16.12.2015

Friends? Enemies? Lovers? #6

 
Blondyn siedział na ziemi z wyprostowanymi nogami, wpatrując się w ścianę, opierając się o łóżko. Miał zasłonięte zasłony. Nic nie jadł, nie pił już od kilku dni. Nawet do siostry się nie odezwał. Nie mógł nawet zasnąć, ponieważ widział przed oczami przerażoną blondynkę. Zmartwiona MinSeo zabrała jego komórkę i zadzwoniła pod jeden z numerów i poprosiła mężczyznę, który się odezwał po drugiej stronę, o pomoc. Zgodził się, ale powiedział, że nie przyjedzie sam. Obiecał kobiecie, że pomoże, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu.
Minęła niespełna godzina, szatynka przygotowywała posiłek i ze smutnym wyrazem twarzy. Tym razem to ona musiała pomóc bratu, tak jak on pomagał jej. Już miała się rozpłakać, kiedy usłyszała dzwonek do mieszkania. Pobiegła czym do drzwi i otwarła je. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, piątka mężczyzn weszła do środka i rozglądali się, szukali zapewne Zelo, który siedział w swoim pokoju.
- Gdzie nasz maknae? - zapytał szatyn, który miał bardzo wyraziste rysy twarzy.
- Czekaj. Ona nas nie pamięta - odparł mu blondyn.
- Przepraszam - szepnęła i oparła o ścianę.
- Wyjaśnię to. Pamiętasz, że JunHong miał zespół, kiedy był w liceum i trochę potem? - przytaknęła lekko głową. - Tak więc, dalej utrzymujemy kontakt. Ja byłem liderem, jestem Bang YongGuk. To: Kim HimChan, Jung DaeHyun, Yoo YoungJae …
- Tak się złożyło, że obecnie z nim pracuje i wiem, co nieco - przerwał mu Jae.
- Zamknij się - skarcił go wzrokiem lider. - I jak mi wcześniej przerwano, Moon JungUp.
- Jestem Choi MinSeo... - ukłoniła się nisko.
- Spokojnie, nie tak oficjalnie - zaśmiał się DaeHyun.
- Może zjecie coś? - zaproponowała.
- Z przyjemnością - odpowiedział JungUp.
Dziewczyna poszła do kuchni i naszykowała posiłek na stole, kiedy goście siedzieli w salonie. Podczas posiłku opowiedziała im o stanie brata i nieoczekiwanie wszyscy poza Jae poszli do jego pokoju. Przyprowadzili blondyna, który miał straszne wory pod oczami. Wyrywał im się, ale przykleili go taśmą do krzesła. Zdziwiona starsza siostra, za radą lidera udała się do swojego pokoju.
Goście kłócili się z Choi'em, ale i tak wepchnęli mu cały posiłek do buzi. Nie czuł się za dobrze, ale po chwili mu przeszło i zaczął przysypiać. Jak się okazało, zasnął, jednak nie odkleili go od siedzenia i kiedy się obudził znowu mu coś dali do zjedzenia.
- CHOI JUNHONG! PRZEZ TYLE LAT NIE WIDZIAŁEM, ŻEBYŚ SIĘ PODDAWAŁ! MASZ WALCZYĆ I BYĆ PEWNYM SIEBIE! BYĆ TAKI JAK PRZED ŚMIERCIĄ SWOICH RODZICÓW. MOŻE NIE IDENTYCZNY, ALE PODOBNY! - krzyczał Bang.
- Hyung... - mruknął.
- HimChan dowiedział się, że dziewczyna jest poza miastem. Z przyjaciółką, przyjacielem, zabrał ze sobą dwóch kolegów i jeszcze kuzyn YuKi - odezwał się Up.
- ByungHun? Wy chyba nie wiecie, że jej kuzyn może mnie zabić - wystraszył się.
- Spokojnie. Jae jedzie z tobą - powiedział pewnie YongGuk.
- Dlaczego ja?! - oburzył się Yoo.
- Bo się znacie. Tak w ogóle zostajemy, by cie dokarmiać.
- Wasz pobyt tu musi zaakceptować Noona – powiedział.
- Ależ ja się zgadzam - odezwała się.
Wszyscy spojrzeli na MinSeo, która stała w progu i nieśmiale wpatrywała się w Kim'a. Jej brat dostrzegł to i błagał, by go zabili. Fakt. Jego siostra była już „normalna”. Odpowiedniejszym słowem byłoby „zdrowa”.

 ~*~
YuKi leżała na łóżku i bawiła się z nowym pupilem, po którego nikt się nie zgłosił. Małe bialutkie kociątko, którego oczka śliny w porannym słońcu, jedno migotało odcieniami zieleni, a drugie błękitu. Urok tych patrzałek onieśmielał wszystkich, którzy znajdowali się w domku.
Kiedy dziewczyna bawiła się z kotkiem, Zico zabrał ByungHun'a i KookYe na zakupy. Trudno mu było zostawić przyjaciółkę samą z MyungSoo, który ciągle sprawiał problemy. Pił, palił, a może nawet i ćpał. Miał swoje lata, ale chyba weszły mu do dupy - powtarzał JiHo. Woo był tylko tekściarzem, który wiele przeszedł, jednak członkowie wytwórni mieli do niego spory szacunek. W tym L, który nie potrafił się ukorzyć ani przed menadżerem, ani dyrektorem.
Brunet wszedł do pokoju blondynki, nawet nie pukając. Nie przeszkadzało mu nawet, że Lee była w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach, ponieważ jeszcze się nie przebrała. Przyglądał się jej, ale szybko podszedł do okna, kiedy dziewczyna ubierała bluzę z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Chcesz coś? - zapytała cicho.
- Nudzę się sam – mruknął.
- Idź szukać panienek w okolicy. Zico mi opowiadał o tobie - rzuciła oschle.
- Póki jestem młody i przystojny, to się bawię – prychnął.
YuKi zaśmiała się cicho, nie potrafiąc się pohamować, ponieważ jego wypowiedź wiązała się z ogromną głupotą.
- To nie oznacza, że masz zapominać o rozsądku - powiedziała, spoglądając na niego.
- Co w tym śmiesznego?! Ty uciekasz od problemów! To, co stało się między tobą a tym chłopakiem, jest niedorzeczne! Na dodatek nie utrzymujesz kontaktu z rodziną! - zezłościł się.
Dziewczyna opuściła głowę i uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Moja najbliższa rodzina nie widziała, że cierpię przez własną siostrę... Mimo łączących nas więzów krwi nie uważam jej za swoją siostrę. Kiedy Hunnie był ze mną, dawał mi siły, ale przegrałam. Po raz drugi... - westchnęła.
- Jak to po raz drugi? - oparł się o parapet i spoglądał na nią zdziwiony.
- Kiedy miałam okazję, nie powiedziałam tego, co się we mnie tliło. Czego skutki odczuwam do dziś - przymknęła oczy.
Kim nie słuchał już jej, podszedł do niej i przycisnął ją do łóżka, trzymając za nadgarstki. Wtedy dostrzegła, że jego źrenice są powiększone. Ćpał. Blondynka szarpała się, jednak on by za silny. Kotek spadł z łóżka i wybiegł z pokoju. Wtedy ten zaczął ją całować po szyi. Dziewczyna krzyknęła, aczkolwiek wiedząc, że nie ma nikogo w domu. Zamknęła mocno oczy, będąc przekonana, że nikt jej nie pomoże. Jednak ku jej zdziwieniu do pomieszczenia wbiegł Jin, który odepchnął naćpańca i odsunął go.
- Zabierz rzeczy i przebierz się w moim pokoju. Zaraz tam przyjdę do ciebie, tylko go uspokoję – powiedział, na co tylko kiwnęła głową.
Zrobiła, co kazał i poszła do jego pokoju. Tam się przebrała i usiadła za łóżkiem, głaszcząc kotka, który przybiegł do niej.
Uratował mnie już drugi raz. Jak ja mam mu się odwdzięczyć? Dlaczego to robi? Gdzie jest Zico, kiedy go potrzebuję?
Blondynka złapała się za głowę i rozpłakała się. Bardzo teraz chciała, żeby ktokolwiek ją przytulił. Wzdrygnęła się, kiedy pomyślała o Zelo i spojrzała przed siebie. Poczuła, że gdzieś jest i ją szuka, skoro mu zależy. Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu i spojrzała na szatyna. Ten uśmiechał się lekko do niej. Usiadł obok niej, przytulając ją do siebie.
- Skąd się tu wziąłeś? Nie szedłeś z nimi na zakupy? - zapytała zdziwiona.
- W połowie drogi JiHo i ByungHun zadecydowali, żebym wrócił. Wiedzieli, chyba że zostawienie Ciebie i MyungSoo samych, źle się to skończy – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Zapomniałam Ci podziękować. Jak wtedy mnie uratowałeś... jeszcze przed chwilą znowu to zrobiłeś. Jak mam ci się odwdzięczyć?
- Nic nie musisz robić, tylko się uśmiechaj – pogłaskał ją po głowie.
- Chciałabym się przejść na spacer. Sama. Pozwolisz mi? - spojrzała na niego pytająco.
- Jeśli chcesz, tylko zadzwoń, że jest w porządku. Wiesz nawet ja boję się Zico – zaśmiał się.
- Dobrze. Tylko możesz coś dla mnie zrobić? - wstała.
- Oczywiście – również wstał i uśmiechnął się.
- Zaopiekujesz się Hope'm? - spojrzała na kotka, którego miała na rękach.
- Powierzasz mi swojego pupila? Ufasz mi? - powiedział rozbawiony.
- Tak. Ufam, w końcu uratowałeś mnie nie raz.
- Dwa.
Wręczyła mu kotka i wyszła z pokoju, kierując się do wyjścia. Założyła buty i kurkę, po czym opuściła domek. Słysząc głosy przyjaciół i kuzyna, skierowała się szybko za domek, żeby zniknąć w gęstym lesie. Szła przed siebie, rozglądając się po okolicy. Dostrzegła wiele zwierząt, które na co dzień w mieście by nie spotkała. Kiedy do jej nóg pokicał mały króliczek, kucnęła i pogłaskała go delikatnie, ale nieoczekiwanie spłoszył go jakiś hałas. Mianowicie, kilka osób kłóciło się. Spojrzała zdziwiona w kierunku, z którego dochodziła kłótnia, jednak tylko wzruszyła ramionami i skierowała się w swoim kierunku.
Nieoczekiwanie zatrzymała się i odwróciła się. Tuż za nią pojawił się sporych rozmiarów niedźwiedź. Spojrzała na ziemię. Zboczyła z głównej ścieżki i stoi pośrodku lasu. Przełknęła ślinę, ale spojrzała w oczy zwierzęcia. Ich kontakt wzrokowy trwał prawie minutę, kiedy to usłyszała znajomy głos, by uciekała, a postrach lasu oberwał kamieniem w głowę. Poczuła dziwne ukłucie w sercu, wiedziała, że musi posłuchać tego głosu. Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie biegiem.
Biegła tak długo, aż upadła z wyczerpania. Zacisnęła dłonie za zimnej ziemi i ścisnęła mocno powieki. Oddychała głęboko i szybko. Po jej czole spływały kropelki potu. Usiadła ostrożnie, po czym sięgnęła do kieszeni kurtki i wyciągnęła tabletki, które od razu wrzuciła do buzi. Po chwili wszystko ustało i wyciągnęła z kieszeni telefon. Napis „No signal” zasmucił ją. Opuściła głowę, ale jednak po chwili podniosła głowę i rozejrzała się.
Dopiero teraz zorientowała się, gdzie się znajduje. Siedziała na brzegu oczka wodnego, które otaczał las, a pośrodku obijały się chmury. Usiadła wygodniej i wpatrywała się w tafle wody. W końcu poczuła się spokojnie i bezpiecznie. Postanowiła tutaj przemyśleć wszystkie swoje sprawy. O swoich uczuciach, planach i podjąć decyzję. Teraz dopiero do niej wiele rzeczy dotarło. Bała się, mówić o swoich uczuciach, ponieważ jej przeszłość odcisnęła na niej największe piętno. Słońce zaszło za górami, a w lustrze wody zaczął się odbijać księżyc. Przymknęła oczy, a po jej policzku spłynęła samotna łza, która upadła na ziemię.
- Yu...YuKi? - spojrzała w bok.
Kilka kroków od niej stał JunHong. Zmartwiony i zdyszany.
- Jun... hong? - zdziwiła się.
- Dlaczego płaczesz?
Chłopak wyglądał na bardzo przybitego, tym, że dziewczyna płacze. Zrobił w jej stronę krok, ale zatrzymał się, widząc, że wstała. Zastanawiał się, czy nie ma zamiaru uciec, czy cokolwiek.
- To ty mnie uratowałeś, nie? - całkowicie zignorowała jego nieoczekiwaną obecność tutaj.
- Tak. Chciałem cię znaleźć i porozmawiać o tamtym wydarzeniu – powiedział pewnie.
- Zapewne chcesz, bym ci wybaczyła – stwierdziła.
- Tak. Zrobie wszystko, żeby tak się stało.
- Ale ja wybaczam. Tylko chce widzieć, jak się starasz dla mnie – przymknęła oczy.
- YuKi? - zdziwił się.
- Przemyślałam sobie wszystko i nie będę uciekać od uczuć – uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niebo.
Blondyn podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu.
- Masz tylko jedną szansę – opuściła głowę. - A teraz chce do domku! Zimno mi! - powiedziała rozdrażniona.
- Jeśli nie napadnie nas niedźwiedź, to wrócimy.

6 komentarzy:

  1. To było takie... Urocze i gorące. Lubię napaleńców więc naćpaniec mi się spodobał XD
    Końcówka jak ona mu wybaczyła... Rozgrzewająca serce. Mrau. Podoba mi się. Pozdrawiam i kocham :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Załamujesz mnie. Gdzie się podziały twoje stare komentarze były lepsze...

      Usuń
  2. Łuhuhu xD Myungsoo pali, pije, ćpie i w dodatku jest zboczeńcem...? Hmm... A już miał być moim biasem w INFINITE XD Nie no, a tak serio to nim jest. Nowy szablon bloga jest genialny. Szczególnie to z boku z Rap Monem i tym słodkim czymś <3 Oczywiście nie mogło zabraknąć też Hobiego :)
    W końcu mam internet. Yeah~ Ale dobra. Wracając to końcówka jest genialna. W końcu mu wybaczyła :)
    No więc dzisiaj wybacz za brak kreatywnego komentarza, ale mam sporo do nadrobienia przez tygodniowy brak neta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczę.
      Ja kreuje bohaterówntego opowiadania, więc MyungSoo jest idealnym ćpunem.
      To cos obok NamJoona to Happy z Fairy tail!
      Obiecuje, ze nie zawiredziesz sie na następnym rozdziale.

      Usuń
  3. Nominowałam Cię do liebster award!~ ^//^
    http://delightfulkoreanangels.blogspot.com/2015/12/nominacja-liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o szczerą opinię.
Każdy komentarz bardzo motywuje <3

Theme by Ally