27.09.2015

#5 |As you go.| - SungGyu.


Tytuł: Kiedy idziesz.
Autor: Hug Monster
Zamówienie: tak: ChanYeol Umma!
Gatunek: romans, dramat, (melodramat?)
Rodzaj: Scenariusz
Ostrzeżenia: ---
Główny Bohater: Kim SungGyu
Zespół: Infinite
Liczba słów:  993
N/A: Kolejne zamówienie dla mojej kochanej Ummy. Szczerze to sama się popłakałam, kiedy to pisałam. No świetnie. Dziękuję mojej becie, ponieważ podsunęła mi ten pomysł. Jak tu jej nie kochać? Myślę, że to tyle ode mnie, ja muszę zabrać się za pisanie kolejnych zamówień.


Spoglądałaś na swojego chłopaka, który po raz kolejny wbijał sobie igłę w żyłę. Robił to już tle razy, że przywykłaś do tego widoku. SungGyu obiecywał ci tyle razy, że przestanie, będziecie szczęśliwi, aczkolwiek po każdym odwyku prędzej czy później wracał do nałogu.
Chciałaś, żebyście wrócili do czasu, kiedy się poznaliście. Wtedy twój chłopak nie wiedział, jak działa morfina. Kilku godzinne spacery, kino, kolacje. Naprawdę zależało mu na tobie. Jednak tak było prawie pięć lat temu.
Twoi rodzice nie akceptowali tego, że tak bardzo go kochasz. Ty spędzałaś całe dnie i noce przy szpitalnym łóżku. Kochałaś go tak bardzo, a on nawet nie wiedział, że tak bardzo cierpisz, kiedy wbija sobie kolejną igłę.
Nigdy nie stosował wobec ciebie przemocy, potrafił panować nad sobą. Powtarzał, że cię kocha, będziecie szczęśliwi, jednak tym razem, po tych pięciu latach, wstałaś i wyszłaś z pomieszczenia, nie reagując na jego wołanie.
Szłaś przed siebie, czując, jak twoje serce wypełnia pustka. Nie potrafiłaś postawić mu ultimatum, za bardzo w niego wierzyłaś. Przymknęłaś oczy, a po twoim policzku spłynęła łza. To był koniec. Nie potrafiłaś już dłużej siedzieć i patrzeć.
Nie zauważyłaś, kiedy wyszłaś na ulicę. Usłyszałaś, jak SungGyu krzyknął twoje imię. Gwałtownie otwarłaś swoje oczy i zdążyłaś tylko odwrócić. Widziałaś szatna, a następnie poczułaś chwilowy ból, który zmienił się w pustkę.
Później wszystko działo się bardzo szybko. Odzyskiwałaś co jakiś czas przytomność, jednak nie chciałaś walczyć. Chciałaś mu pokazać, jak bardzo cie zranił.
SungGyu nie opuszczał cię nawet na krok. Trzymał twoją drobną rączkę i ze łzami w oczach, błagał cię. Ty jednak nie chciałaś go widzieć.
Kim nie został wpuszczony w puszczony na sale operacyjną, gdzie składali cię do porządku. W jednym momencie twoje serce stanęło i już nie ruszyło. Lekarze starali się i udało im się. Jednak zapadłaś w bardzo głęboką śpiączkę.
Po przewiezieniu cię na sale, SungGyu płakał przy twoim łóżku i trzymał twoją rękę.
Twoi rodzice wyrzucali go wielokrotnie, ale i tak wracał.

Zaczynałaś się wybudzać. Czułaś mrowienie na całym ciele, ale poruszałaś tylko ręką. Dopiero po chwili zaczęłaś poruszać głową. Wtedy dostrzegłaś śpiącego Kim'a, wyglądał na przemęczonego, jakby nie spał dniami. Podniosłaś rękę i delikatnie dotknęłaś jego policzek.
W jednym momencie obudził się, a w jego oczach znajdowały się łzy. Ucieszył się, że otwarłaś oczy. Ucałował delikatnie twoje czoło, policzek i wyschnięte usta.
Błagał cię, żebyś się nie poddawała, żebyś została z nim. Nie miałaś siły, żeby mu odpowiadać na ostatnią prośbę. Stwierdziłaś, że to nie miejsce ani czas na takie rozmowy. Chciałaś postawić mu ultimatum, ale jego pocałunki zawsze cię onieśmielały.

Kiedy mogłaś już się odezwać i lekarze dali ci spokój, spojrzałaś na niego poważnie.
- Gyu, idziesz teraz do domu. Wyrzucasz całe to świństwo. Nie chce nigdy więcej tego widzieć. Ogarniasz się i wrócisz - powiedziałaś tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- ____... - wypowiedział twoje imię zdziwiony.
- Jeśli tego nie zrobisz, zostawię cię! Mam już dość tych pieprzonych narkotyków! - podniosłaś głos. - Wybieraj! Albo ja, albo one! Idź, nie chce cię widzieć - powiedziałaś, jednak zaczęłaś tracić pewność.
- Żartujesz sobie - zaśmiał się słabo.
- Wyjdź! - krzyknęłaś, zaciskając powieki.
Do pomieszczenia wbiegła pielęgniarka.
- Proszę nie denerwować pacjentki! Jeśli pana tu nie chce, proszę wyjść! - powiedziała wściekła kobieta.
- Przepraszam - powiedział i opuścił sale.

~*~
Siedziałaś sama w szpitalu. Odwiedzili cię tylko rodzice i przyjaciele, ale SungGyu się nie pojawił. Zrozumiałaś, że wybrał tę truciznę. Narkotyki były dla niego ważniejsze od ciebie.
Westchnęłaś ciężko i przerzedziłaś dłonią włosy. Kiedy tego dnia przyszli rodzice, powiedziałaś, że godzisz się na propozycje rodziców i chcesz lecieć do Londynu na studia. Usłyszałaś dziwny dźwięk i wyszłaś z sali.
Trzymałaś się ledwo na nogach, nie miałaś złamanych nóg na szczęcie, ale byłaś słaba.
Na korytarzu leżał bukiet białych róż, twoich ulubionych kwiatów. Otwarłaś szerzej oczy ze zdumienia. Na końcu korytarza był Kim. Musiał słyszeć twoje słowa. Wzięłaś bukiet i starałaś biec za nim.
Jednak był za szybki, wyszłaś ze szpitala i byłaś pewna, gdzie się udał. Mimo że byłaś w krótkich spodenkach i bluzie, a co ważne w kapciach, wsiadłaś do taksówki.
Kierowca zawiózł cię tam, gdzie spędzaliście najwięcej czasu. Weszłaś do budynku, a wszędzie znajdowały się płatki białych i czerwonych róż. Łzy zaczęły spływać po twoich policzkach. Weszłaś do pokoju, na ziemi leżała marynarka chłopaka, koszula i czerwone pudełeczko, z którego wypadł niewielki złoty pierścionek z małym diamencikiem. Zabrałaś go szybko do ręki i dopiero wtedy dostrzegłaś SungGyu pod ścianą w fotelu.
Widziałaś jego oczy, że po raz kolejny odpływa, ale tym razem było inaczej. Osunął się z fotela i zaczął mieć wstrząs. Podeszłaś do niego i zabrałaś jego komórkę. Byłaś przeprażona, zadzwoniłaś po pomoc.
- Gyu błagam, nie rób mi tego! - płakałaś, ale mimo to krzyczałaś.
- Wyjeżdżasz... Zostawiasz mnie.... - mówił słabo.
- Nie, kochanie! - ujęłaś jego twarz w dłonie i delikatnie musnęłaś jego usta.
- Kocham cię... - dotknął ręką twój policzek i wytarł łzy.
- Ja ciebie też! Patrz! - wciągnęłaś pierścionek na palec. - kocham cię, błagam zostań ze mną!
- ____, moja piękna... Moja najukochańsza - mówił cicho. - wybacz mi...
Dłoń chłopaka opadła bezwładnie, a jego oczy zamknęły się, w momencie, kiedy do pokoju wbiegli ratownicy. Błagałaś, żeby go ratowali, ale w głębi duszy wiedziałaś, że nie uda im się.
Po kilkunastu minutach reanimacji, podszedł do ciebie ratownik i przytulił cię.
- Przepraszam... Nie udało się... - więcej nie usłyszałaś, tylko zaniosłaś się płaczem.
Twój narzeczony, ukochany zmarł w tej pięknej scenerii.

~*~
Prawie dwa tygodnie później odbył się pogrzeb twojego byłego narzeczonego. Płakałaś jak inni uczestnicy pogrzebu, przyciskając pierścionek do piersi, zawiesiłaś go na wisiorku, który dostałaś od niego jakiś czas temu.
Kiedy wyludniło się całkowicie, ty dalej stałaœś w miejscu, gdzie ziemia pochłonęła twojego ukochanego.
Ni stąd, ni zowąd poczułaś podmuch wiatru i gęste chmury rozsunęły się, oświetlając cię delikatnymi promieniami słońca.
- Nie płacz więcej - usłyszałaś znajomy głos za sobą.
Jednak po odwróceniu, nikogo tam nie było. Wiedziałaś, do kogo należał ten głos.
- Kochanie.... - szepnęłaś.

4 komentarze:

  1. Piękne, nie spodziewałam się czegoś tak emocjonującego. Szczerze mnie zaskoczyłaś. Aż łezka mi się w oku zakręciła. Liczę na więcej takich postów :')
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mam nadzieję, że wiecej takich będzie.
      Cieszę się, że się podoba.

      Usuń
  2. Jest git ;) Ale... Tak. Jest pewne "ale". No więc tak: Czemu pissesz smutne zakończenia? No wiem: Sama pisałam, piszę i msm w planie chyba z osiem takich zakończeń, ale przeplataj to ze szczęśliwymi, bo staniesz się zbyt przewidywalna xD
    Ale czytało się fajnie. Wciągające choć krótkie.
    Czekam na moje zamówienia ;)
    Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ten i SungYeol miały takie być. Nie przejmuj się twoje są zakończone Happy Endem. Po prostu, te był pisane pod takim, a nie innym natchnieniem.
      Ponieważ przez moje kochane fejki na vk ( Tu dedykacja dla Zico) potrafiąmi zjebać czasem humor ale i też dodać weny (jak mi ostatnio Zico pomógł). Wiec tak bywa.

      Usuń

Bardzo proszę o szczerą opinię.
Każdy komentarz bardzo motywuje <3

Theme by Ally