21.11.2015

|Wandering Soul.| - ONE-SHOT.

N/A: W tym ONE-SHOTcie występuje kilka kolorów. Dlatego też już na wstępnie wyjaśnię je. Zielony – głos serca, źródło: internet. Fioletowy – koszmary, zjawa. Czerwony – przemyślenia głównych bohaterów.
Pracowałam nad tym OS trochę czasu, wiem, że zdarzą się błędy, ale jestem tylko człowiekiem, który ma ostatnio wiele problemów na głowie. Miłego czytania ♥ 
Uwaga! Wszystkie rzeczy w tym opowiadaniu są wymyślone przez autorkę.


Memory.
Młoda blondynka siedziała na zimnych kafelkach, na których znajdowały się mokre ślady i różne ubrania. Dziewczyna owinięta była większym ręcznikiem, który miał odcień granatu. Miała na sobie czarną przemoczoną bieliznę, a z jej długich blond włosów spływały krople wody.
Pusty wzrok blondynki zawisnął na którymś punkcie w przestrzeni. Jej tęczówki straciły naturalną barwę, przez co jej wzrok był chłodny i obojętny. W dłoni dziewczyny znajdowała się strzykawka, której igła była wbita w żyłę. Pojemnik, w którym znajdowała się substancja, był już pusty, a na wewnętrznej części łokcia pojawił się ciemnofioletowy siniak.
Nagle oczy blondynki zaczynały się zamykać. Dłoń, w której trzymała strzykawkę, osunęła się w dół, przez co igła wykonała na jej ręce sport ślad. Tuż za ręką słabnącej dziewczyny ruszyło bezwładnie jej ciało, które znalazło się na ziemi.


Powieki dziewczyny powoli się otwierały. Zielone tęczówki błądziły po białym pomieszczeniu, poszukując czegoś konkretnego, ale same nie wiedziały dokładnie czego. Jednak jej wzrok błąkający się po pomieszczeniu znalazł się na oknie.
Szatynka usiadła, odsłaniając sobie koszulkę z pidżamy. „Zasłoną” była śnieżnobiała pościel, która po chwili znalazła się w nogach łóżka. Jej cera była strasznie biała, jak cała skóra, która wyraźnie podkreślała jej kości. Zielonooka podeszła do okna i dotknęła dłonią szyby, Która była dosyć chłodna. Wyostrzyła lekko wzrok, chcąc przyjrzeć się ludziom, chodzącym między alejkami. Czuła się obca. Jakby nie była ich częścią. Wróciła na łóżko, gdzie zaczęła myśleć, jak znalazła się w tym miejscu? Była w szpitalu? Dlaczego? Dlaczego nic nie pamięta? Nawet jak ma na imię i kim jest?
Kiedy pacjentka siedziała na łóżku, ktoś wszedł do pomieszczenia, ale od razu je opuścił. Wtedy po policzkach szatynki spłynęły łzy. Poczuła, iż wydarzyło się coś bardzo strasznego. Pustka, smutek, a nawet rozpacz zaczęły doprowadzać ją do szału. Zaczęła się trząść, a na jej czole pojawiły się krople potu. Dodatkowo czuła, jak żyłka na jej czole zaczęła boleśnie pulsować.
Podszedł do niej mężczyzna w fartuchu. Widząc jej stan, poprosił o leki uspokajające, po których dziewczyna leżała spokojnie. Lekarz sprawdzał jej stan fizyczny, ale komentował wszystko bardzo pozytywnie. Oceniając jej kończyny, mówił, że wszystko bardzo dobrze się zrosło, a skoro podeszła sama do okna, to nie będzie konieczna pełna rehabilitacja.
Do sali weszła dobrze zbudowana, z krągłościami brunetka, która również miała na sobie bialutki kitel. Zaczęła od rozmowy z lekarzem, po czym usiadła na krześle obok łóżka i uśmiechnęła się ciepło do zielonookiej. Pani doktor, a raczej pani psycholog zaczęła zadawać pacjentce pytania, na które padały tylko odpowiedzi, nie wiem lub nie pamiętam. Kiedy kobieta opowiedziała szatynce o wypadku, o niej i jej rodzinie w oczach młodszej było nie tylko zdziwienie, niedowierzanie, ale i wyglądała, jakby ktoś opowiedział jej historie z kosmosu. Mrugnęła zdziwiona, czując, że to nie prawda, że to nie jej historia.
Psycholog wstała i westchnęła. Powiedziała jedynie, że ma amnezję wsteczną i wezwie jej rodziców. Podała jej pilot i na jej twarz wrócił uśmiech. Rzuciła na dowidzenia krótkie „odpoczywaj” i wyszła. Kiedy dziewczyna została sama, spojrzała na pilot, który miała w dłoni i po namyśle włączyła telewizor wiszący na przeciwnej ścianie. Przerzucała kanały, szukając czegoś interesującego, aż zatrzymała na programie muzycznym. Położyła się wygodnie i wpatrywała w sufit, który był dla niej niebem, ponieważ opuszczenie pomieszczenia nie wchodziło w grę. Kiedy męski zespół zaczął śpiewać coś w stylu ballady, zaczęła zasypiać.

Następnego dnia, przed godziną dziewiątą, tuż po obchodzie lekarzy, pojawiło się starsze małżeństwo w sali młodej pacjentki. Byli załamani, że ich córka ich nie pamiętała. Szatynka w ich towarzystwie czuła się dobrze, czuła też bijącą od nich troskę i miłości. Nagle ogarnęło ją uczucie, że nigdy nie zaznała takiego uczucia od strony matki.
- Mamo... - odezwała się niepewnie.
- Słucham kochanie? - uśmiechnęła się czule kobieta z widocznymi zmarszczkami na twarzy.
- Kupiłabyś mi parę rzeczy – zapytała.
- Oczywiście kochanie – wyciągnęła z torebki notes i długopis. - Jutro twój brat przyjedzie z twoim telefonem.
- Mam brata? - zapytała.
- Tak. Shin SooYeong. Jest starzy od ciebie o cztery lata - odezwał się mężczyzna, którego czas też nie oszczędzał.
- Przepraszam... - spojrzała w bok. - Ale jak ja się nazywam?
- Shin JiKyo – odpowiedział jej ojciec.
Dziewczyna przytaknęła i zaczęła pisać proste rzeczy na kartce. Od ubrań, rzeczy do higieny do kilku zeszytów, długopisów i bloku do rysowania. Małżeństwo przeczytało uważnie listę życzeń córki i nie mieli nic przeciwko. Zdziwiło ich tylko jedno słowo, które było zapisane w innym języku. „Dusza”. Myśleli, że to coś z języka angielskiego, ale szybko przestali się tym interesować.
Państwo Shin nawet nie zwracali uwagi, iż ich córka ma problemy z mówieniem. Nim weszli do sali, lekarz uprzedził ich o stanie pacjentki. Jego diagnoza mówiła też o zmianie koloru jej tęczówek. Barwnik i spora ilość tlenu po otwarciu czaszki sprawiła, że jej tęczówki zmieniły się z koloru piwnego na kocie. Nie rozmawiali o tym z córką, ponieważ i tak bardzo się cieszyli, że wszystko dobrze było z ich aniołkiem.

Tego samego dnia wieczorem, kiedy rodzice przynieśli jej ubrania i inne rzeczy, o które prosiła ich rano rodziców, przebrała się w świeżą pidżamę i miała zamiar przeczytać książkę. Poprosiła pielęgniarkę, by zrobiła jej mocnej herbaty.
Siedział sama w sali i wpatrywała się w niebo, które było obsypane gwiazdami. Nagle do pomieszczenia wszedł lekarz z jej naparem, który postawił na szafce.
- Panno Shin? Czy zgodziłabyś się, żeby łóżko obok zajęła osoba innej płci niż ty? - zapytał.
- Czemu nie? Przecież jestem dorosła – mruknęła.
- Masz tylko dziewiętnaście lat. To nie oznacza, że jesteś dorosła – zwrócił jej uwagę.
- Przepraszam – opuściła głowę.
- Ej! Spokojnie, tylko mi nie płacz – zaśmiał się mężczyzna.
Ponownie została sama, ale nie na długo, ponieważ dwie pielęgniarki wprowadziły nowe łóżko do sali, na którym leżał poturbowany mężczyzna, o prawie białych włosach. Kobiety, mimo że miał poobijaną twarz, chichotały na jego widok, a raczej obecność. Były też zazdrosne, że „dziewczyna z amnezją” dzieliła z nim pokój. Po opuszczeniu pokoju, szatynka od razu napiła się herbaty, po czym zaczęła czytać książkę, co szło jej jak burza. Po skończeniu książki, spojrzała na zegarek. Przeczytała 356 stron w półtorej godziny. Zdziwiona odłożyła książkę na szafkę i dopiła herbatę. Wstał aż łóżka i podeszła do drzwi od łazienki.
Nagle usłyszała, jakby ktoś do niej mówił. Odwróciła się, ale widział nikogo przy drzwiach do pomieszczenia. Niepewnie spojrzała na łóżko „współlokatora”, który mamrotał coś nieprzytomny. Szatynka podeszłą do łóżka mężczyzny i nachyliła się lekko, by usłyszeć cokolwiek, odkładając kubek na szafkę. Ni stąd, ni zowąd oczy blondyna zaczęły się wpatrywać w pacjentkę, która mruknęła zdziwiona.
Przez minutę, wpatrywali się w swoje oczy wzajemnie, kiedy pacjent odepchnął ją, krzycząc, że dziewczyna jest psychiczną fanką. Zielonooka straciła przypadkowo kubek z szafki i wylądowała na ziemi. Do pomieszczenia wbiegł lekarz, który miał tego samego dnia nocny dyżur i od razu pomógł pacjentce wstać.
- Panie Kim, jest pan w szpitali. Bezpieczny – oznajmił doktor, sadzając szatynkę na łóżku.
JiKyo był wystraszona i drżała. Lekarz uspokoił ją, mówiąc, że to tylko pomyłka. Po chwili zasnęła i mężczyzna położył ją, po czym przykrył śnieżnobiałą pościelą. Następnie podszedł do drugiego łóżka.
- Kim NamJoon, zgadza się? - zapytał dla pewności.
- Będę mieć blizny na twarzy? - odparł.
- Czyli zgadza się. A blizn pan nie będzie mieć. Dostał pan ochronę na korytarzu i przed budynkiem. Do tego pomieszczenia może tylko wchodzić ochrona, niektóre pielęgniarki, ja oraz drugi lekarz i współlokatorka z rodziną – wyjaśnił.
- Czy ona jest nieszkodliwa? - zapytał, siadając.
- Dziewczyna ma imię Shin JiKyo. Jest po wypadku samochodowym i cierpi na amnezję. Ma problemy z mową i jest bardzo, ale to bardzo wystraszona całą tą sytuacją – powiedział.
- Rozumiem. Przeproszę ją, kiedy tylko się obudzi. Pana również przepraszam – skinął głową.
- Rozumiem, że to tylko nieporozumienie, więc możemy zapomnieć o tej sytuacji.
- Bardzo dziękuję. Czy możemy przejść do mojego stanu zdrowia? Boli mnie raczej wszystko i huczy mi w głowie – westchnął pacjent.
- Parę siniaków, złamana lewa ręka i prawe kolano. Nie jest konieczna operacja. Wszystko zagoi się w ciągu miesiąca, maksymalnie dwóch. Miesięczna rehabilitacja i wrócił pan do pracy – odpowiedział, spoglądając na kartę przy łóżku.
- Czyli trzy miesiące, co najmniej mam do dupy – skomentował.
- Znam pańską pracę. Teraz będzie miał pan czas na kompozycje i tworzenie tekstów. Wystarczy przejść się po szpitalu i wysłuchać historii pacjentów, które mogą być inspiracją do stworzenia czegoś.
- Przynajmniej tyle – dodał.
- Pielęgniarka przyjdzie z lekami i może pan spać spokojnie.
Po tych słowach lekarz opuścił pomieszczenie i po chwili weszła w starszym wieku kobieta, która podała NamJoon'owi leki, a następnie opuściła pomieszczenie. Pod wpływam tych leków, blondyn zasnął.

Siedziała na ziemi, wsłuchując się krzyków wysokiej blondwłosej kobiety, której słowa naprawdę bolały. Wpatrywała się w swoje zaniedbane dłonie, które miały wiele za sobą.
Słowa „chorej nikt nie zechce”. „jesteś beznadziejna”, „jesteś gruba, brzydka i obrzydliwa” odbijały się echem w jej głowie.
- Nie kochasz mnie... a wręcz nienawidzisz – odparła, czując na swoich policzkach łzy.
- Kocha...
- Gdybyś mnie kochała, nie mówiłabyś takich rzeczy! - wrzasnęła.

Blondyn obudził się wystraszony i spojrzał na współlokatorkę, która siedziała na łóżku, zasłaniając dłońmi twarz. Płakała. Spojrzał na swoją nogę, a następnie ponownie na nią. Obudził go właśnie jej krzyk. Podniósł się i uważając na gips, przeszedł na krzesło, a następnie na jej łóżko. Kosztowało go to sporo wysiłku. Jednak nie mógł patrzeć na to, że kobita płacze, mimo że była mu całkowicie obca. Przytulił ją delikatnie i uspokajał, szepcząc jej miłe słowa. Kiedy do sali wbiegła pielęgniarka, tylko pomachał dłonią, by wyszła. Oczywiście wyszła.
- Spokojnie. To tylko zły sen. Bardzo zły sen – szeptał.
- Przepraszam – jęknęła.
- Spokojnie, przecież nie masz za co. To ja przepraszam. Za to jak cię potraktowałem.
- Wybaczam... tylko... ja wiem, że jestem ci obca, ale... czy mógłbyś się pan... spać obok mnie? Przepraszam, że za bardzo się boje – opuściła głowę.
- Po pierwsze, nie pan tylko NamJoon, Oppa, jak chcesz. Po drugie, to trochę dziwne, bo jak mówiłaś, nie znamy się, ale mogę siedzieć obok – powiedział z początku pewnie, ale później zawstydził się lekko.
- Przepraszam – łkała cicho.
- Już, spokojnie – pogłaskał ją po włosach.
- Dziękuję bardzo – powiedziała.
- Już prawie rano, a dokładnie trzecia nad ranem, więc połóż się i prześpij.
- Dobrze... Oppa – powiedziała niepewnie.
Szatynka odsunęła się i położyła się, a na jej policzkach wbiegły purpurowe rumieńce. NamJoon uśmiechnął się lekko i przykrył ją pościelą. Młoda pacjenta szybko zasnęła, a mężczyzna po chwili poszedł w jej ślady, kiedy oparł się o oparcie.

Ósma rano. Do obchodu lekarzy została niespełna godzina. Pielęgniarka z nocnego dyżuru i sprzątaczka weszły do pomieszczenia. Obie zdziwiły się na ich widok. Pielęgniarka odwiedziła ich w nocy, kiedy usłyszał krzyk. Obie kobiety zrozumiały, co się mogło stać i chwile rozmawiały. W końcu brunetka w kitlu, podeszła do śpiących pacjentów. Delikatnie obudziła chłopaka.
- Dziękuję za uspokojenie jej i proszę wrócić na swoje łóżko, zaraz będzie obchód – powiedziała, uśmiechając się łagodnie.
Zaspany blondyn przytakną i z pomocą pielęgniarki położył się na swoim łóżku, od razu zasypiając., a rozbawiony personel wrócił do wykonywania swoich zadań. To posprzątanie sali, zmianę kroplówek, to przyniesienie śniadania.

Szatynka obudziła się tuż po obchodzie. Bez problemu zjadła posiłek i przebrała się. Kiedy wychodziła z łazienki, mężczyzna obudził się i usiadł, przeciągając się, ale kiedy coś strzeliło w jego kręgosłupie, jęknął z bólu i położył się.
- Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
- Raczej tak, ale nim wrócę do formy trochę minie – odparł, patrząc w sufit.
- Oppa przynajmniej pamięta... - posmutniała.
- JiKyo-ya! - do pomieszczenia wszedł wysoki szatyn, który był zarówno szczęśliwy, jak i zmartwiony.
- Słucham? - spojrzała na gościa.
- Jestem SooYeong, twój brat. Nawet nie wiesz, jak bardzo się ciesze, że już wszystko z tobą dobrze – przytulił ją.
- Miło mi – szepnęła.
- No tak, masz amnezję – westchnął.
- Przykro mi – opuściła głowę.
- Tylko mi sienie dąsaj – zaśmiał się i odsunął. - Tylko dlaczego musiałem przed wejściem pokazać legitymację? SooYeong chciał jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy dostrzegł Kim'a, który ewidentnie przysłuchiwał się ich rozmowie, udając nieudolnie, że czyta jakiś magazyn plotkarski.
- Ji... czemu jesteś w sali z takim facetem? - zapytał z ogromną niechęcią w głosie.
- Masz coś do tego, kim jestem?! - oburzył się blondyn.
Szatynka złapała się za serce i słyszała tylko powolne bicie własnego serca. Przyciskała dłonie, pochylając się lekko do przodu i otwarła szerzej powieki, a jej źrenice powiększyły się. Ból się rozprzestrzeniał, ciało Shin zaczęło drżeć.
- Ji... - podszedł do niej brat.
- Kim jestem... jestem... taka jestem – szeptała w kółko.
NamJoon zaczął wołać o pomoc, ponieważ nie mógł dosięgnąć guzika pomocy. Po chwili zjawiło się dwóch lekarzy i pielęgniarka. Położyli ją na łóżku i podali jej leki uspokajające. Po chwili zasnęła. Zdziwiony szatyn siedział przy siostrze i spoglądał co jakiś czas na jej współlokatora, który przeglądał jakieś kolorowe czasopisma. Kiedy ich spojrzenia stykały się, obaj marszczyli brwi. W końcu brat pacjentki zostawił na szafce pudełko z jej telefonem i wyszedł. Nie mógł znieść obecności Kim'a, który jakiś czas temu poderwał jego byłą dziewczynę.
Zbliżała się, pora obiadowała, po której blondyna mieli odwiedzić przyjaciele, których nie widział kilka dni. Tęsknił za nimi i było mu przykro, że nie będzie mógł z nimi występować. Do sali weszła kobieta z tacami, w których miała posiłki dla pacjentów, Położyła obie na stoliku obok telewizora i opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Szatynka obudziła się i usiadł zaspana, drapiąc się w tył głowy.
- Gdzie SooYeong? - zapytała samą siebie. - Widocznie zasnęłam...
- Wyszedł jakiś czas temu, nie czekał, ponieważ miał coś w planach – wtrącił NamJoon.
- Rozumiem. Chyba nie byliśmy za dobrym rodzeństwem – skomentował i położyła się.
- W telefonie może najdziesz coś na ten temat – zaproponował.
- No tak.
Shin spojrzała na stolik, gdzie znajdowały się tace z posiłkiem. Pomyślała, że właśnie znalazła sposób, jak się odwdzięczyć sąsiadowi za to, że ją uspokoił w nocy. Wstała i zabrała tace z nazwiskiem mężczyzny, po czym podeszła do niego.
- Głodny? - zapytała.
- Tak, tylko co ty zamierzasz? - zapytał zdziwiony.
- Chciałam się odwdzięczyć za wczoraj. Znaczy,, za to w nocy – spojrzała w bok, a na jej policzkach pojawiły się purpurowe wypieki.
- No dobrze – przytaknął i zrobił miejsce obok siebie.
Dziewczyna wyciągnęła z tacy miskę zupy. Zaczęła karmić blondyna, który podobnie jak ona czuł się niezręcznie. Jednak z jej pomocą o wiele łatwiej mu było skonsumować posiłek. Odłożyła więc pustą miskę i po talerz z makaronem i sosem grzybowym. Już chciała przysunąć widelec pod jego usta, kiedy usłyszała hałas na korytarzu. Wtedy artysta dostrzegł, że ręce Ji drżą.
Nagle do pomieszczenia wtargnęło sześciu mężczyzn. Wszyscy byli rozbawieni. Jeden z nich usiadł obok drugiej pacjentki i szczerzył się.
- Nie wiedziałem, że mają tutaj taki cudowny personel – roześmiał się.
Po chwili wszyscy się roześmiali, a wystraszona dziewczyna upuściła talerz na podłogę i zaczęła się cofać. Była przerażona, co od razu zauważył blondyn. Zaczął krzyczeć na przyjaciół, że są w szpitalu i powinni się zachowywać, a osobę, której najbardziej wystraszyła, uderzył gipsem w głowę. Nie za mocno, ale na tyle by się opamiętał. Wtedy zobaczył łzy w jej oczach.
- Wszyscy na korytarz! Ale już! - wrzasnął.
- Mon... - odparł szatyn.
- Jak powiedział lider, wychodzimy – powiedział najstarszy z nich.
- Dzięki Jin – powiedział blondyn.
- To... to … - mruknęła, czując, że to z niej się śmiali i to niepierwszy raz.
Zabrała pudełko ze swojej szafki i wybiegła z pomieszczenia. Nie zwracając uwagi, że potrąciła osobę, która najbardziej przyczyniła się do jej zachowania. Weszła na dach, gdzie usiadła na ziemi i płakała. Czuła, że to niepierwszy raz ktoś się z niej śmiał. To niepierwszy raz poczuła, że ktoś się z niej nabija.
Spojrzała na pudełko i otarła policzka. Wyciągnęła z niego parę słuchawek i białe urządzenie z napisem Huawei. Włączyła je i włożyła słuchawki. Wybrała jedną z kilku playlist, po czym zaczęła przeglądać kontakty. Niestety, nic jej nie mówiły. Przeszła więc do wiadomości. Jedna grupa nazywała się SeoEeun. Rozmowa była bardzo długa. Czyżby byłyśmy przyjaciółkami? Wiadomości były różnej treści, długości i rodzaju. Jednak głównie obgadywały kogoś i to w bardzo nieprzyjemny sposób. Dowiedziała się też, że była w kimś zakochana i chyba ze wzajemnością. Chłopak miał na imię DaeHyun i był z trzeciego roku.
Czytała dalej, a w jej sercu rodziła się pewność, że to nie ona, że taka nie była.
- JiKyo...? - powiedział NamJoon, kładąc jej dłoń na ramieniu.
Szatynka wystraszyła się i odsunął.
- NamJoon-Oppa... jak ty tu? - zdziwiła się, widząc, że jego noga się unieruchomiona.
- Pomogli mi. A teraz wracajmy do środka. Jest przeraźliwie zimno, a nie masz nic na sobie – założył jej na ramiona swoją bluzę.
- Przepraszam – podniosła się i poprawiła bluzę od chłopaka.
- Nie musisz, ale możesz mi pomóc wrócić do sali i podzielić się ze mną obiadem – zaśmiał się.
- Odechciało mi się jeść, więc możesz wziąć całość – mruknęła.
- Przez Hoseok'a? - zapytał, podnosząc delikatnie jej głowę, trzymając jej podbródek.
- Nie... - przymknęła oczy. - Mam amnezję. A z tego, co czytałam, byłam okropna... jak nie ja… to nie ja! - rozpłakała się.
Blondyn szybko ją objął. Nie chciał, by płakała przy nim, nie lubił tego. Szczególnie że złapał z nią nić zaufania.

Hallucination.
Nie ważne, co robiłam, nie potrafiłam sobie przypomnieć czegokolwiek. Wszystko było tak odległe, obce, nierealne. Miała ważnienie, że całe te życie to jedna wielka baśń. Dla mnie...
Jedynie co dawało mi pewność, że to nie moje życie, to koszmary, które nawiedzały mnie, odkąd się obudziłam. Miała tylko pewność, w którą nikt nie wierzył. Prawie nikt, ponieważ osoba, która nie powinna mieć ze mną nic wspólnego, chciała mi pomóc. NamJoon był moim jedynym przyjacielem, do którego zawsze mogłam się zwrócić. Jeszcze w szpitali pomagał mi z koszmarami, kiedy bałam się zasnąć. On nie jest jak inni. On mi wierzy.
Wszystkie miejsca z moich koszmarów zapisywałam w zeszycie. Chciałam je zapamiętać, ponieważ nic innego mi nie pozostało, tylko iść, na przód. Nie to, że się poddałam. Walczyć mogę dalej, ale na ten moment brakło mi pomysłów.

Szatynka stała przed dużym lustrem. Była naga, skóra blada, podkrążone oczy, niechlujnie ułożone włosy. Rama lustra była w kolorze brudnego złota, z zaokrąglonymi krawędziami. Rama zwierciadła miała wyryte symbole, które były dla niej obce. W lustrze nie było jej odbicia, tylko ciemność, głęboka, nieskończona ciemność. Była przerażająca, ale JiKyo nie miała niczego się bać. Nie miała dokąd uciec.
- Uciec? - usłyszała znany dla niej głos, ale nie potrafiła go zidentyfikować.
Nieoczekiwanie w lustrze pojawiło się odbicie, przez które Sin cofnęła się o krok. Długie blond włosy, zielone oczy, rysy twarzy wyostrzone. Jednakże nie była ona Azjatką. Europejka? Niemka? Tego nie wiedziała. Wystraszyła się, widząc jej oczy. Były identyczne co jej, tylko z jedną różnicą. Oczy blondynki były dosłownie wyprane z uczuć. Wystraszona opuściła wzrok i dostrzegła na wewnętrznej stronie łokcia ciemnofioletowy siniec o bardzo dużym rozmiarze.
- Uciec... - usta „Lustrzanej Zjawy” poruszyły się.
- Kim jesteś...? - jęknęła Ji.
- Pauline... jestem twoją pamięcią.
Europejka wyprostowała rękę i pokazała szatynce zawartość swojej dłoni. Znajdowały się tam trzy trzystu mililitrowe fiolki. Levemir, Humarlog, Novorapid* (nazwy insulin, niewyjaśnione potem).
- Nie odrzucaj siebie... - szepnęła zjawa i zniknęła.
Ji poczuła, jak tysiące igieł boleśnie wbijają się w jej ciało. Z jej gardła wydobył się ochrypły, donośny krzyk. Krzyk bólu i cierpienia.

Ji poderwała się gwałtownie, zmieniając swoją pozycję z leżenia do siadu. Oddychała szybko i płytko, wpatrując się z szeroko otwartymi oczami w swoje dłonie. Dopiero po chwili rozejrzała się po pokoju.
Jasnozielone ścinany z czarnymi wzorami, brązowe meble, pluszaki, telewizor, zdjęcia, na których była ona i podobno jej przyjaciele. Nie wierzyła, po prosty wiedziała. Ci „przyjaciele” odnosili się z dziewczyną jak z jajkiem, ponieważ zależało im na niej. Byli zazdrośni, ponieważ spędzała dużo więcej czasu z kimś, kogo nie znali. Nie powiedziała im, że jej przyjacielem jest Kim NamJoon. Lider zespołu BTS.
Shin przejechała drżącą dłonią po czole, ocierając je z kropelek poty i odgarniając przyklejone do ciała włosy. Pot oblał ją całą, powodując, iż rozpalonemu ciało zaczęło być zimno. Mimo wszystko miała na sobie dużą koszulkę, która zasłaniała jej zbyt krótkie spodenki o kolorze turkusowym, tym samym co koszulka.
Zielone tęczówki zatrzymały się na elektronicznym zegarze, którego cyferki minutnika przeskoczyły. Środek mocy, druga czterdzieści. JiKyo nie chciała już ponownie zasnąć. Powoli i ostrożnie wstała, podchodząc do szafy, z której wyciągnęła świeżą bieliznę i pidżamę o kolorze fioletu.
Poszła szybszym krokiem do łazienki, która mieściła się po drugiej stronie korytarza. Zamknęła drzwi na kluczyk i rozebrała się. Zrobiła dwa kroki w stronę kabiny prysznicowej, ale zatrzymała się. Wpatrywała się przerażona z szeroko otwartymi oczami przed siebie. Potrzebowała prawie minuty, żeby spojrzeć w lustro. Była całkowicie pewna, że w zwierciadle mignęły kosmyki blond włosów. Przełknęła ślinę i czym prędzej weszła pod prysznic, żeby orzeźwiająca woda zmyła z niej klejący się pot i jej drżące ciało się uspokoiło. Bardzo chciała, by ktoś teraz z nią był. Ktoś, kto jej wierzy.
NamJoon...

Blondyn obudził się i podniósł się lekko, podpierając się na przed ramionach. Rozejrzał się po pokoju, który był skąpany w ciemności, a jego przyjaciel i jednocześnie też współlokator spał spokojnie na drugim łóżku. Kim usiadł normalnie i przeciągnął się. Po „wypadku” został mu tylko gips na ręce, który został opisany z każdej strony mazakami o różnych kolorach.
Dlaczego się obudziłem? Czy ja właśnie usłyszałem głos Ji? To on mnie obudził? Jestem pewien, że wydarzyło się coś złego.
NamJoon wyciągnął spod poduszki telefon i ostrożnie, żeby nie obudzić przyjaciela, opuścił pokój, kierując się do kuchni. W zdrowej ręce trzymał komórkę, w której szukał numeru do dziewczyny.
Co o niej myślisz? Kim ona dla ciebie jest? Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Owszem Ji była urodziwa, a jej oczy nieziemskie. Powiem szczerze, podobała mi się podobnie jak i Hoseok'owi, któremu po przeprosinach coś odbiło na jej punkcie. Nie mogłem być dla niej nikim więcej, tylko przyjacielem.
To, co mówiła i w jaki sposób, po prostu mnie potrafiła przekonać do wszystkiego. Nie pamiętała czegokolwiek, a jej koszmary i przeczucia nie odtrącały mnie. Wręcz przeciwnie, chciałem jej pomóc, żeby się uśmiechnęła, szeroko i szczera.
Chłopak oparł się o ścianę w kuchni i wybrał numer do Shin. Nie wiedział, czy śpi, ale chciał wiedzieć, mieć pewność, że nic jej nie jest. Po trzecim sygnale usłyszał jej głos.
- Słucham? - zapytała.
- Wszystko w porządku – zapytał, pomijając przywitanie.
- Raczej tak... Tylko że miałam koszmar... Ona mówiła... - jąkała się strasznie.
- Rano idziesz do szkoły. Spróbuj zasnąć, proszę. Zrób to dla mnie, a jutro cię odwiedzę - uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Dobrze, spróbuję - odparła. - Dobranoc.
- Tak, dobranoc. Kocham cię - mruknął.
Co ja powiedziałem?! Rozłączyłem się i rzuciłem komórkę na stół. Czemu to powiedziałem? Dlaczego pozwoliłem, by uczucia wzięły nade mną górę?! Dzwonić i przeprosić? Co teraz, jak mnie znienawidzi? Na co pójdą te trzy miesiące?!

Komórka wyślizgnęła się z jej dłoni opadła na łóżko. Drugą ręką wycierała ręcznikiem włosy. Jej oczy były szeroko otwarte i wargi miała lekko rozchylone, a świadczyło to o tym, że była zaskoczona w całości wypowiedzianym przez przyjaciela pożegnaniem.
Kocha mnie? Jak... Jak przyjaciółkę?

Szatynka siedziała w samochodzie ojca, który obiecał jej, że zawiezie ją na uczelnie. Przepełniał ją strach, który ukazywał się w postaci wystraszonej twarzy dziewczyny. Mężczyzna widział swoją córkę w lusterku, ale nie odzywał się. Nie podobało mu się, że JiKyo wmyślała takie rzeczy, jak „Nie jestem Shin JiKyo” lub „Nie jestem waszą córką”. Właśnie przez to dochodziło w ich domu do scysji.
Ji wysiadła z samochodu i po krótkim pożegnaniu, poszła w kierunku uczelni. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich studentów, a nawet słyszała ich szepty. Zacisnęła mocno powieki i przyśpieszyła. Po chwili wpadła na kogoś, przewracając się, ale nie spotkała się z ziemią. Otwarła oczy i wpatrywała się w czyjś tors.
- Wszystko w prządku? - usłyszała bardzo melodyjny głos.
Shin spojrzała nieco wyżej i przyglądała się ciemnowłosemu, który obejmował ją w pasie. Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią smutne.
- Słucham? - mruknęła.
Brunet postawił ją normalnie.
- Ji... Kyo... To ty? - zdziwił się. - Masz inne oczy...
- Kim... Kim... Ty jesteś? - zapytała wystraszona i cofnęła się o krok.
- Ji? Nie rozumiem... - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Kim ty jesteś? - zapytała niepewnie.
Chłopak wpatrywał się w dziewczynę z coraz większym przerażeniem. Nagle podbiegła do nich wysoka brunetka, która stanęła między nimi.
- Jung! Nasza Ji straciła pamięć! Nie pamięta, że cie kochała - powiedziała pewnie.
- Kochałam.…? - szepnęła do siebie.
Szatynka poczuła łzy na policzkach. Jej dolna warga zaczęła drżeć. Nie potrafiła wykrztusić z siebie najmniejszego słowa. Tak samo przestała słyszeć cokolwiek, tylko szum i bicie jej własnego serca. Źrenice Ji poszerzyły się gwałtownie, kiedy dostrzegła za brunetem tę postać. Długie blond włosy opadające falami na ramionach. Tym razem nie była naga. Miała na sobie ciemne jeansy, czarną koszulkę z pandą i czarnobiałe trampki, ewidentnie zniszczone przez czas. Na twarzy zjawy był wyraźny smutek wręcz rozpacz.
Pauline... Jestem twoją pamięcią.
Usłyszała w głowie te słowa i dosłownie w jednej chwili cały koszmar minionej nocy powrócił. SeoEeun nie wiedziała, co się dzieje. Rodzice przyjaciółki ostrzegali ją o dziwnym zachowaniu ich córki. Nie sądziła, że jest aż tak źle.
Ji nagle opuściła głowę, przygryzła wargę i odwróciła się na pięcie, ruszając biegiem w kierunku wyjścia. Przebiegła przez cały plac, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego chodzącego koszmaru.
NamJoon...
Podniosła lekko głowę i obejrzała się za siebie, żeby się upewnić, że nigdzie nie ma tej postaci.
- Ji? - usłyszała znajomy głos i zatrzymała się.
Odwróciła się w kierunku, skąd dochodził głos. Nie więcej niż parę metrów dalej, stał NamJoon. Widząc jej łzy, aż coś ścisnęło jego serce. Ona panicznie wystraszona, on zmartwiony i wystraszony. Podszedł do niej i objął szczelnie ramionami. Zacisnął mocno powieki.
- Błagam, nie płacz... - szepnął, zaciskając dłonie na jej kurtce.
- Kim jesteś? - Jung pojawił się obok.
- Przyjacielem Ji - spojrzał na niego.
- Kim NamJoon? - szepnął, po czym powiedział głośniej. - Mógłbyś puścić moją dziewczynę?
Moją dziewczynę?! Znaczy, jego dziewczynę?! Tu ma problem. Ona, Ji nic nie pamięta. Tylko, czemu to mnie tak uderzyło? Przyszedłem tutaj, pod jej uczelnię, ponieważ czułem, że ma problem, jest w niebezpieczeństwie. Przecież wczoraj wyznałem, że ją kocham.
- Nie mam chłopaka... Nikt mnie nie kocha... Jestem Pauline... - powiedziała nagle.
Kiedy blondyn spojrzał w jej oczy, te były puste, wyprane z uczuć. Nie były tak głębokie i delikatne. Powieki Shin zamknęły się i nagle zemdlała, na szczęście Kim złapał ją.
- Co się gapisz! Dzwoń po karetkę!

Miłość to piękne uczucie. Ma się kogoś na kim można polegać, oprzeć się, wypłakać. O takim uczuciu nie powinnam zapomnieć. Nie powinnam! A stało się.
- Ponieważ to nie twoje życie.
Kim jesteś do cholery! - krzyknęłam, całkowicie załamana.
- Głosem twojego serca - odparł.
Tuż przede mną pojawił się śnieżnobiały kot, bez żadnej skazy. Ciemność i biały świecący kocur.
- Tylko nie kocur - oburzył się i parsknął.
Nic z tego nie rozumiem - powiedziałam.
- Nie musisz. Przejdziemy do sedna. W głębi serca wiesz, że to nie twoje życie. Nie zapomina się o miłości. Znajdź odpowiedzi, które jak przypuszczasz, nie będą zbyt miłe. Jednak ON z tobą jest. Zapamiętaj. Tylko uważaj, żeby nie zniszczyć tego życia.

Szatynka uniosła lekko rękę i przetarła sobie oczy. Miała dość już wszystkiego. Irytowało ją w tej chwili wszystko. Dosłownie biel rażąca jej oczy i cisza. Wypowiedziała pod nosem jakąś wiązankę ni miłych słów, po czym usiadła.
- Jak się czujesz? - zapytał blondyn, który siedział obok na krześle.
Spojrzała na niego smutna. Kim otwarł usta, żeby odetchnąć i zacząć mniej przyjemny temat, lecz ku zdziwieniu wszystkiego, czego się spodziewał, poczuł jej delikatne wargi na swoich ustach. Widział na jej twarzy strach, aż jego źrenice się poszerzyły. Położył dłoń z tyłu jej głowy i zaczął ja całować, przymykając powieki. Nagle szatynka się odsunęła i spojrzała w jego ciemne oczy.
- Pomożesz mi poznać prawdę? - zapytała.
- Oczywiście, tylko muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham? - złapała go za rękę.
- Kocham cię. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało, ani nikt mi ciebie odebrał - powiedział pewnie.
- Oppa... - pogłaskała go po policzku. - Ja ciebie też.
- Ji... - szepnął i przytulił ją delikatnie.
- Miałam wczoraj koszmar. Stałam przed lustrem. Nie było mojego odbicia, a po chwili pojawiła się blondynka. Czułam, że ona żyć nie chce. Pokazała mi jakieś przedmioty. Fiolki z jakąś cieczą. Najgorsze nie były jej sińce na całym ciele, ale jej oczy. Były takie same jak moje, tylko pozbawione uczuć. Zwróciła się do mnie, nazywając mnie Pauline. A siebie nazwała moją pamięcią.
- Wiesz, zanim zemdlałaś, powiedziałaś coś...
- Czekaj. Kiedy weszłam do budynku uczelni, po tym jak spotkałam Jego... Ona się pojawiła za nim ... Bałam się, więc uciekłam.
- Nim straciłaś przytomność, powiedziałaś, że nie masz chłopaka, nikt cię nie kocha i nazywasz się Pauline - powiedział smutny.
- Muszę się dowiedzieć prawdy, pomożesz mi? Chce znaleźć wszystkie miejsca z moich snów.
- tak. Pomogę, ale jeśli będzie ci coś zagrażać, zabiorę cię stamtąd, wbrew twojej woli.
- Dziękuję - uśmiechnęła się lekko.
Nadzieja. Mam dziwną obawę, że kiedy to wszystko wróci do normy, nie będziemy czuć tego do siebie.

Następnego dnia Shin nie poszła na uczelnię, tylko razem ze swoim chłopakiem skierowała się do pierwszego miejsca ze snu. Zaniedbany plac zabawa, a kawałek dalej przyrdzewiałą fontanna. Zadaniem NamJoon'a było określenie położenia najbardziej podobnej lokalizacji do tej ze snu. Postanowił, że zrobi dla niej wszystko. Jednak wbrew jej woli, sprawdził nieznane dla niego nazwy specyfików. Dlaczego wbrew jej woli? Ponieważ JiKyo chciała zrobić wszystko powoli.
- Sprawdziłem te nazwy. Przepraszam – powiedział, kiedy wysiedli z jego samochodu.
- I co Znalazłeś? - powiedziała spokojnie, nie będąc na niego zła.
- To różne rodzaje insuliny, które są stosowane przy złych poziomach cukru.
- Czyli diabetyk, tak?
- Zgadza się – podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- „Nie odrzucaj siebie”. Czyżbym była chora? - spojrzała na niego.
- Nie sądzę. Nawet jeśli, to i tak cię będę kochać – złożył delikatny pocałunek na jej czole.
- Chodźmy – uśmiechnęła się lekko.
Chłopak zaprowadził szatynkę w określone miejsce, obserwując stan Ji, która nagle się zatrzymała, spoglądając na dwie huśtawki, które lekko poruszały się na wietrze. Mrugnęła i jej źrenice poszerzyły się. Na jednej z huśtawek siedziała Ona. Rozpłakana i załamana. Shin przestała słyszeć dźwięki otoczenia, a szum i jej serce zaczęły ją irytować. Wyplątała rękę z uścisku blondyna i z wahaniem podeszła do blondynki.
- Dla... dlaczego płaczesz? - zapytała niepewnie.
Chociaż te otoczenie nie było dokładnie jak w jej śnie, to było podobne. I chyba dlatego dziewczyna mogła ją zobaczyć.
- Nikt mnie nie kocha.... jestem brzydka... i …
- Chora, zgadza się? - przerwała jej.
- Tak... mama miała rację...
- Nie ma racji! - podeszła do niej i dotknęła jej ramienia.
To był błąd. Została odepchnięta przez bardzo dużą się, której nie widziała źródła. Upadła na ziemię, zamykając oczy i słysząc w głowie różne głosy. Starała się cokolwiek wyłapać. Otwarła gwałtownie oczy, kiedy usłyszała nazwisko.
- Pauline Stein – powiedziała na głos.
Usiadła i dostrzegła lekki uśmiech na twarzy blondynki, która zniknęła wraz z mrugnięciem powiekami. Podszedł do niej zmartwiony Kim i ją przytulił.
- Ji. Nic ci nie jest? - zapytał i pocałował ją delikatnie.
- Oppa... już wiem, co musimy zrobić...
- Tylko bądź bardziej ostrożna...
Shin opuściła głowę. Czuła smutek, że go straci.
- Mówiłaś w obcym języku – powiedział nagle.
- Jakim?
- Polskim. Sprawdziłem.
- Ona jest Polką o niemieckim nazwisku.

Soul.
Odkąd wróciliśmy, Ji była czym zdołowana. Wręcz przygnębiona. Kiedy spoglądałem w jej oczy, miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze, co sprawiało, że moje serce bolało. Nigdy nie byłem tak zakochany, jak obecnie. Zachowywałem się bardzo ostrożnie i nie wiem, dlaczego byłem taki delikatny. Zawsze byłem wariatem, który chciał tylko zabawy. Widocznie ona mnie zmieniła. Gdybym miał ja teraz stracić, pewnie bym się zabił.
Obecnie jej głowa spoczywała na moich udach. Gładziłem delikatnie ej włosy, a znajdowaliśmy się w moim pokoju, w dormie mojego zespołu. Powiedziałem rano menadżerowi, że mam dziewczynę i nie będę tego ukrywać. Zgodził, co mnie zdziwiło.
- NamJoon...- zaczęła niepewnie.
- Słucham cię? - uśmiechnął się lekko.
Ji już chciała coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Hoseok, który uśmiechał się szeroko. Usiadł między nimi, kiedy szatynka podniosła się.
- Zamówiliśmy pizzę. Zjesz z nami, Ji? - objął ją ramieniem.
Przez chwilę, zapomnę o tym.
- Czemu nie – uśmiechnęła się lekko.
Szatyn złapał ją za rękę i pociągnął do salonu, gdzie siedział reszta zespołu. Grali na konsoli, śmiali się i wszyscy mieli szeroki uśmiech na twarzy. Najstarszy z nich, Jin leżał na kanapie, przez co pozostali siedzieli na ziemi.
Kiedy rozległ się dzwonek, Jung zostawił dziewczynę na kanapie i pobiegł do drzwi, a za nim pozostała piątka. Postanowili oni wszystkie pudła z pizzą i butelki na stoliku. Blondyn korzystając z okazji, szybko usiadł obok Shin i przytulił ją. Dobrze wiedział, do czego byli zdolni jego przyjaciele. Nagle podszedł do nich niższy blondyn, którego twarz przypominała cukierka, raczej była tak słodka.
- Wy jesteście razem? - zapytał i wszystkie spojrzenia padły na nich.
- Tak. I co z tego? - powiedział, a dziewczyna się zarumieniła. - I NIE TAE! NIE DOSTANIESZ DARMOWEGO PORNOLA!
- A wiesz, jak bardzo tego chciałem! Ranisz Hyung! - wrzasnął z kuchni.
- Nie przejmuj się, ci tu wszyscy są debilami...
- A ty jesteś jednym z nich – uśmiechnęła się, ale opuściła głowę.
- Ji?
- Chyba cudownie jest mieć przyjaciół... - szepnęła.
- Ji! - potrząsnął nią.
- Are... - spojrzała zdziwiona. - Przysnęłam...?
- Chyba tak – westchnął.
NamJoon pocałował ją delikatnie i przytulił. Wdychał słodki zapach jej włosów i uśmiechnął się. Było to lepsze niż jakikolwiek narkotyk. JiKyo poczuła się lepiej w towarzystwie chłopaków, przestała zaprzątać sobie głowę kolejnymi posunięciami. Przez chwilę chciała się dobrze bawić i spędzić czas ze swoim chłopakiem. Uśmiechała się i często śmiała, co poprawiło humor Kim'a. Dziewczyna potrafiła nawet ograć Sugę w jego najlepszej grze, za co przegrany poszedł do sklepu po słodycze. Niestety, kiedy wrócił, Shin spała w objęciach chłopakach na kanapie. Reszta w ciemności oglądała jakiś horror. YoonGi schował przed chłopakami słodycze i dołączył d o nich. Było już późno, więc NamJoon zabrał dziewczynę do pokoju i położył na swoim łóżku. Ściągnął koszulkę, po czym zajął miejsce obok niej i przykrył siebie oraz ją pościelą.
Dlaczego tak się boję, że cię stracę? Za bardzo się zakochałem, ale dobrze mi z tym. Chciałbym teraz wziąć zeszyt i pisać. Napisałbym dla niej wszystko, jednak moja ręka dalej była w gipsie Jednak za tydzień będzie już w porządku. Niestety jeszcze rehabilitacja z ręką, że też ta psychopatka mnie tak urządziła. Ale! Gdyby nie ona, nie poznałbym Ji, odgarnąłem włosy z jej twarzy i założyłem kosmyk włosa za ucho. Ukrywała coś, co ją bolało i muszę się dowidzieć co to takiego.
Nagle blondyn poczuł za sobą coś mrocznego, takiej negatywnej energii nigdy nie czuł. Dosłownie przerażała go.
- Jeśli ją kochasz, przeczytaj germańskie legendy, a kiedy wróci, kochaj dalej – usłyszał żeński, smutny głos.
Przełknął ślinę i odwrócił się niepewnie. Jego źrenice rozszerzyły się, spoglądając na blondynkę. Miała lekki uśmiech, a jej oczy były puste. Również emanowała tą złą aurą. Szatynka kichnęła, przez co Kim spojrzał na nią. Pogłaskał po policzku, a kiedy spojrzał na ducha, nie było go. Przestał się bać.
Wróci? Do czego?

Telefon JiKyo był wyciszony i znajdował się głęboko w jej torbie. Kiedy się rano obudziła, drugie łóżko zostało zajęte przez Kookie'a, który spał w najlepsze. Szatynka wstała ostrożnie z łóżka i zabrała swoje rzeczy. Wyszła cicho z pokoju i skierowała się do wyjścia. Nie zwracał na nic uwagi. Chciała wrócić do domu i zostać sama.
Kiedy się obudziłem, Ji już nie było. Oczywiście wystraszyłem się i zacząłem jej szukać po całym dormie. Wtedy Jin mi powiedział, że widział ją, kiedy wychodziła. Wróciłem do pokoju i zacząłem szukać telefonu, który znalazłem pod łóżkiem. Zadzwoniłem od razu do dziewczyny. Powiedziała, że wrócił do domu, ponieważ chciała się odświeżyć i przespać, ale nie chciała, żebym się obudził i nie chciała sprawiać problemów, ponieważ czuła niechęć od jednej osoby. Powiedziałem, że przyjadę popołudniu i ma dobrze odpocząć. Sam doprowadziłem się do porządku oraz cały pokój, budząc przy okazji Kookie'go. Usiadłem na łóżku i westchnąłem. Wyciągnąłem spod łóżka laptop i zacząłem przeszukiwać sieć, czytając germańskie legendy. Jedna z nich powaliła mnie dosłownie.
„Wander/Reisende Seele” - z języka niemieckiego „Wędrująca dusza” lub „Podróżująca dusza”. Według legendy, kiedy dwie podobne do siebie dusze, które w tym samym momencie cierpią, potrafią zamienić się miejscami. Jednak to tego jest potrzebny pewien zbieg okoliczności. Serca ciał muszą zatrzymać się na 13 sekund. Zamieniając „Pojemniki”, dostają drugą szanse na odnalezienie szczęścia.
Wszystko uderzyło we mnie jak tornado. Przełknąłem ślinę. Skoro JiKyo jest tu, znaczy, dusza Pauline jest w ciele Shin, to w ciele Pauline jest JiKyo. To ja kocham Pauline? Na to wygląda. Tylko co takiego zdarzyło się w jej życiu?

Szatynka leżała na ziemni pod oknem, które sięgało od samego sufitu do podłogi, a długie było nie więcej niż na dwa metry. Widok zza okna był na las i oczko wodne w jego środku. Jednak dziewczyna nie wpatrywała się w krajobraz, tylko spała. W końcu mogła normalnie zasnąć i nie śniła żadnego koszmaru. Jednakże wracając od chłopaka, nie miała ubranej kurtki i obecnie temperatura jej ciała rosła.
Do jej pokoju wbiegł zdyszany i wystraszony NamJoon, na którego ramionach znajdowały się jeszcze drobne płatki śniegu, a w ręce trzymał jej kurtkę. Podbiegł szybko do niej i próbował obudzić. Potrząsnął ją mocniej i wety zaczęła się budzić. Błądziła wzrokiem po otoczeniu, czekając, aż wszystko stanie się ostrzejsze.
- NamJoon? - zapytała.
- Tak, to ja. Co się stało? Jesteś całą rozpalona. Czemu nie zabrałaś kurtki?
- NamJoon, przepraszam. Zapomniałam. A tam tak sypało – wtuliła się lekko w jego ciepłe ciało. - Tak bardzo się boje, że cię stracę przez to wszystko – rozpłakała się.
- Ja już wiem wszystko i nie zostawię cię. Obiecuję Ci to... Pauline.
- NamJoon...- spojrzała na niego zdziwiona.
- Wyjaśnię ci, kiedy poczujesz się lepiej.
- Zostań ze mną... - szepnęła i zamknęła oczy,, zasypiając nie mal od razu.
Blondyn położył dziewczynę na łóżku i otulił szczelnie pościelą. Rozebrał z siebie ubrania wierzchnie. Zszedł na dół, gdzie porozmawiał z matką dziewczyny o stanie jej zdrowia, przeziębiła się i leżała w łóżku z gorączką. Przemilczał wszystko na temat osoby Pauline. Kobieta zmartwiła się bardzo stanem córki i czym prędzej poszła po leki, chłopak wrócił do sypialni, gdzie usiadł na łóżku chorej, głaszcząc jej policzek.
Po jakimś czasie matka dziewczyny przyniosła dla obojga ciepłej herbaty i leki dla córki. Zostawiła parę samych i wróciła do swoich zajęć. Szatynka obudziła się i napiła herbaty, przy okazji zażyła leki.
Położyła się ponownie i zasnęła, jednak nim odpłynęła, pociągnęła go do siebie. Chłopak zaśmiał się cicho i położył się obok, tuląc ją do siebie. Pogłaskał jej ciepły policzek i uśmiechnął się lekko.
Shin obudziła się w środku nocy, czując się o wiele lepiej. Pokój był skąpany w ciemności, ale delikatne światło wdzierało się przez okno, które przez już grubszą warstwę śniegu. Dziewczyna spojrzała na blondyna, który leżał obok, spiąć z otwartą buzią. Uśmiechnęła się, ale kiedy dostrzegła jego rękę spoczywającą pod jej piersiami, pocałowała go delikatnie i zepchnęła z łóżka.
- Zboczuszek – zaśmiała się.
- Za co to? - jęknął, masując sobie głowę.
- Za to, że jestem takim zboczuszkiem – przysunęła się do niego i dała mu dłuższego buziaka.
- Osz ty! - podniósł się i zaczął ją łaskotać.
Ji zaczęła się śmiać, tak bardzo, że nie potrafiła po chwili złapać oddechu. Chłopak złapał ją jedną rękę za nadgarstki i uniósł nad jej głowę. Drugą ręką łaskotał jej boki. Przestał, kiedy widział jej całą czerwoną twarz. Dał jej dłuższego buziaka i uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś niemożliwy – powiedziała uśmiechnięta.
- No wiesz, w końcu jestem jednym z tych debili – zaśmiał się.
- Możemy porozmawiać, dlaczego nazwałeś mnie Pauline? - pogłaskała go po policzku.
- Jasne.
Blondyn usiadł normalnie i spojrzał na podłogę.
- Wczoraj, kiedy zasnęłaś i zaniosłem cię do pokoju, położyłem się obok. Po chwili nim zasnąłem, pojawiła się Ona. Raczej jej duch. Była dokładnie taka jak opisywałaś. Usłyszałem jej głos, kazała mi sprawdzić germańskie legendy. Dzisiaj rano je sprawdziłem. Według jednej z tych legend, dwie dusze zamieniają się miejscami, kiedy cierpią. Idą drogą dedukcji, w ciele JiKyo, jesteś ty Pauline – spojrzał na nią.
- Teraz rozumiem, dlaczego tak się bałam, że cie stracę... - usiadła z puszczoną głową.
- Kochanie...
- Kogo ty kochasz...? Mnie czy JiKyo? - zapytała załamana.
- Ciebie! Ja nie przywiązuje wartości do urody. Kocham cię, tak jaka jesteś w środku – ujął jej twarz w dłonie.
Po jej policzkach spływały łzy, po raz kolejny poczuł, że jego serce coś ściska. Pocałował ją delikatnie, zamykając oczy i delikatnie wycierając jej łzy kciukami. Kiedy czuł, że jest już spokojna, odsunął usta od niej. Przytulił ją mocno i głaskał po włosach.
- Sprowadzę cię tu. Całą i zdrową – cmoknął ją w gółkę.
- Pierw trzeba ją znaleźć, tylko jak? - spojrzała na niego.
- Znamy jej imię i nazwisko, musi coś być w internecie. Znasz przecież ten język – skinął głowę w kierunku laptopa.
- Tylko jest jeden problem. Rodzina Ji – przygryzła wargę.
- Z tym nie będzie problemu – do pokoju weszła jej matka.
- Umma... - szepnęła.
- Ja już podejrzewałam to od dawna. Więc nie będę cię zatrzymywać. Moja siostra miała podobną sytuację – pogłaskała ją po głowie. - Będziesz mogła z nami zamieszkać, nie chcę, byś się poddała tak jak moja siostra.
Szatynka rozpłakała się i wtuliła w kobietę. Dobroć od kobiety, która nawet jej nie zna, to jakiś sen.
- Znajdźcie moją córkę, a zabiorę was tam – powiedziała uśmiechnięta.

Następnego dnia wieczorem, pani Shin zabrała swoją córkę i Kim'a do Polski, gdzie w szpitalu św. Jana Pawła II na oddziale diabetologicznym przebywała Pauline. Trochę całej trójce zajęło znalezienie tego miejsca, a dla blondyna było to dziwne, że był tam rozpoznawalny.
W końcu znaleźli blondynkę, która znajdowała w jednej z sal, siedziała na dosyć szerokim parapecie i ze słuchawkami w uszach spoglądała zza okno na las. Odwróciła się w stronę swoich gości i od razu zeszła z parapetu. Obie przestały słyszeć dźwięki, tylko bicie ich serc, było tak podobne i równe. Wystawiły w swoją stronę rękę, tylko opuszki ich palców się przetarły i obie upadły na ziemię.
Chłopak podniósł blondynkę, a starsza kobieta swoją córkę.
- Pauline, wszystko w porządku? - zapytał.
Obie były nie przytomne, ale po chwili powieki Stein się otwarły.
- NamJoon...? - szepnęła.
- Tak. To ja – uśmiechnął się.
- Zabije cię – uśmiechnęła się.
- Co?! Dlaczego?! - zdziwił się.
- Że nie całowałeś ją – zaśmiała się.
- Mamo? Co się stało? - zapytała szatynkę.
- Kochanie, opowiem ci wszystko w domu – przytuliła swoją pociechę.

Pół roku później...
Blondyn wszedł właśnie do mieszkania, rzucając torbę z siłowni na podłogę. Wydarzenia sprzed pół roku sprawiły, że nie mieszka już razem z zespołem, jednak jest jego aktywnym członkiem. Wszyscy fani dowiedzieli się o tym, że jeden z celebrytów ma dziewczynę nie-sławną, nie-Azjatkę. Jednak uszanowali to.
- Wróciłem! - oznajmił na głos.
Z pokoju wybiegła blondynka i rzuciła mu się na szyję. NamJoon ucałował delikatnie jej usta i uśmiechnął się.
- Stęskniłam się – uśmiechnęła się.
- Ja też. Zrobiłaś obiad? Konam z głodu – zaśmiał się.
Pauline odsunęła się i poszła do kuchni.
- Głodomór...
- Bo za dobrze gotujesz – poszedł za nią. - Jak było na studiach?
- Całkiem dobrze. Zaliczyłam pracę na dziewięćdziesiąt dwa procent – oznajmiła, zaglądając do garnka.
Kim przytulił ją od tyłu i zajrzał również.
- Uoh! Zrobiłaś ten barszcz! - ucieszył się.
- Z przepisu babci – uśmiechnęła się.
- Uwielbiam twoją kuchnie – musnął ją w kark.

13 komentarzy:

  1. AWWW genialne
    i międzynarodowe wątki
    suuubcio :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisałam jeszcze czegoś takiego, więc w końcu nadszedł czas xD

      Usuń
  2. To...nie potrafię tego opisac. Piszesz bardzo pięknie, a fabuły są bardzo rozbudowane i strasznie mi się to podoba, ale...no właśnie jest jedno ale. Czasami zjadasz wyrazy lub piszesz dość dużo błędów, ale rozumiem to, bo piszesz po nocach i to normalne, że człowiek się myli. Twoje opowiadania są naprawdę piękne i dziwię się, że TO dla ciebie jest oneshot...moja są krótki, głupie i takie...fu. Piszesz super. Oby tak dalej i czekam na swojego Suge ;^;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjadam słowa, nie dlatego, że pisze po nocach, ale wysoki poziom glikemii muli mi głowę, a mimo wszystko chcę pisać. Miałam to rozdzielić na części? Raczej nie, bo to by było trochę dziwne. Przynajmniej dla mnie.
      Tak dzisiaj będę go pisać, bo wczoraj nie miałam siły.

      Usuń
  3. Dawno mnie tutaj nie było x.x Niestety brak czasu robi swoje ;-; Mówiłam ci już, że znacznie się poprawiłaś w pisaniu? Teraz piszesz o wiele lepiej niż na początku. A ten shot...był po prostu wspaniały! *-* Przeważnie nie przepadam za wątkami fantastycznymi w scenariuszach. Jakoś nie pasuje mi to do k-popu (pomińmy fakt, że i mi zdarza się pisać takie połączenia), ale tutaj to przeszłaś samą siebie. Na pewno będę wracać w przyszłości do tego OS, bo to jeden z niewielu fantasy kpopowych, jakie mi się spodobały. Nie przynudzałaś czytelnika zbyt długimi opisami, długość scenariusza jest jak dla mnie w sam raz. Po prostu wspaniale! I to jeszcze z Potworkiem ta wspaniała treść <3 Wiedz, że jestem w niebie dzięki tobie! Stwierdzam, że zdecydowanie warto było zacząć czytać to przed snem mimo późnej pory. Co tam, że jest po pierwszej, a miałam zasypiać jakieś 40 minut temu xD
    Czekam na więcej twoich prac i liczę na to, że będą one tak wspaniałe jak ta ^^
    Życzę wiele weny!

    www.shakeupmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabić mnie to mało. Miałam ładny komentarz i zamknęłam sobie kartę, przez klawiaturę.
      Tak więc, dawno cię tu nie było, ale to nie problem. Sama uważam, że nie jestem jakąś lepszą pisarką, ponieważ ciągle mi czegoś brakuje. Czasem nawet myślę, że nie nadaję się do tego.
      Co do tego one-shota mam pewne plany, ponieważ on jest wspaniały prequelem i myśl, że ukulać z tego ładne opowiadanie o magii. Jeszcze to przemyślę, ale myślę, że się uda.
      Ostatnio czytałam twojego bloga. Miałam przeczytać Monstera, ale zapomniałam bo pisałam LS.
      wybaczysz?

      Usuń
    2. Tak, racja, dawno mnie nie było x.x Niestety, szkoła daje w kość, dopiero teraz miałam luźniejszy tydzień x.x
      Sama też nie mam się za dobrą pisarkę, więc doskonale rozumiem, co masz na myśli ^^
      Jeśli z tego, co tu zaprezentowałaś wyjdzie coś więcej to ja będę w niebie *-* Jeju, teraz to będę czekać z niecierpliwością xD
      Jasne, że wybacze ^^ Ja mam nadzieje, że ty wybaczysz mi to, że rzadko tutaj zaglądam x.z

      Usuń
    3. Oczywiście ♥
      Postaram się, jak najszybciej napisać część 1. Chociaż o będzie delikatne, fantasy i może odbiegać od tego w pewnym stopniu.

      Usuń
  4. To było. To było. Łał. Urocze.Niesamowite. Wspomniałaś o moim kochanym najukochańszym YoonGi'm! I love you normalnie baby :D
    Tak. Mam coś w sobie. A wiesz że czytając to przyszło mi tak niesamowicie dużo pytań do głowy na temat mej osoby i relacji z tobą? Czemu ty mnie zmuszasz do myślenia o uczuciach?! Ty potworze! Ale i tak cie kocham :*
    Przepraszam że nie pisałam nic wcześnie, ale znasz mojego lenia. I wiedz że nawet ty nie jesteś w stanie mnie zmusić do pracy... No chyba że szantażem. Ale ty takiego szantażu chyba jeszcze na mnie nie wymyśliłaś, co nie :D
    W os wyłapałam kilka literówek, ale oprócz tego, wszystko się zgadzało.
    Nie mogę się doczekać na więcej, więcej, więcej tego co piszesz.
    Pozdrawiam,
    Twoja Umma :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do niczego cię nie zmuszam i nie będę zmuszać.
      Literówką są zawsze, nic nie jest idealne. Zobaczysz, nie raz się pomylę.
      Zanim coś napiszę to trochę minie. Dobrze wiesz,że nie bardzo się czuje...

      Usuń
  5. Aww *.* Uwielbia Cie kobieto~!! piszesz niesamowicie <3 czytam wszystko co wstawisz ^^ weny~!!! <333 *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakochałam się w tym one shocie *Q*. On był taki słodki... Cieszę się, że Rap Monster nie pozostawił Pauline mimo iż jej ciało się zmieniło. Jak ty w ogóle mogłaś wpaść na tak cudowny pomysł, podziwiam cię. Mam nadzieję, że wiesz o tym. Pozniej albo zaraz przeczytam rozdział pierwszy, więc oczywiście masz się spodziewać komentarza :3 Jejku nie umiem się doczekać i mam ochotę go teraz przeczytać *.*
    WENY MIŚKU <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci tak. Zaczęłam pisać w zeszycie i tak jakoś wyszło. Nawet fajnie. Mi się bardzo spodobało takie delikatne fantasy. Podziwiasz mnie, jak od miesięcy tu nie zaglądałaś. To boli T.T
      Aż tak cię wciągło nasze opko, że wróciłaś do mnie xD

      Usuń

Bardzo proszę o szczerą opinię.
Każdy komentarz bardzo motywuje <3

Theme by Ally