N/A: W tym
ONE-SHOTcie występuje kilka kolorów. Dlatego też już na wstępnie
wyjaśnię je. Zielony – głos serca,
źródło: internet. Fioletowy –
koszmary, zjawa. Czerwony –
przemyślenia głównych bohaterów.
Pracowałam nad tym OS trochę czasu, wiem, że zdarzą się błędy, ale jestem tylko człowiekiem, który ma ostatnio wiele problemów na głowie. Miłego czytania ♥
Uwaga! Wszystkie rzeczy w tym opowiadaniu są wymyślone przez autorkę.
Memory.
Młoda
blondynka siedziała na zimnych kafelkach, na których znajdowały
się mokre ślady i różne ubrania. Dziewczyna owinięta była
większym ręcznikiem, który miał odcień granatu. Miała na sobie
czarną przemoczoną bieliznę, a z jej długich blond włosów
spływały krople wody.
Pusty wzrok blondynki zawisnął na którymś punkcie w przestrzeni. Jej tęczówki straciły naturalną barwę, przez co jej wzrok był chłodny i obojętny. W dłoni dziewczyny znajdowała się strzykawka, której igła była wbita w żyłę. Pojemnik, w którym znajdowała się substancja, był już pusty, a na wewnętrznej części łokcia pojawił się ciemnofioletowy siniak.
Pusty wzrok blondynki zawisnął na którymś punkcie w przestrzeni. Jej tęczówki straciły naturalną barwę, przez co jej wzrok był chłodny i obojętny. W dłoni dziewczyny znajdowała się strzykawka, której igła była wbita w żyłę. Pojemnik, w którym znajdowała się substancja, był już pusty, a na wewnętrznej części łokcia pojawił się ciemnofioletowy siniak.
Nagle
oczy blondynki zaczynały się zamykać. Dłoń, w której trzymała
strzykawkę, osunęła się w dół, przez co igła wykonała na jej
ręce sport ślad. Tuż za ręką słabnącej dziewczyny ruszyło
bezwładnie jej ciało, które znalazło się na ziemi.
Powieki
dziewczyny powoli się otwierały. Zielone tęczówki błądziły po
białym pomieszczeniu, poszukując czegoś konkretnego, ale same nie
wiedziały dokładnie czego. Jednak jej wzrok błąkający się po
pomieszczeniu znalazł się na oknie.
Szatynka
usiadła, odsłaniając sobie koszulkę z pidżamy. „Zasłoną”
była śnieżnobiała pościel, która po chwili znalazła się w
nogach łóżka. Jej cera była strasznie biała, jak cała skóra,
która wyraźnie podkreślała jej kości. Zielonooka podeszła do
okna i dotknęła dłonią szyby, Która była dosyć chłodna.
Wyostrzyła lekko wzrok, chcąc przyjrzeć się ludziom, chodzącym
między alejkami. Czuła się obca. Jakby nie była ich częścią.
Wróciła na łóżko, gdzie zaczęła myśleć, jak znalazła
się w tym miejscu? Była w szpitalu? Dlaczego? Dlaczego nic nie
pamięta? Nawet jak ma na imię i kim jest?
Kiedy
pacjentka siedziała na łóżku, ktoś wszedł do pomieszczenia, ale
od razu je opuścił. Wtedy po policzkach szatynki spłynęły łzy.
Poczuła, iż wydarzyło się coś bardzo strasznego. Pustka, smutek,
a nawet rozpacz zaczęły doprowadzać ją do szału. Zaczęła się
trząść, a na jej czole pojawiły się krople potu. Dodatkowo
czuła, jak żyłka na jej czole zaczęła boleśnie pulsować.
Podszedł
do niej mężczyzna w fartuchu. Widząc jej stan, poprosił o leki
uspokajające, po których dziewczyna leżała spokojnie. Lekarz
sprawdzał jej stan fizyczny, ale komentował wszystko bardzo
pozytywnie. Oceniając jej kończyny, mówił, że wszystko bardzo
dobrze się zrosło, a skoro podeszła sama do okna, to nie będzie
konieczna pełna rehabilitacja.
Do sali
weszła dobrze zbudowana, z krągłościami brunetka, która również
miała na sobie bialutki kitel. Zaczęła od rozmowy z lekarzem, po
czym usiadła na krześle obok łóżka i uśmiechnęła się ciepło
do zielonookiej. Pani doktor, a raczej pani psycholog zaczęła
zadawać pacjentce pytania, na które padały tylko odpowiedzi, nie
wiem lub nie pamiętam. Kiedy kobieta opowiedziała
szatynce o wypadku, o niej i jej rodzinie w oczach młodszej było
nie tylko zdziwienie, niedowierzanie, ale i wyglądała, jakby ktoś
opowiedział jej historie z kosmosu. Mrugnęła zdziwiona, czując,
że to nie prawda, że to nie jej historia.
Psycholog
wstała i westchnęła. Powiedziała jedynie, że ma amnezję
wsteczną i wezwie jej rodziców. Podała jej pilot i na jej twarz
wrócił uśmiech. Rzuciła na dowidzenia krótkie „odpoczywaj” i
wyszła. Kiedy dziewczyna została sama, spojrzała na pilot, który
miała w dłoni i po namyśle włączyła telewizor wiszący na
przeciwnej ścianie. Przerzucała kanały, szukając czegoś
interesującego, aż zatrzymała na programie muzycznym. Położyła
się wygodnie i wpatrywała w sufit, który był dla niej niebem,
ponieważ opuszczenie pomieszczenia nie wchodziło w grę. Kiedy
męski zespół zaczął śpiewać coś w stylu ballady, zaczęła
zasypiać.
Następnego
dnia, przed godziną dziewiątą, tuż po obchodzie lekarzy, pojawiło
się starsze małżeństwo w sali młodej pacjentki. Byli załamani,
że ich córka ich nie pamiętała. Szatynka w ich towarzystwie czuła
się dobrze, czuła też bijącą od nich troskę i miłości. Nagle
ogarnęło ją uczucie, że nigdy nie zaznała takiego uczucia od
strony matki.
-
Mamo... - odezwała się niepewnie.
-
Słucham kochanie? - uśmiechnęła się czule kobieta z widocznymi
zmarszczkami na twarzy.
-
Kupiłabyś mi parę rzeczy – zapytała.
-
Oczywiście kochanie – wyciągnęła z torebki notes i długopis. -
Jutro twój brat przyjedzie z twoim telefonem.
- Mam
brata? - zapytała.
- Tak.
Shin SooYeong. Jest starzy od ciebie o cztery lata - odezwał się
mężczyzna, którego czas też nie oszczędzał.
-
Przepraszam... - spojrzała w bok. - Ale jak ja się nazywam?
- Shin
JiKyo – odpowiedział jej ojciec.
Dziewczyna
przytaknęła i zaczęła pisać proste rzeczy na kartce. Od ubrań,
rzeczy do higieny do kilku zeszytów, długopisów i bloku do
rysowania. Małżeństwo przeczytało uważnie listę życzeń córki
i nie mieli nic przeciwko. Zdziwiło ich tylko jedno słowo, które
było zapisane w innym języku. „Dusza”. Myśleli, że to coś z
języka angielskiego, ale szybko przestali się tym interesować.
Państwo
Shin nawet nie zwracali uwagi, iż ich córka ma problemy z
mówieniem. Nim weszli do sali, lekarz uprzedził ich o stanie
pacjentki. Jego diagnoza mówiła też o zmianie koloru jej tęczówek.
Barwnik i spora ilość tlenu po otwarciu czaszki sprawiła, że jej
tęczówki zmieniły się z koloru piwnego na kocie. Nie rozmawiali o
tym z córką, ponieważ i tak bardzo się cieszyli, że wszystko
dobrze było z ich aniołkiem.
Tego
samego dnia wieczorem, kiedy rodzice przynieśli jej ubrania i inne
rzeczy, o które prosiła ich rano rodziców, przebrała się w
świeżą pidżamę i miała zamiar przeczytać książkę. Poprosiła
pielęgniarkę, by zrobiła jej mocnej herbaty.
Siedział
sama w sali i wpatrywała się w niebo, które było obsypane
gwiazdami. Nagle do pomieszczenia wszedł lekarz z jej naparem, który
postawił na szafce.
- Panno
Shin? Czy zgodziłabyś się, żeby łóżko obok zajęła osoba
innej płci niż ty? - zapytał.
- Czemu
nie? Przecież jestem dorosła – mruknęła.
- Masz
tylko dziewiętnaście lat. To nie oznacza, że jesteś dorosła –
zwrócił jej uwagę.
-
Przepraszam – opuściła głowę.
- Ej!
Spokojnie, tylko mi nie płacz – zaśmiał się mężczyzna.
Ponownie
została sama, ale nie na długo, ponieważ dwie pielęgniarki
wprowadziły nowe łóżko do sali, na którym leżał poturbowany
mężczyzna, o prawie białych włosach. Kobiety, mimo że miał
poobijaną twarz, chichotały na jego widok, a raczej obecność.
Były też zazdrosne, że „dziewczyna z amnezją” dzieliła z nim
pokój. Po opuszczeniu pokoju, szatynka od razu napiła się herbaty,
po czym zaczęła czytać książkę, co szło jej jak burza. Po
skończeniu książki, spojrzała na zegarek. Przeczytała 356 stron
w półtorej godziny. Zdziwiona odłożyła książkę na szafkę i
dopiła herbatę. Wstał aż łóżka i podeszła do drzwi od
łazienki.
Nagle
usłyszała, jakby ktoś do niej mówił. Odwróciła się, ale
widział nikogo przy drzwiach do pomieszczenia. Niepewnie spojrzała
na łóżko „współlokatora”, który mamrotał coś
nieprzytomny. Szatynka podeszłą do łóżka mężczyzny i nachyliła
się lekko, by usłyszeć cokolwiek, odkładając kubek na szafkę.
Ni stąd, ni zowąd oczy blondyna zaczęły się wpatrywać w
pacjentkę, która mruknęła zdziwiona.
Przez
minutę, wpatrywali się w swoje oczy wzajemnie, kiedy pacjent
odepchnął ją, krzycząc, że dziewczyna jest psychiczną fanką.
Zielonooka straciła przypadkowo kubek z szafki i wylądowała na
ziemi. Do pomieszczenia wbiegł lekarz, który miał tego samego dnia
nocny dyżur i od razu pomógł pacjentce wstać.
- Panie
Kim, jest pan w szpitali. Bezpieczny – oznajmił doktor, sadzając
szatynkę na łóżku.
JiKyo
był wystraszona i drżała. Lekarz uspokoił ją, mówiąc, że to
tylko pomyłka. Po chwili zasnęła i mężczyzna położył ją, po
czym przykrył śnieżnobiałą pościelą. Następnie podszedł do
drugiego łóżka.
- Kim
NamJoon, zgadza się? - zapytał dla pewności.
- Będę
mieć blizny na twarzy? - odparł.
- Czyli
zgadza się. A blizn pan nie będzie mieć. Dostał pan ochronę na
korytarzu i przed budynkiem. Do tego pomieszczenia może tylko
wchodzić ochrona, niektóre pielęgniarki, ja oraz drugi lekarz i
współlokatorka z rodziną – wyjaśnił.
- Czy
ona jest nieszkodliwa? - zapytał, siadając.
-
Dziewczyna ma imię Shin JiKyo. Jest po wypadku samochodowym i cierpi
na amnezję. Ma problemy z mową i jest bardzo, ale to bardzo
wystraszona całą tą sytuacją – powiedział.
-
Rozumiem. Przeproszę ją, kiedy tylko się obudzi. Pana również
przepraszam – skinął głową.
-
Rozumiem, że to tylko nieporozumienie, więc możemy zapomnieć o
tej sytuacji.
-
Bardzo dziękuję. Czy możemy przejść do mojego stanu zdrowia?
Boli mnie raczej wszystko i huczy mi w głowie – westchnął
pacjent.
- Parę
siniaków, złamana lewa ręka i prawe kolano. Nie jest konieczna
operacja. Wszystko zagoi się w ciągu miesiąca, maksymalnie dwóch.
Miesięczna rehabilitacja i wrócił pan do pracy – odpowiedział,
spoglądając na kartę przy łóżku.
- Czyli
trzy miesiące, co najmniej mam do dupy – skomentował.
- Znam
pańską pracę. Teraz będzie miał pan czas na kompozycje i
tworzenie tekstów. Wystarczy przejść się po szpitalu i wysłuchać
historii pacjentów, które mogą być inspiracją do stworzenia
czegoś.
-
Przynajmniej tyle – dodał.
-
Pielęgniarka przyjdzie z lekami i może pan spać spokojnie.
Po tych
słowach lekarz opuścił pomieszczenie i po chwili weszła w
starszym wieku kobieta, która podała NamJoon'owi leki, a następnie
opuściła pomieszczenie. Pod wpływam tych leków, blondyn zasnął.
Siedziała
na ziemi, wsłuchując się krzyków wysokiej blondwłosej kobiety,
której słowa naprawdę bolały. Wpatrywała się w swoje zaniedbane
dłonie, które miały wiele za sobą.
Słowa
„chorej nikt nie zechce”. „jesteś beznadziejna”, „jesteś
gruba, brzydka i obrzydliwa” odbijały się echem w jej głowie.
-
Nie kochasz mnie... a wręcz nienawidzisz – odparła, czując na
swoich policzkach łzy.
-
Kocha...
-
Gdybyś mnie kochała, nie mówiłabyś takich rzeczy! - wrzasnęła.
Blondyn
obudził się wystraszony i spojrzał na współlokatorkę, która
siedziała na łóżku, zasłaniając dłońmi twarz. Płakała.
Spojrzał na swoją nogę, a następnie ponownie na nią. Obudził go
właśnie jej krzyk. Podniósł się i uważając na gips, przeszedł
na krzesło, a następnie na jej łóżko. Kosztowało go to sporo
wysiłku. Jednak nie mógł patrzeć na to, że kobita płacze, mimo
że była mu całkowicie obca. Przytulił ją delikatnie i uspokajał,
szepcząc jej miłe słowa. Kiedy do sali wbiegła pielęgniarka,
tylko pomachał dłonią, by wyszła. Oczywiście wyszła.
-
Spokojnie. To tylko zły sen. Bardzo zły sen – szeptał.
-
Przepraszam – jęknęła.
-
Spokojnie, przecież nie masz za co. To ja przepraszam. Za to jak cię
potraktowałem.
-
Wybaczam... tylko... ja wiem, że jestem ci obca, ale... czy mógłbyś
się pan... spać obok mnie? Przepraszam, że za bardzo się boje –
opuściła głowę.
- Po
pierwsze, nie pan tylko NamJoon, Oppa, jak chcesz. Po drugie, to
trochę dziwne, bo jak mówiłaś, nie znamy się, ale mogę siedzieć
obok – powiedział z początku pewnie, ale później zawstydził
się lekko.
-
Przepraszam – łkała cicho.
- Już,
spokojnie – pogłaskał ją po włosach.
-
Dziękuję bardzo – powiedziała.
- Już
prawie rano, a dokładnie trzecia nad ranem, więc połóż się i
prześpij.
-
Dobrze... Oppa – powiedziała niepewnie.
Szatynka
odsunęła się i położyła się, a na jej policzkach wbiegły
purpurowe rumieńce. NamJoon uśmiechnął się lekko i przykrył ją
pościelą. Młoda pacjenta szybko zasnęła, a mężczyzna po chwili
poszedł w jej ślady, kiedy oparł się o oparcie.
Ósma
rano. Do obchodu lekarzy została niespełna godzina. Pielęgniarka z
nocnego dyżuru i sprzątaczka weszły do pomieszczenia. Obie
zdziwiły się na ich widok. Pielęgniarka odwiedziła ich w nocy,
kiedy usłyszał krzyk. Obie kobiety zrozumiały, co się mogło stać
i chwile rozmawiały. W końcu brunetka w kitlu, podeszła do
śpiących pacjentów. Delikatnie obudziła chłopaka.
-
Dziękuję za uspokojenie jej i proszę wrócić na swoje łóżko,
zaraz będzie obchód – powiedziała, uśmiechając się łagodnie.
Zaspany
blondyn przytakną i z pomocą pielęgniarki położył się na swoim
łóżku, od razu zasypiając., a rozbawiony personel wrócił do
wykonywania swoich zadań. To posprzątanie sali, zmianę kroplówek,
to przyniesienie śniadania.
Szatynka
obudziła się tuż po obchodzie. Bez problemu zjadła posiłek i
przebrała się. Kiedy wychodziła z łazienki, mężczyzna obudził
się i usiadł, przeciągając się, ale kiedy coś strzeliło w jego
kręgosłupie, jęknął z bólu i położył się.
-
Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
-
Raczej tak, ale nim wrócę do formy trochę minie – odparł,
patrząc w sufit.
- Oppa
przynajmniej pamięta... - posmutniała.
-
JiKyo-ya! - do pomieszczenia wszedł wysoki szatyn, który był
zarówno szczęśliwy, jak i zmartwiony.
-
Słucham? - spojrzała na gościa.
-
Jestem SooYeong, twój brat. Nawet nie wiesz, jak bardzo się ciesze,
że już wszystko z tobą dobrze – przytulił ją.
- Miło
mi – szepnęła.
- No
tak, masz amnezję – westchnął.
-
Przykro mi – opuściła głowę.
- Tylko
mi sienie dąsaj – zaśmiał się i odsunął. - Tylko dlaczego
musiałem przed wejściem pokazać legitymację? SooYeong chciał
jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy dostrzegł Kim'a, który
ewidentnie przysłuchiwał się ich rozmowie, udając nieudolnie, że
czyta jakiś magazyn plotkarski.
- Ji...
czemu jesteś w sali z takim facetem? - zapytał z ogromną niechęcią
w głosie.
- Masz
coś do tego, kim jestem?! - oburzył się blondyn.
Szatynka
złapała się za serce i słyszała tylko powolne bicie własnego
serca. Przyciskała dłonie, pochylając się lekko do przodu i
otwarła szerzej powieki, a jej źrenice powiększyły się. Ból się
rozprzestrzeniał, ciało Shin zaczęło drżeć.
- Ji...
- podszedł do niej brat.
- Kim
jestem... jestem... taka jestem – szeptała w kółko.
NamJoon
zaczął wołać o pomoc, ponieważ nie mógł dosięgnąć guzika
pomocy. Po chwili zjawiło się dwóch lekarzy i pielęgniarka.
Położyli ją na łóżku i podali jej leki uspokajające. Po chwili
zasnęła. Zdziwiony szatyn siedział przy siostrze i spoglądał co
jakiś czas na jej współlokatora, który przeglądał jakieś
kolorowe czasopisma. Kiedy ich spojrzenia stykały się, obaj
marszczyli brwi. W końcu brat pacjentki zostawił na szafce pudełko
z jej telefonem i wyszedł. Nie mógł znieść obecności Kim'a,
który jakiś czas temu poderwał jego byłą dziewczynę.
Zbliżała
się, pora obiadowała, po której blondyna mieli odwiedzić
przyjaciele, których nie widział kilka dni. Tęsknił za nimi i
było mu przykro, że nie będzie mógł z nimi występować. Do sali
weszła kobieta z tacami, w których miała posiłki dla pacjentów,
Położyła obie na stoliku obok telewizora i opuściła
pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Szatynka obudziła się i usiadł
zaspana, drapiąc się w tył głowy.
- Gdzie
SooYeong? - zapytała samą siebie. - Widocznie zasnęłam...
-
Wyszedł jakiś czas temu, nie czekał, ponieważ miał coś w
planach – wtrącił NamJoon.
-
Rozumiem. Chyba nie byliśmy za dobrym rodzeństwem – skomentował
i położyła się.
- W
telefonie może najdziesz coś na ten temat – zaproponował.
- No
tak.
Shin
spojrzała na stolik, gdzie znajdowały się tace z posiłkiem.
Pomyślała, że właśnie znalazła sposób, jak się odwdzięczyć
sąsiadowi za to, że ją uspokoił w nocy. Wstała i zabrała tace z
nazwiskiem mężczyzny, po czym podeszła do niego.
-
Głodny? - zapytała.
- Tak,
tylko co ty zamierzasz? - zapytał zdziwiony.
-
Chciałam się odwdzięczyć za wczoraj. Znaczy,, za to w nocy –
spojrzała w bok, a na jej policzkach pojawiły się purpurowe
wypieki.
- No
dobrze – przytaknął i zrobił miejsce obok siebie.
Dziewczyna
wyciągnęła z tacy miskę zupy. Zaczęła karmić blondyna, który
podobnie jak ona czuł się niezręcznie. Jednak z jej pomocą o
wiele łatwiej mu było skonsumować posiłek. Odłożyła więc
pustą miskę i po talerz z makaronem i sosem grzybowym. Już chciała
przysunąć widelec pod jego usta, kiedy usłyszała hałas na
korytarzu. Wtedy artysta dostrzegł, że ręce Ji drżą.
Nagle
do pomieszczenia wtargnęło sześciu mężczyzn. Wszyscy byli
rozbawieni. Jeden z nich usiadł obok drugiej pacjentki i szczerzył
się.
- Nie
wiedziałem, że mają tutaj taki cudowny personel – roześmiał
się.
Po
chwili wszyscy się roześmiali, a wystraszona dziewczyna upuściła
talerz na podłogę i zaczęła się cofać. Była przerażona, co od
razu zauważył blondyn. Zaczął krzyczeć na przyjaciół, że są
w szpitalu i powinni się zachowywać, a osobę, której najbardziej
wystraszyła, uderzył gipsem w głowę. Nie za mocno, ale na tyle by
się opamiętał. Wtedy zobaczył łzy w jej oczach.
-
Wszyscy na korytarz! Ale już! - wrzasnął.
-
Mon... - odparł szatyn.
- Jak
powiedział lider, wychodzimy – powiedział najstarszy z nich.
-
Dzięki Jin – powiedział blondyn.
- To...
to … - mruknęła, czując, że to z niej się śmiali i to
niepierwszy raz.
Zabrała
pudełko ze swojej szafki i wybiegła z pomieszczenia. Nie zwracając
uwagi, że potrąciła osobę, która najbardziej przyczyniła się
do jej zachowania. Weszła na dach, gdzie usiadła na ziemi i
płakała. Czuła, że to niepierwszy raz ktoś się z niej śmiał.
To niepierwszy raz poczuła, że ktoś się z niej nabija.
Spojrzała
na pudełko i otarła policzka. Wyciągnęła z niego parę słuchawek
i białe urządzenie z napisem Huawei. Włączyła je i włożyła
słuchawki. Wybrała jedną z kilku playlist, po czym zaczęła
przeglądać kontakty. Niestety, nic jej nie mówiły. Przeszła więc
do wiadomości. Jedna grupa nazywała się SeoEeun. Rozmowa była
bardzo długa. Czyżby byłyśmy przyjaciółkami? Wiadomości były
różnej treści, długości i rodzaju. Jednak głównie obgadywały
kogoś i to w bardzo nieprzyjemny sposób. Dowiedziała się też, że
była w kimś zakochana i chyba ze wzajemnością. Chłopak miał na
imię DaeHyun i był z trzeciego roku.
Czytała
dalej, a w jej sercu rodziła się pewność, że to nie ona, że
taka nie była.
-
JiKyo...? - powiedział NamJoon, kładąc jej dłoń na ramieniu.
Szatynka
wystraszyła się i odsunął.
-
NamJoon-Oppa... jak ty tu? - zdziwiła się, widząc, że jego noga
się unieruchomiona.
-
Pomogli mi. A teraz wracajmy do środka. Jest przeraźliwie zimno, a
nie masz nic na sobie – założył jej na ramiona swoją bluzę.
-
Przepraszam – podniosła się i poprawiła bluzę od chłopaka.
- Nie
musisz, ale możesz mi pomóc wrócić do sali i podzielić się ze
mną obiadem – zaśmiał się.
-
Odechciało mi się jeść, więc możesz wziąć całość –
mruknęła.
- Przez
Hoseok'a? - zapytał, podnosząc delikatnie jej głowę, trzymając
jej podbródek.
-
Nie... - przymknęła oczy. - Mam amnezję. A z tego, co czytałam,
byłam okropna... jak nie ja… to nie ja! - rozpłakała się.
Blondyn
szybko ją objął. Nie chciał, by płakała przy nim, nie lubił
tego. Szczególnie że złapał z nią nić zaufania.
Hallucination.
Nie
ważne, co robiłam, nie potrafiłam sobie przypomnieć czegokolwiek.
Wszystko było tak odległe, obce, nierealne. Miała ważnienie, że
całe te życie to jedna wielka baśń. Dla mnie...
Jedynie
co dawało mi pewność, że to nie moje życie, to koszmary, które
nawiedzały mnie, odkąd się obudziłam. Miała tylko pewność, w
którą nikt nie wierzył. Prawie nikt, ponieważ osoba, która nie
powinna mieć ze mną nic wspólnego, chciała mi pomóc. NamJoon był
moim jedynym przyjacielem, do którego zawsze mogłam się zwrócić.
Jeszcze w szpitali pomagał mi z koszmarami, kiedy bałam się
zasnąć. On nie jest jak inni. On mi wierzy.
Wszystkie
miejsca z moich koszmarów zapisywałam w zeszycie. Chciałam je
zapamiętać, ponieważ nic innego mi nie pozostało, tylko iść, na
przód. Nie to, że się poddałam. Walczyć mogę dalej, ale na ten
moment brakło mi pomysłów.
Szatynka
stała przed dużym lustrem. Była naga, skóra blada, podkrążone
oczy, niechlujnie ułożone włosy. Rama lustra była w kolorze
brudnego złota, z zaokrąglonymi krawędziami. Rama zwierciadła
miała wyryte symbole, które były dla niej obce. W lustrze nie było
jej odbicia, tylko ciemność, głęboka, nieskończona ciemność.
Była przerażająca, ale JiKyo nie miała niczego się bać. Nie
miała dokąd uciec.
-
Uciec? - usłyszała znany dla niej głos, ale nie potrafiła go
zidentyfikować.
Nieoczekiwanie
w lustrze pojawiło się odbicie, przez które Sin cofnęła się o
krok. Długie blond włosy, zielone oczy, rysy twarzy wyostrzone.
Jednakże nie była ona Azjatką. Europejka? Niemka? Tego nie
wiedziała. Wystraszyła się, widząc jej oczy. Były identyczne co
jej, tylko z jedną różnicą. Oczy blondynki były dosłownie
wyprane z uczuć. Wystraszona opuściła wzrok i dostrzegła na
wewnętrznej stronie łokcia ciemnofioletowy siniec o bardzo dużym
rozmiarze.
-
Uciec... - usta „Lustrzanej Zjawy” poruszyły się.
-
Kim jesteś...? - jęknęła Ji.
-
Pauline... jestem twoją pamięcią.
Europejka
wyprostowała rękę i pokazała szatynce zawartość swojej dłoni.
Znajdowały się tam trzy trzystu mililitrowe fiolki. Levemir,
Humarlog, Novorapid* (nazwy insulin, niewyjaśnione potem).
-
Nie odrzucaj siebie... - szepnęła zjawa i zniknęła.
Ji
poczuła, jak tysiące igieł boleśnie wbijają się w jej ciało. Z
jej gardła wydobył się ochrypły, donośny krzyk. Krzyk bólu i
cierpienia.
Ji
poderwała się gwałtownie, zmieniając swoją pozycję z leżenia
do siadu. Oddychała szybko i płytko, wpatrując się z szeroko
otwartymi oczami w swoje dłonie. Dopiero po chwili rozejrzała się
po pokoju.
Jasnozielone
ścinany z czarnymi wzorami, brązowe meble, pluszaki, telewizor,
zdjęcia, na których była ona i podobno jej przyjaciele. Nie
wierzyła, po prosty wiedziała. Ci „przyjaciele” odnosili się z
dziewczyną jak z jajkiem, ponieważ zależało im na niej. Byli
zazdrośni, ponieważ spędzała dużo więcej czasu z kimś, kogo
nie znali. Nie powiedziała im, że jej przyjacielem jest Kim
NamJoon. Lider zespołu BTS.
Shin
przejechała drżącą dłonią po czole, ocierając je z kropelek
poty i odgarniając przyklejone do ciała włosy. Pot oblał ją
całą, powodując, iż rozpalonemu ciało zaczęło być zimno. Mimo
wszystko miała na sobie dużą koszulkę, która zasłaniała jej
zbyt krótkie spodenki o kolorze turkusowym, tym samym co koszulka.
Zielone
tęczówki zatrzymały się na elektronicznym zegarze, którego
cyferki minutnika przeskoczyły. Środek mocy, druga czterdzieści.
JiKyo nie chciała już ponownie zasnąć. Powoli i ostrożnie
wstała, podchodząc do szafy, z której wyciągnęła świeżą
bieliznę i pidżamę o kolorze fioletu.
Poszła
szybszym krokiem do łazienki, która mieściła się po drugiej
stronie korytarza. Zamknęła drzwi na kluczyk i rozebrała się.
Zrobiła dwa kroki w stronę kabiny prysznicowej, ale zatrzymała
się. Wpatrywała się przerażona z szeroko otwartymi oczami przed
siebie. Potrzebowała prawie minuty, żeby spojrzeć w lustro. Była
całkowicie pewna, że w zwierciadle mignęły kosmyki blond włosów.
Przełknęła ślinę i czym prędzej weszła pod prysznic, żeby
orzeźwiająca woda zmyła z niej klejący się pot i jej drżące
ciało się uspokoiło. Bardzo chciała, by ktoś teraz z nią był.
Ktoś, kto jej wierzy.
NamJoon...
Blondyn obudził się i podniósł się lekko, podpierając się na przed ramionach. Rozejrzał się po pokoju, który był skąpany w ciemności, a jego przyjaciel i jednocześnie też współlokator spał spokojnie na drugim łóżku. Kim usiadł normalnie i przeciągnął się. Po „wypadku” został mu tylko gips na ręce, który został opisany z każdej strony mazakami o różnych kolorach.
Dlaczego
się obudziłem? Czy ja właśnie usłyszałem głos Ji? To on mnie
obudził? Jestem pewien, że wydarzyło się coś złego.
NamJoon
wyciągnął spod poduszki telefon i ostrożnie, żeby nie obudzić
przyjaciela, opuścił pokój, kierując się do kuchni. W zdrowej
ręce trzymał komórkę, w której szukał numeru do dziewczyny.
Co
o niej myślisz? Kim ona dla ciebie jest? Nie potrafiłem sobie
odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Owszem Ji była urodziwa, a
jej oczy nieziemskie. Powiem szczerze, podobała mi się podobnie jak
i Hoseok'owi, któremu po przeprosinach coś odbiło na jej punkcie.
Nie mogłem być dla niej nikim więcej, tylko przyjacielem.
To,
co mówiła i w jaki sposób, po prostu mnie potrafiła przekonać do
wszystkiego. Nie pamiętała czegokolwiek, a jej koszmary i
przeczucia nie odtrącały mnie. Wręcz przeciwnie, chciałem jej
pomóc, żeby się uśmiechnęła, szeroko i szczera.
Chłopak
oparł się o ścianę w kuchni i wybrał numer do Shin. Nie
wiedział, czy śpi, ale chciał wiedzieć, mieć pewność, że nic
jej nie jest. Po trzecim sygnale usłyszał jej głos.
-
Słucham? - zapytała.
-
Wszystko w porządku – zapytał, pomijając przywitanie.
-
Raczej tak... Tylko że miałam koszmar... Ona mówiła... - jąkała
się strasznie.
- Rano
idziesz do szkoły. Spróbuj zasnąć, proszę. Zrób to dla mnie, a
jutro cię odwiedzę - uśmiechnął się lekko pod nosem.
-
Dobrze, spróbuję - odparła. - Dobranoc.
- Tak,
dobranoc. Kocham cię - mruknął.
Co
ja powiedziałem?! Rozłączyłem się i rzuciłem komórkę na stół.
Czemu to powiedziałem? Dlaczego pozwoliłem, by uczucia wzięły
nade mną górę?! Dzwonić i przeprosić? Co teraz, jak mnie
znienawidzi? Na co pójdą te trzy miesiące?!
Komórka
wyślizgnęła się z jej dłoni opadła na łóżko. Drugą ręką
wycierała ręcznikiem włosy. Jej oczy były szeroko otwarte i wargi
miała lekko rozchylone, a świadczyło to o tym, że była
zaskoczona w całości wypowiedzianym przez przyjaciela pożegnaniem.
Kocha
mnie? Jak... Jak przyjaciółkę?
Szatynka
siedziała w samochodzie ojca, który obiecał jej, że zawiezie ją
na uczelnie. Przepełniał ją strach, który ukazywał się w
postaci wystraszonej twarzy dziewczyny. Mężczyzna widział swoją
córkę w lusterku, ale nie odzywał się. Nie podobało mu się, że
JiKyo wmyślała takie rzeczy, jak „Nie jestem Shin JiKyo” lub
„Nie jestem waszą córką”. Właśnie przez to dochodziło w ich
domu do scysji.
Ji
wysiadła z samochodu i po krótkim pożegnaniu, poszła w kierunku
uczelni. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich studentów, a nawet
słyszała ich szepty. Zacisnęła mocno powieki i przyśpieszyła.
Po chwili wpadła na kogoś, przewracając się, ale nie spotkała
się z ziemią. Otwarła oczy i wpatrywała się w czyjś tors.
-
Wszystko w prządku? - usłyszała bardzo melodyjny głos.
Shin
spojrzała nieco wyżej i przyglądała się ciemnowłosemu, który
obejmował ją w pasie. Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią
smutne.
-
Słucham? - mruknęła.
Brunet
postawił ją normalnie.
- Ji...
Kyo... To ty? - zdziwił się. - Masz inne oczy...
-
Kim... Kim... Ty jesteś? - zapytała wystraszona i cofnęła się o
krok.
- Ji?
Nie rozumiem... - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Kim
ty jesteś? - zapytała niepewnie.
Chłopak
wpatrywał się w dziewczynę z coraz większym przerażeniem. Nagle
podbiegła do nich wysoka brunetka, która stanęła między nimi.
- Jung!
Nasza Ji straciła pamięć! Nie pamięta, że cie kochała -
powiedziała pewnie.
-
Kochałam.…? - szepnęła do siebie.
Szatynka
poczuła łzy na policzkach. Jej dolna warga zaczęła drżeć. Nie
potrafiła wykrztusić z siebie najmniejszego słowa. Tak samo
przestała słyszeć cokolwiek, tylko szum i bicie jej własnego
serca. Źrenice Ji poszerzyły się gwałtownie, kiedy dostrzegła za
brunetem tę postać. Długie blond włosy opadające falami na
ramionach. Tym razem nie była naga. Miała na sobie ciemne jeansy,
czarną koszulkę z pandą i czarnobiałe trampki, ewidentnie
zniszczone przez czas. Na twarzy zjawy był wyraźny smutek wręcz
rozpacz.
Pauline...
Jestem twoją pamięcią.
Usłyszała
w głowie te słowa i dosłownie w jednej chwili cały koszmar
minionej nocy powrócił. SeoEeun nie wiedziała, co się dzieje.
Rodzice przyjaciółki ostrzegali ją o dziwnym zachowaniu ich córki.
Nie sądziła, że jest aż tak źle.
Ji
nagle opuściła głowę, przygryzła wargę i odwróciła się na
pięcie, ruszając biegiem w kierunku wyjścia. Przebiegła przez
cały plac, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego chodzącego
koszmaru.
NamJoon...
Podniosła
lekko głowę i obejrzała się za siebie, żeby się upewnić, że
nigdzie nie ma tej postaci.
- Ji? -
usłyszała znajomy głos i zatrzymała się.
Odwróciła
się w kierunku, skąd dochodził głos. Nie więcej niż parę
metrów dalej, stał NamJoon. Widząc jej łzy, aż coś ścisnęło
jego serce. Ona panicznie wystraszona, on zmartwiony i wystraszony.
Podszedł do niej i objął szczelnie ramionami. Zacisnął mocno
powieki.
-
Błagam, nie płacz... - szepnął, zaciskając dłonie na jej
kurtce.
- Kim
jesteś? - Jung pojawił się obok.
-
Przyjacielem Ji - spojrzał na niego.
- Kim
NamJoon? - szepnął, po czym powiedział głośniej. - Mógłbyś
puścić moją dziewczynę?
Moją
dziewczynę?! Znaczy, jego dziewczynę?! Tu ma problem. Ona, Ji nic
nie pamięta. Tylko, czemu to mnie tak uderzyło? Przyszedłem tutaj,
pod jej uczelnię, ponieważ czułem, że ma problem, jest w
niebezpieczeństwie. Przecież wczoraj wyznałem, że ją kocham.
- Nie
mam chłopaka... Nikt mnie nie kocha... Jestem Pauline... -
powiedziała nagle.
Kiedy
blondyn spojrzał w jej oczy, te były puste, wyprane z uczuć. Nie
były tak głębokie i delikatne. Powieki Shin zamknęły się i
nagle zemdlała, na szczęście Kim złapał ją.
- Co
się gapisz! Dzwoń po karetkę!
Miłość
to piękne uczucie. Ma się kogoś na kim można polegać, oprzeć
się, wypłakać. O takim uczuciu nie powinnam zapomnieć. Nie
powinnam! A stało się.
-
Ponieważ to nie twoje życie.
Kim
jesteś do cholery! - krzyknęłam, całkowicie załamana.
-
Głosem twojego serca - odparł.
Tuż
przede mną pojawił się śnieżnobiały kot, bez żadnej skazy.
Ciemność i biały świecący kocur.
-
Tylko nie kocur - oburzył się i parsknął.
Nic
z tego nie rozumiem - powiedziałam.
-
Nie musisz. Przejdziemy do sedna. W głębi serca wiesz, że to nie
twoje życie. Nie zapomina się o miłości. Znajdź odpowiedzi,
które jak przypuszczasz, nie będą zbyt miłe. Jednak ON z tobą
jest. Zapamiętaj. Tylko uważaj, żeby nie zniszczyć tego życia.
Szatynka
uniosła lekko rękę i przetarła sobie oczy. Miała dość już
wszystkiego. Irytowało ją w tej chwili wszystko. Dosłownie biel
rażąca jej oczy i cisza. Wypowiedziała pod nosem jakąś wiązankę
ni miłych słów, po czym usiadła.
- Jak
się czujesz? - zapytał blondyn, który siedział obok na krześle.
Spojrzała
na niego smutna. Kim otwarł usta, żeby odetchnąć i zacząć mniej
przyjemny temat, lecz ku zdziwieniu wszystkiego, czego się
spodziewał, poczuł jej delikatne wargi na swoich ustach. Widział
na jej twarzy strach, aż jego źrenice się poszerzyły. Położył
dłoń z tyłu jej głowy i zaczął ja całować, przymykając
powieki. Nagle szatynka się odsunęła i spojrzała w jego ciemne
oczy.
-
Pomożesz mi poznać prawdę? - zapytała.
-
Oczywiście, tylko muszę ci coś powiedzieć.
-
Słucham? - złapała go za rękę.
-
Kocham cię. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało, ani nikt mi
ciebie odebrał - powiedział pewnie.
-
Oppa... - pogłaskała go po policzku. - Ja ciebie też.
- Ji...
- szepnął i przytulił ją delikatnie.
-
Miałam wczoraj koszmar. Stałam przed lustrem. Nie było mojego
odbicia, a po chwili pojawiła się blondynka. Czułam, że ona żyć
nie chce. Pokazała mi jakieś przedmioty. Fiolki z jakąś cieczą.
Najgorsze nie były jej sińce na całym ciele, ale jej oczy. Były
takie same jak moje, tylko pozbawione uczuć. Zwróciła się do
mnie, nazywając mnie Pauline. A siebie nazwała moją pamięcią.
-
Wiesz, zanim zemdlałaś, powiedziałaś coś...
-
Czekaj. Kiedy weszłam do budynku uczelni, po tym jak spotkałam
Jego... Ona się pojawiła za nim ... Bałam się, więc uciekłam.
- Nim
straciłaś przytomność, powiedziałaś, że nie masz chłopaka,
nikt cię nie kocha i nazywasz się Pauline - powiedział smutny.
- Muszę
się dowiedzieć prawdy, pomożesz mi? Chce znaleźć wszystkie
miejsca z moich snów.
- tak.
Pomogę, ale jeśli będzie ci coś zagrażać, zabiorę cię
stamtąd, wbrew twojej woli.
-
Dziękuję - uśmiechnęła się lekko.
Nadzieja.
Mam dziwną obawę, że kiedy to wszystko wróci do normy, nie
będziemy czuć tego do siebie.
Następnego
dnia Shin nie poszła na uczelnię, tylko razem ze swoim chłopakiem
skierowała się do pierwszego miejsca ze snu. Zaniedbany plac
zabawa, a kawałek dalej przyrdzewiałą fontanna. Zadaniem NamJoon'a
było określenie położenia najbardziej podobnej lokalizacji do tej
ze snu. Postanowił, że zrobi dla niej wszystko. Jednak wbrew jej
woli, sprawdził nieznane dla niego nazwy specyfików. Dlaczego wbrew
jej woli? Ponieważ JiKyo chciała zrobić wszystko powoli.
-
Sprawdziłem te nazwy. Przepraszam – powiedział, kiedy wysiedli z
jego samochodu.
- I co
Znalazłeś? - powiedziała spokojnie, nie będąc na niego zła.
- To
różne rodzaje insuliny, które są stosowane przy złych poziomach
cukru.
- Czyli
diabetyk, tak?
-
Zgadza się – podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- „Nie
odrzucaj siebie”. Czyżbym była chora? - spojrzała na niego.
- Nie
sądzę. Nawet jeśli, to i tak cię będę kochać – złożył
delikatny pocałunek na jej czole.
-
Chodźmy – uśmiechnęła się lekko.
Chłopak
zaprowadził szatynkę w określone miejsce, obserwując stan Ji,
która nagle się zatrzymała, spoglądając na dwie huśtawki, które
lekko poruszały się na wietrze. Mrugnęła i jej źrenice
poszerzyły się. Na jednej z huśtawek siedziała Ona. Rozpłakana i
załamana. Shin przestała słyszeć dźwięki otoczenia, a szum i
jej serce zaczęły ją irytować. Wyplątała rękę z uścisku
blondyna i z wahaniem podeszła do blondynki.
-
Dla... dlaczego płaczesz? - zapytała niepewnie.
Chociaż
te otoczenie nie było dokładnie jak w jej śnie, to było podobne.
I chyba dlatego dziewczyna mogła ją zobaczyć.
- Nikt
mnie nie kocha.... jestem brzydka... i …
-
Chora, zgadza się? - przerwała jej.
-
Tak... mama miała rację...
- Nie
ma racji! - podeszła do niej i dotknęła jej ramienia.
To był
błąd. Została odepchnięta przez bardzo dużą się, której nie
widziała źródła. Upadła na ziemię, zamykając oczy i słysząc
w głowie różne głosy. Starała się cokolwiek wyłapać. Otwarła
gwałtownie oczy, kiedy usłyszała nazwisko.
-
Pauline Stein – powiedziała na głos.
Usiadła
i dostrzegła lekki uśmiech na twarzy blondynki, która zniknęła
wraz z mrugnięciem powiekami. Podszedł do niej zmartwiony Kim i ją
przytulił.
- Ji.
Nic ci nie jest? - zapytał i pocałował ją delikatnie.
-
Oppa... już wiem, co musimy zrobić...
- Tylko
bądź bardziej ostrożna...
Shin
opuściła głowę. Czuła smutek, że go straci.
-
Mówiłaś w obcym języku – powiedział nagle.
-
Jakim?
-
Polskim. Sprawdziłem.
- Ona
jest Polką o niemieckim nazwisku.
Soul.
Odkąd
wróciliśmy, Ji była czym zdołowana. Wręcz przygnębiona. Kiedy
spoglądałem w jej oczy, miałem wrażenie, że zaraz się
rozpłacze, co sprawiało, że moje serce bolało. Nigdy nie byłem
tak zakochany, jak obecnie. Zachowywałem się bardzo ostrożnie i
nie wiem, dlaczego byłem taki delikatny. Zawsze byłem wariatem,
który chciał tylko zabawy. Widocznie ona mnie zmieniła. Gdybym
miał ja teraz stracić, pewnie bym się zabił.
Obecnie
jej głowa spoczywała na moich udach. Gładziłem delikatnie ej
włosy, a znajdowaliśmy się w moim pokoju, w dormie mojego zespołu.
Powiedziałem rano menadżerowi, że mam dziewczynę i nie będę
tego ukrywać. Zgodził, co mnie zdziwiło.
-
NamJoon...- zaczęła niepewnie.
-
Słucham cię? - uśmiechnął się lekko.
Ji już
chciała coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Hoseok, który
uśmiechał się szeroko. Usiadł między nimi, kiedy szatynka
podniosła się.
-
Zamówiliśmy pizzę. Zjesz z nami, Ji? - objął ją ramieniem.
Przez
chwilę, zapomnę o tym.
- Czemu
nie – uśmiechnęła się lekko.
Szatyn
złapał ją za rękę i pociągnął do salonu, gdzie siedział
reszta zespołu. Grali na konsoli, śmiali się i wszyscy mieli
szeroki uśmiech na twarzy. Najstarszy z nich, Jin leżał na
kanapie, przez co pozostali siedzieli na ziemi.
Kiedy
rozległ się dzwonek, Jung zostawił dziewczynę na kanapie i
pobiegł do drzwi, a za nim pozostała piątka. Postanowili oni
wszystkie pudła z pizzą i butelki na stoliku. Blondyn korzystając
z okazji, szybko usiadł obok Shin i przytulił ją. Dobrze wiedział,
do czego byli zdolni jego przyjaciele. Nagle podszedł do nich niższy
blondyn, którego twarz przypominała cukierka, raczej była tak
słodka.
- Wy
jesteście razem? - zapytał i wszystkie spojrzenia padły na nich.
- Tak.
I co z tego? - powiedział, a dziewczyna się zarumieniła. - I
NIE TAE! NIE DOSTANIESZ DARMOWEGO PORNOLA!
- A
wiesz, jak bardzo tego chciałem! Ranisz Hyung! - wrzasnął z
kuchni.
- Nie
przejmuj się, ci tu wszyscy są debilami...
- A ty
jesteś jednym z nich – uśmiechnęła się, ale opuściła głowę.
- Ji?
- Chyba
cudownie jest mieć przyjaciół... - szepnęła.
- Ji! -
potrząsnął nią.
-
Are... - spojrzała zdziwiona. - Przysnęłam...?
- Chyba
tak – westchnął.
NamJoon
pocałował ją delikatnie i przytulił. Wdychał słodki zapach jej
włosów i uśmiechnął się. Było to lepsze niż jakikolwiek
narkotyk. JiKyo poczuła się lepiej w towarzystwie chłopaków,
przestała zaprzątać sobie głowę kolejnymi posunięciami. Przez
chwilę chciała się dobrze bawić i spędzić czas ze swoim
chłopakiem. Uśmiechała się i często śmiała, co poprawiło
humor Kim'a. Dziewczyna potrafiła nawet ograć Sugę w jego
najlepszej grze, za co przegrany poszedł do sklepu po słodycze.
Niestety, kiedy wrócił, Shin spała w objęciach chłopakach na
kanapie. Reszta w ciemności oglądała jakiś horror. YoonGi schował
przed chłopakami słodycze i dołączył d o nich. Było już późno,
więc NamJoon zabrał dziewczynę do pokoju i położył na swoim
łóżku. Ściągnął koszulkę, po czym zajął miejsce obok niej i
przykrył siebie oraz ją pościelą.
Dlaczego
tak się boję, że cię stracę? Za bardzo się zakochałem, ale
dobrze mi z tym. Chciałbym teraz wziąć zeszyt i pisać. Napisałbym
dla niej wszystko, jednak moja ręka dalej była w gipsie Jednak za
tydzień będzie już w porządku. Niestety jeszcze rehabilitacja z
ręką, że też ta psychopatka mnie tak urządziła. Ale! Gdyby nie
ona, nie poznałbym Ji, odgarnąłem włosy z jej twarzy i założyłem
kosmyk włosa za ucho. Ukrywała coś, co ją bolało i muszę się
dowidzieć co to takiego.
Nagle
blondyn poczuł za sobą coś mrocznego, takiej negatywnej energii
nigdy nie czuł. Dosłownie przerażała go.
- Jeśli
ją kochasz, przeczytaj germańskie legendy, a kiedy wróci, kochaj
dalej – usłyszał żeński, smutny głos.
Przełknął
ślinę i odwrócił się niepewnie. Jego źrenice rozszerzyły się,
spoglądając na blondynkę. Miała lekki uśmiech, a jej oczy były
puste. Również emanowała tą złą aurą. Szatynka kichnęła,
przez co Kim spojrzał na nią. Pogłaskał po policzku, a kiedy
spojrzał na ducha, nie było go. Przestał się bać.
Wróci?
Do czego?
Telefon
JiKyo był wyciszony i znajdował się głęboko w jej torbie. Kiedy
się rano obudziła, drugie łóżko zostało zajęte przez Kookie'a,
który spał w najlepsze. Szatynka wstała ostrożnie z łóżka i
zabrała swoje rzeczy. Wyszła cicho z pokoju i skierowała się do
wyjścia. Nie zwracał na nic uwagi. Chciała wrócić do domu i
zostać sama.
Kiedy
się obudziłem, Ji już nie było. Oczywiście wystraszyłem się i
zacząłem jej szukać po całym dormie. Wtedy Jin mi powiedział, że
widział ją, kiedy wychodziła. Wróciłem do pokoju i zacząłem
szukać telefonu, który znalazłem pod łóżkiem. Zadzwoniłem od
razu do dziewczyny. Powiedziała, że wrócił do domu, ponieważ
chciała się odświeżyć i przespać, ale nie chciała, żebym się
obudził i nie chciała sprawiać problemów, ponieważ czuła
niechęć od jednej osoby. Powiedziałem, że przyjadę popołudniu i
ma dobrze odpocząć. Sam doprowadziłem się do porządku oraz cały
pokój, budząc przy okazji Kookie'go. Usiadłem na łóżku i
westchnąłem. Wyciągnąłem spod łóżka laptop i zacząłem
przeszukiwać sieć, czytając germańskie legendy. Jedna z nich
powaliła mnie dosłownie.
„Wander/Reisende
Seele” - z języka niemieckiego „Wędrująca dusza” lub
„Podróżująca dusza”. Według legendy, kiedy dwie podobne do
siebie dusze, które w tym samym momencie cierpią, potrafią
zamienić się miejscami. Jednak to tego jest potrzebny pewien zbieg
okoliczności. Serca ciał muszą zatrzymać się na 13 sekund.
Zamieniając „Pojemniki”, dostają drugą szanse na odnalezienie
szczęścia.
Wszystko
uderzyło we mnie jak tornado. Przełknąłem ślinę. Skoro JiKyo
jest tu, znaczy, dusza Pauline jest w ciele Shin, to w ciele Pauline
jest JiKyo. To ja kocham Pauline? Na to wygląda. Tylko co takiego
zdarzyło się w jej życiu?
Szatynka
leżała na ziemni pod oknem, które sięgało od samego sufitu do
podłogi, a długie było nie więcej niż na dwa metry. Widok zza
okna był na las i oczko wodne w jego środku. Jednak dziewczyna nie
wpatrywała się w krajobraz, tylko spała. W końcu mogła normalnie
zasnąć i nie śniła żadnego koszmaru. Jednakże wracając od
chłopaka, nie miała ubranej kurtki i obecnie temperatura jej ciała
rosła.
Do jej
pokoju wbiegł zdyszany i wystraszony NamJoon, na którego ramionach
znajdowały się jeszcze drobne płatki śniegu, a w ręce trzymał
jej kurtkę. Podbiegł szybko do niej i próbował obudzić.
Potrząsnął ją mocniej i wety zaczęła się budzić. Błądziła
wzrokiem po otoczeniu, czekając, aż wszystko stanie się
ostrzejsze.
-
NamJoon? - zapytała.
- Tak,
to ja. Co się stało? Jesteś całą rozpalona. Czemu nie zabrałaś
kurtki?
-
NamJoon, przepraszam. Zapomniałam. A tam tak sypało – wtuliła
się lekko w jego ciepłe ciało. - Tak bardzo się boje, że cię
stracę przez to wszystko – rozpłakała się.
- Ja
już wiem wszystko i nie zostawię cię. Obiecuję Ci to... Pauline.
-
NamJoon...- spojrzała na niego zdziwiona.
-
Wyjaśnię ci, kiedy poczujesz się lepiej.
-
Zostań ze mną... - szepnęła i zamknęła oczy,, zasypiając nie
mal od razu.
Blondyn
położył dziewczynę na łóżku i otulił szczelnie pościelą.
Rozebrał z siebie ubrania wierzchnie. Zszedł na dół, gdzie
porozmawiał z matką dziewczyny o stanie jej zdrowia, przeziębiła
się i leżała w łóżku z gorączką. Przemilczał wszystko na
temat osoby Pauline. Kobieta zmartwiła się bardzo stanem córki i
czym prędzej poszła po leki, chłopak wrócił do sypialni, gdzie
usiadł na łóżku chorej, głaszcząc jej policzek.
Po
jakimś czasie matka dziewczyny przyniosła dla obojga ciepłej
herbaty i leki dla córki. Zostawiła parę samych i wróciła do
swoich zajęć. Szatynka obudziła się i napiła herbaty, przy
okazji zażyła leki.
Położyła
się ponownie i zasnęła, jednak nim odpłynęła, pociągnęła go
do siebie. Chłopak zaśmiał się cicho i położył się obok,
tuląc ją do siebie. Pogłaskał jej ciepły policzek i uśmiechnął
się lekko.
Shin
obudziła się w środku nocy, czując się o wiele lepiej. Pokój
był skąpany w ciemności, ale delikatne światło wdzierało się
przez okno, które przez już grubszą warstwę śniegu. Dziewczyna
spojrzała na blondyna, który leżał obok, spiąć z otwartą
buzią. Uśmiechnęła się, ale kiedy dostrzegła jego rękę
spoczywającą pod jej piersiami, pocałowała go delikatnie i
zepchnęła z łóżka.
-
Zboczuszek – zaśmiała się.
- Za co
to? - jęknął, masując sobie głowę.
- Za
to, że jestem takim zboczuszkiem – przysunęła się do niego i
dała mu dłuższego buziaka.
- Osz
ty! - podniósł się i zaczął ją łaskotać.
Ji
zaczęła się śmiać, tak bardzo, że nie potrafiła po chwili
złapać oddechu. Chłopak złapał ją jedną rękę za nadgarstki i
uniósł nad jej głowę. Drugą ręką łaskotał jej boki.
Przestał, kiedy widział jej całą czerwoną twarz. Dał jej
dłuższego buziaka i uśmiechnął się szeroko.
-
Jesteś niemożliwy – powiedziała uśmiechnięta.
- No
wiesz, w końcu jestem jednym z tych debili – zaśmiał się.
-
Możemy porozmawiać, dlaczego nazwałeś mnie Pauline? - pogłaskała
go po policzku.
-
Jasne.
Blondyn
usiadł normalnie i spojrzał na podłogę.
-
Wczoraj, kiedy zasnęłaś i zaniosłem cię do pokoju, położyłem
się obok. Po chwili nim zasnąłem, pojawiła się Ona. Raczej jej
duch. Była dokładnie taka jak opisywałaś. Usłyszałem jej głos,
kazała mi sprawdzić germańskie legendy. Dzisiaj rano je
sprawdziłem. Według jednej z tych legend, dwie dusze zamieniają
się miejscami, kiedy cierpią. Idą drogą dedukcji, w ciele JiKyo,
jesteś ty Pauline – spojrzał na nią.
- Teraz
rozumiem, dlaczego tak się bałam, że cie stracę... - usiadła z
puszczoną głową.
-
Kochanie...
- Kogo
ty kochasz...? Mnie czy JiKyo? - zapytała załamana.
-
Ciebie! Ja nie przywiązuje wartości do urody. Kocham cię, tak jaka
jesteś w środku – ujął jej twarz w dłonie.
Po jej
policzkach spływały łzy, po raz kolejny poczuł, że jego serce
coś ściska. Pocałował ją delikatnie, zamykając oczy i
delikatnie wycierając jej łzy kciukami. Kiedy czuł, że jest już
spokojna, odsunął usta od niej. Przytulił ją mocno i głaskał po
włosach.
-
Sprowadzę cię tu. Całą i zdrową – cmoknął ją w gółkę.
- Pierw
trzeba ją znaleźć, tylko jak? - spojrzała na niego.
- Znamy
jej imię i nazwisko, musi coś być w internecie. Znasz przecież
ten język – skinął głowę w kierunku laptopa.
- Tylko
jest jeden problem. Rodzina Ji – przygryzła wargę.
- Z tym
nie będzie problemu – do pokoju weszła jej matka.
-
Umma... - szepnęła.
- Ja
już podejrzewałam to od dawna. Więc nie będę cię zatrzymywać.
Moja siostra miała podobną sytuację – pogłaskała ją po
głowie. - Będziesz mogła z nami zamieszkać, nie chcę, byś się
poddała tak jak moja siostra.
Szatynka
rozpłakała się i wtuliła w kobietę. Dobroć od kobiety, która
nawet jej nie zna, to jakiś sen.
-
Znajdźcie moją córkę, a zabiorę was tam – powiedziała
uśmiechnięta.
Następnego
dnia wieczorem, pani Shin zabrała swoją córkę i Kim'a do Polski,
gdzie w szpitalu św. Jana Pawła II na oddziale diabetologicznym
przebywała Pauline. Trochę całej trójce zajęło znalezienie tego
miejsca, a dla blondyna było to dziwne, że był tam rozpoznawalny.
W końcu
znaleźli blondynkę, która znajdowała w jednej z sal, siedziała
na dosyć szerokim parapecie i ze słuchawkami w uszach spoglądała
zza okno na las. Odwróciła się w stronę swoich gości i od razu
zeszła z parapetu. Obie przestały słyszeć dźwięki, tylko bicie
ich serc, było tak podobne i równe. Wystawiły w swoją stronę
rękę, tylko opuszki ich palców się przetarły i obie upadły na
ziemię.
Chłopak
podniósł blondynkę, a starsza kobieta swoją córkę.
-
Pauline, wszystko w porządku? - zapytał.
Obie
były nie przytomne, ale po chwili powieki Stein się otwarły.
-
NamJoon...? - szepnęła.
- Tak.
To ja – uśmiechnął się.
-
Zabije cię – uśmiechnęła się.
- Co?!
Dlaczego?! - zdziwił się.
- Że
nie całowałeś ją – zaśmiała się.
- Mamo?
Co się stało? - zapytała szatynkę.
-
Kochanie, opowiem ci wszystko w domu – przytuliła swoją pociechę.
Pół
roku później...
Blondyn
wszedł właśnie do mieszkania, rzucając torbę z siłowni na
podłogę. Wydarzenia sprzed pół roku sprawiły, że nie mieszka
już razem z zespołem, jednak jest jego aktywnym członkiem. Wszyscy
fani dowiedzieli się o tym, że jeden z celebrytów ma dziewczynę
nie-sławną, nie-Azjatkę. Jednak uszanowali to.
-
Wróciłem! - oznajmił na głos.
Z
pokoju wybiegła blondynka i rzuciła mu się na szyję. NamJoon
ucałował delikatnie jej usta i uśmiechnął się.
-
Stęskniłam się – uśmiechnęła się.
- Ja
też. Zrobiłaś obiad? Konam z głodu – zaśmiał się.
Pauline
odsunęła się i poszła do kuchni.
-
Głodomór...
- Bo za
dobrze gotujesz – poszedł za nią. - Jak było na studiach?
-
Całkiem dobrze. Zaliczyłam pracę na dziewięćdziesiąt dwa
procent – oznajmiła, zaglądając do garnka.
Kim
przytulił ją od tyłu i zajrzał również.
- Uoh!
Zrobiłaś ten barszcz! - ucieszył się.
- Z
przepisu babci – uśmiechnęła się.
-
Uwielbiam twoją kuchnie – musnął ją w kark.
AWWW genialne
OdpowiedzUsuńi międzynarodowe wątki
suuubcio :D
Nie pisałam jeszcze czegoś takiego, więc w końcu nadszedł czas xD
UsuńTo...nie potrafię tego opisac. Piszesz bardzo pięknie, a fabuły są bardzo rozbudowane i strasznie mi się to podoba, ale...no właśnie jest jedno ale. Czasami zjadasz wyrazy lub piszesz dość dużo błędów, ale rozumiem to, bo piszesz po nocach i to normalne, że człowiek się myli. Twoje opowiadania są naprawdę piękne i dziwię się, że TO dla ciebie jest oneshot...moja są krótki, głupie i takie...fu. Piszesz super. Oby tak dalej i czekam na swojego Suge ;^;
OdpowiedzUsuńZjadam słowa, nie dlatego, że pisze po nocach, ale wysoki poziom glikemii muli mi głowę, a mimo wszystko chcę pisać. Miałam to rozdzielić na części? Raczej nie, bo to by było trochę dziwne. Przynajmniej dla mnie.
UsuńTak dzisiaj będę go pisać, bo wczoraj nie miałam siły.
Dawno mnie tutaj nie było x.x Niestety brak czasu robi swoje ;-; Mówiłam ci już, że znacznie się poprawiłaś w pisaniu? Teraz piszesz o wiele lepiej niż na początku. A ten shot...był po prostu wspaniały! *-* Przeważnie nie przepadam za wątkami fantastycznymi w scenariuszach. Jakoś nie pasuje mi to do k-popu (pomińmy fakt, że i mi zdarza się pisać takie połączenia), ale tutaj to przeszłaś samą siebie. Na pewno będę wracać w przyszłości do tego OS, bo to jeden z niewielu fantasy kpopowych, jakie mi się spodobały. Nie przynudzałaś czytelnika zbyt długimi opisami, długość scenariusza jest jak dla mnie w sam raz. Po prostu wspaniale! I to jeszcze z Potworkiem ta wspaniała treść <3 Wiedz, że jestem w niebie dzięki tobie! Stwierdzam, że zdecydowanie warto było zacząć czytać to przed snem mimo późnej pory. Co tam, że jest po pierwszej, a miałam zasypiać jakieś 40 minut temu xD
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej twoich prac i liczę na to, że będą one tak wspaniałe jak ta ^^
Życzę wiele weny!
www.shakeupmyheart.blogspot.com
Zabić mnie to mało. Miałam ładny komentarz i zamknęłam sobie kartę, przez klawiaturę.
UsuńTak więc, dawno cię tu nie było, ale to nie problem. Sama uważam, że nie jestem jakąś lepszą pisarką, ponieważ ciągle mi czegoś brakuje. Czasem nawet myślę, że nie nadaję się do tego.
Co do tego one-shota mam pewne plany, ponieważ on jest wspaniały prequelem i myśl, że ukulać z tego ładne opowiadanie o magii. Jeszcze to przemyślę, ale myślę, że się uda.
Ostatnio czytałam twojego bloga. Miałam przeczytać Monstera, ale zapomniałam bo pisałam LS.
wybaczysz?
Tak, racja, dawno mnie nie było x.x Niestety, szkoła daje w kość, dopiero teraz miałam luźniejszy tydzień x.x
UsuńSama też nie mam się za dobrą pisarkę, więc doskonale rozumiem, co masz na myśli ^^
Jeśli z tego, co tu zaprezentowałaś wyjdzie coś więcej to ja będę w niebie *-* Jeju, teraz to będę czekać z niecierpliwością xD
Jasne, że wybacze ^^ Ja mam nadzieje, że ty wybaczysz mi to, że rzadko tutaj zaglądam x.z
Oczywiście ♥
UsuńPostaram się, jak najszybciej napisać część 1. Chociaż o będzie delikatne, fantasy i może odbiegać od tego w pewnym stopniu.
To było. To było. Łał. Urocze.Niesamowite. Wspomniałaś o moim kochanym najukochańszym YoonGi'm! I love you normalnie baby :D
OdpowiedzUsuńTak. Mam coś w sobie. A wiesz że czytając to przyszło mi tak niesamowicie dużo pytań do głowy na temat mej osoby i relacji z tobą? Czemu ty mnie zmuszasz do myślenia o uczuciach?! Ty potworze! Ale i tak cie kocham :*
Przepraszam że nie pisałam nic wcześnie, ale znasz mojego lenia. I wiedz że nawet ty nie jesteś w stanie mnie zmusić do pracy... No chyba że szantażem. Ale ty takiego szantażu chyba jeszcze na mnie nie wymyśliłaś, co nie :D
W os wyłapałam kilka literówek, ale oprócz tego, wszystko się zgadzało.
Nie mogę się doczekać na więcej, więcej, więcej tego co piszesz.
Pozdrawiam,
Twoja Umma :*
Do niczego cię nie zmuszam i nie będę zmuszać.
UsuńLiterówką są zawsze, nic nie jest idealne. Zobaczysz, nie raz się pomylę.
Zanim coś napiszę to trochę minie. Dobrze wiesz,że nie bardzo się czuje...
Aww *.* Uwielbia Cie kobieto~!! piszesz niesamowicie <3 czytam wszystko co wstawisz ^^ weny~!!! <333 *.*
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym one shocie *Q*. On był taki słodki... Cieszę się, że Rap Monster nie pozostawił Pauline mimo iż jej ciało się zmieniło. Jak ty w ogóle mogłaś wpaść na tak cudowny pomysł, podziwiam cię. Mam nadzieję, że wiesz o tym. Pozniej albo zaraz przeczytam rozdział pierwszy, więc oczywiście masz się spodziewać komentarza :3 Jejku nie umiem się doczekać i mam ochotę go teraz przeczytać *.*
OdpowiedzUsuńWENY MIŚKU <3
Powiem ci tak. Zaczęłam pisać w zeszycie i tak jakoś wyszło. Nawet fajnie. Mi się bardzo spodobało takie delikatne fantasy. Podziwiasz mnie, jak od miesięcy tu nie zaglądałaś. To boli T.T
UsuńAż tak cię wciągło nasze opko, że wróciłaś do mnie xD