutaj.
- Tak. Chciałem cię znaleźć i porozmawiać o tamtym wydarzeniu –
powiedział pewnie.
- Zapewne chcesz, bym ci wybaczyła – stwierdziła.
- Tak. Zrobie wszystko, żeby tak się stało.
- Ale ja wybaczam. Tylko chce widzieć, jak się starasz dla mnie –
przymknęła oczy.
- YuKi? - zdziwił się.
- Przemyślałam sobie wszystko i nie będę uciekać od uczuć –
uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niebo.
Blondyn podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu.
- Masz tylko jedną szansę – opuściła głowę. - A teraz chce
do domku! Zimno mi! - powiedziała rozdrażniona.
- Jeśli nie napadnie nas niedźwiedź, to wrócimy.
To było takie... Urocze i gorące. Lubię napaleńców więc naćpaniec mi się spodobał XD
OdpowiedzUsuńKońcówka jak ona mu wybaczyła... Rozgrzewająca serce. Mrau. Podoba mi się. Pozdrawiam i kocham :*
Załamujesz mnie. Gdzie się podziały twoje stare komentarze były lepsze...
UsuńŁuhuhu xD Myungsoo pali, pije, ćpie i w dodatku jest zboczeńcem...? Hmm... A już miał być moim biasem w INFINITE XD Nie no, a tak serio to nim jest. Nowy szablon bloga jest genialny. Szczególnie to z boku z Rap Monem i tym słodkim czymś <3 Oczywiście nie mogło zabraknąć też Hobiego :)
OdpowiedzUsuńW końcu mam internet. Yeah~ Ale dobra. Wracając to końcówka jest genialna. W końcu mu wybaczyła :)
No więc dzisiaj wybacz za brak kreatywnego komentarza, ale mam sporo do nadrobienia przez tygodniowy brak neta.
Wybaczę.
UsuńJa kreuje bohaterówntego opowiadania, więc MyungSoo jest idealnym ćpunem.
To cos obok NamJoona to Happy z Fairy tail!
Obiecuje, ze nie zawiredziesz sie na następnym rozdziale.
Nominowałam Cię do liebster award!~ ^//^
OdpowiedzUsuńhttp://delightfulkoreanangels.blogspot.com/2015/12/nominacja-liebster-blog-award.html
Dziękuje ❤
Usuń