Księżyc
wisiał wysoko na niebie, oświetlając leśne ścieżki i parę
przyjaciół z dzieciństwa. Przemierzali właśnie ostatni dystans
dzielący ich od domku dziewczyny. Na jej ramionach znajdowała się
kurtka chłopaka, podarował jej ją, kiedy dostrzegł, że blondynka
ma za cienką kurtkę. Bardzo chciał ująć jej dłoń, ale
powstrzymał się. Spoglądał na nią, jego serce biło szybciej.
Kiedy przyłapywała go na tym, szybko odwracał głowę, sprawdzając
czy gdzieś nie czai się niebezpieczeństwo.
YuKi
zatrzymała się przed drzwiami do domku, z którego dobiegał
straszny hałas. Zico był wściekły i na MyungSoo i Jin'a. Na L'a,
że ćpał znowu i próbował się dorwać do Lee, a na drugiego, że
pozwolił jej wyjść i jeszcze nie wróciła.
- Chyba
lepiej będzie, jak tutaj się pożegnamy – stwierdziła.
- Masz
rację – odparł, spoglądając na nią. - Muszę jeszcze znaleźć
YoungJae.
- Jest
tu z tobą? - zdziwiła się.
-
Opowiem ci wszystko, kiedy będzie odpowiednia pora – uśmiechnął
się.
Blondynka
oddała mu jego własność. Wtedy z domku wyszedł ByungHun,
krzycząc, że wychodzi jej szukać. Widząc kuzynkę, już chciał
się odezwać, ale po chwili dostrzegł JunHong'a. Dosłownie zaczął
się gotować ze złości.
-
Hoonie... - jęknęła.
- Ty
skurwysynie... - warknął i uderzył go z całej siły z pięści w
twarz.
Blondyn
upadł na ziemię. Podniósł się i zaczął masować obolały
policzek. Całe zamieszanie zainteresowało pozostałych.
-
Hoonie! Przestań! - krzyknęła, widząc, że ten jeszcze nie
skończył i kroczył w stronę młodszego.
- Tak
pięknie to nie ma. Zraniłeś ją za bardzo! - krzyknął.
- Tak,
wiem. Należy mi się mocne lanie za to. Zasłużyłem – powiedział
pewnie.
- Zelo!
- krzyknęła blondynka.
Wszyscy
spojrzeli na nią, ale Hoonie zignorował ją i uderzył chłopaka
znowu. Ten stoczył się na ziemię. Chciał dokończyć dzieła,
kiedy to YuKi podbiegła do nich i klęknęła obok Choi'a i
zasłoniła go sobą.
-
Hoonie, błagam... przestań – jęknęła.
Zdziwiony
Lee się odsunął. Po chwili namysłu doszło do niego, że
przesadził. JunHong był ledwo przytomny, a jego kuzynka płakała.
Westchnął zrezygnowany i pozwoliłby Jin i Zico zabrali go do
domku. YuKi szybko opatrzyła mu rozdartą brew i wargę. Siedziała
na łóżku, spoglądając na niego przez łzy. Wiedziała, że na
jego policzku zostanie spory ślad. Czuła ogromne poczucie winy.
Gdyby odważyła się zasłonić go przed zdenerwowanym krewnym, nie
byłoby tego.
-
JunHong... przepraszam... - szepnęła.
Do
pomieszczenia wdarły się pierwsze promienie słońca. Dziewczyna
była tak słaba i zmęczona, że usiadła na ziemi i położyła
głowę na łóżku. Zasnęła, trzymając rękę chłopaka.
Kiedy
blondyn się obudził, był zdezorientowany. Rozglądał się po
pomieszczeniu, poszukując wzrokiem czegoś konkretnego. Nieświadomie
przy tym ściskał dłoń blondynki. Po chwili poczuł ciepło jej
dłoni i spojrzał na nią. Nie widział jej twarzy przez włosy, ale
doskonale wiedział, że płakała przez sen.
-
YuKi... - potrząsnął ją.
Lee
podniosła lekko głowę, spoglądając zaspanymi oczami na poobijaną
twarz chłopaka. Szepnęła cicho jego imię, po czym rzuciła się
na jego szyję, przepraszając, że do tego doszło. Ten nie miał
jej tego za złe. Należało mu się nawet więcej.
- Nie
mów tak – pociągnęła nosem.
- No
dobrze – objął ją szczelnie ramionami.
-
Przepraszam... - powtórzyła.
- Dobra
wystarczy – powiedział i odsunął ją.
Spojrzał
jej w oczy i uśmiechnął się, co wywołało na jej twarzy
rumieniec.
-
Jeszcze raz mnie przeprosisz, a nie ręczę za siebie.
Tysiące
myśli zaczęło się kłębić w jej głowie. Nie zraniłby jej.
Więc, co by zrobił. Twarz blondynki zaczęła być jeszcze bardziej
czerwona. Chodziło mu, że pocałowałby ją. Wtedy złożył
delikatny pocałunek na jej czole. Nie wiedziała, jak zareagować. Z
transu wyrwał ją Hope, który chciał dostać się na łóżko i
miauczał przy ty. Wzięła go na ręce i łożyła na łóżku. Ten
zwinął się w kłębek na nogach chłopaka.
- A to
kto? - zaśmiał się Choi.
- Hope.
Znalazłam go tutaj, ale nikt nie zgłosił po niego. JiHo pozwolił
mi go zatrzymać – odparła.
- A
JiHo jest dla ciebie...? - zapytał.
Bardzo
chciał poznać odpowiedź na to pytanie. Czuł się dziwnie w
środku, słysząc bicie własnego serca.
- JiHo
jest dla mnie jak brat. Tak, jak brat. Takiego bym chciała od
zawsze, ale niestety wiesz, jak mnie Bóg pokarał – spojrzała w
bok.
- Nie
wracajmy do tego – załapał ją za dłoń. - Usiądź normalnie.
Blondynka
posłuchała go i usiadła normalnie. Wtedy do pokoju weszła KookYe
i Hoonie. Widać było, że koszykarz był zakłopotany.
- No
więc... - zaczął starszy, ale szatynka uderzyła go w brzuch
łokciem. - No więc, chciałem cię najmocniej przeprosić –
skłonił się nisko.
Zelo
odsunął dziewczynę i podszedł do jej kuzyna. Złapał go za
ramiona i podniósł.
- Jak
mówiłem, należało mi się. Jesteśmy kwita – powiedział
pewnie.
~*~
Blondynka
siedziała z przyjaciółmi w pociągu, a raczej spała. Oparła
głowę o ramię Zico i spała tuląc się do jego ramienia. JunHong
spoglądał na nich zazdrosny, ale zawsze spoglądał zza okno i
uspokajał się. Kiedy tylko JiHo wyszedł zadzwonić do wytwórni,
zajął jego miejsce, a śpiąca blondynka szybko się wtuliła w
niego. Do jej nosa dotarł miły zapach, aż bardziej przysunęła
się do niego. KookYe spoglądała na nich z ogromną czułością i
zaśmiała się cicho. Wyglądali jak para gołąbeczków.
Kiedy
Zico wrócił, spojrzał na młodszego krytycznie i usiadł na
poprzednim miejscu Choi'a. Spoglądał na śpiącą przyjaciół i
uśmiechnął się po chwili. Parę dni temu, kiedy zgubiła się w
lesie, musiała wiele przemyśleć. Jedną z nich było wybaczenie
chłopakowi. Sam nie wybaczyłby mu, ale nie znał go na tyle, co
ona.
Pociąg
zatrzymał się i Woo powiedział blondynowi, żeby jej nie budził,
tylko zaniósł do samochodu. Dziewczyna mało sypiała, więc teraz
mogła trochę odespać. Chłopak wziął ją na ręce, trząchając
ją mocno, żeby nie upadła i zaniósł do samochodu.
-
Usiądziesz z nią z tyłu? Powieziemy cię – zaproponował Zico.
- Nie
będę zawalać miejsca? - zadziwił się.
- Jin
jedzie z MyungSoo i KookYe, ponieważ mieszkają w pobliżu. Ty
mieszkasz obok nas, więc wsiadaj z nią – otwarł drzwi na tylne
siedzenie.
Choi
przytaknął głową i wsiadł z dziewczyną. Położył jej głowę
na swoich kolanach i zapiął pas, po czym głaskał ją po włosach.
Hoonie nie odzywał się, tylko słuchał muzyki przez słuchawki.
Zbliżały się święta, więc jak co roku YuKi przychodziła do
niego i jego ojca, ponieważ nie utrzymywała kontaktu z rodziną.
Tylko spędzała trochę czasu z babcią. Zawsze razem do niej
przyjeżdżali na ciasto, tak też miało być w tym roku.
JiHo
wpuścił wszystkich do mieszkania i zaprowadził gościa do pokoju
współlokatorki, żeby położył ją na jej łóżku.
- Mogę
z nią zostać? - zapytał JunHong.
- Jeśli
chcesz – mruknął starszy i wyszedł.
Zelo
usiadł na łóżku i głaskał jej policzek, aczkolwiek jego
policzek nie wyglądał najlepiej i jeszcze pobolewał, ale zapomniał
o bólu, będąc przy niej. Kiedy ta się obudziła, spanikowana
spadłą z nim z łóżka. Ich twarze dzieliły minimetry, a kolano
blondynki znajdowało się niebezpiecznie blisko krocza chłopaka.
Oboje obficie się rumienili.
-
Prze...prze...praszam – mruknęła.
JunHong
odetchnął cicho i pocałował ją w policzek. Jednak ta ciągle
wpatrywała się to w jego oczy, to w usta. Jej zachowanie trochę
zaskoczyło blondyna. Po chwili spiął się i delikatnie musnął
jej usta. Źrenice YuKi poszerzyły się gwałtownie. Nie wiedziała
co zrobić, a ich usta stykały się. W końcu się odsunęła i
usiadła między jego noga. Jej policzki zakrywały obfite rumieńce.
-
Prze...przaszam – jęknęła.
- To ja
przepraszam. Dla ciebie to za wcześnie. Poczekam, tyle ile będę
musiał – przytulił ją szybko.
-
Przepraszam – mruknęła, wtulając się w niego.
- Pójdę
już. Zostawiłem siostrę samą z kolegą – mruknął.
Blondynka
przytaknęła i odsunęła się. Wstała z ziemi i poszła
odprowadzić go do drzwi. Czuła na swoich plecach wzrok
współlokatora i kuzyna. Przez chwilę poczuła dziwny impuls
zrobienia im na złość i cmoknęła Zelo w policzek. Słyszała
odchrząknięcie kuzyna, przez co z twarzy gościa zniknął uśmiech.
-
Zadzwonię – oznajmił, wychodząc.
YuKi,
zamknęła drzwi za chłopakiem i spojrzała pytająco na
przedstawicieli płci brzydszej.
- Co? -
mruknęła.
Choi
wrócił do swojego mieszkania, przez chwile czuł się dziwnie
niespokojnie. Wszędzie było ciemno, tylko w pokoju jego siostry
paliło się światło. Nie było go kilka dni, więc mógł się
spodziewać naprawdę dużo. Zostawił torbę przy drzwiach do
swojego pokoju i wszedł bez pukania do pokoju siostry. Widok, jaki
zastał, sprawił, że ugięły się pod nim kolana. Jego przyjaciel
zabawiał się z jego siostrą.
-
Hyuuuungggg – warknął.
Jego
siostra spojrzała na niego i rzuciła w jego stronę poduszką.
Zdezorientowany blondyn wrócił do swojego pokoju i rzucił się na
łóżko. Wyciągnął komórkę i zaczął pisać z dziewczyną. Ta
powiedziała mu, że mimo wszystko Hoonie nie jest zadowolony.
Umówili się za kilka dni na spacer po parku, po czym JunHong
poszedł wziąć prysznic.
~*~
Blondynka
siedziała na murku, kiedy Zelo popisywał się przed nią na
deskorolce. Mimo że mieli już po dwadzieścia sześć lat,
zachowywali się tego dnia jak dzieci. Lee klaskała w dłonie, kiedy
wykonał coś dla niej skomplikowanego, a kiedy upadł podeszła do
niego i kucnęła, patrząc na niego zmartwiona.
-
Spokojnie, nic mi nie ma – zaśmiał się, siadając normalnie na
ziemi.
-
Wstawaj, jest mokro przecież – podniosła się.
- A
tam, przesadzasz...
-
Będziesz chory – przerwała mu.
Chłopak
posłusznie wstał i wziął do jej ręki deskę, a drugą złapał
dziewczynę. Pociągnął ją w stronę barku, w którym oboje
pracowali. Przez najbliższy tydzień miał być zamknięty przez
nadchodzące święta.
- Zico
chciał mi zabrać telefon – powiedziała nagle.
-
Czemu?
- Bo za
dużo z tobą rozmawiam – spojrzała na niego, uśmiechając się.
-
Przesadza – zaśmiał się i wpuścił ją do lokalu.
Zelo
zaczął kicha, kiedy tylko wszedł. Zdążył zasłonić dziewczynie
usta ręką, żeby nie powiedziała „a nie mówiłam”. Poszli się
przebrać i rozpoczęli pracę.
Choi
uważnie obserwował dziewczynę i jej klientów, którzy zachowywali
się zbyt natarczywie wobec niej, ale ta zawsze potrafiła wyjść z
sytuacji. Jednak tuż przed zamknięciem jeden z klientów zaczął
się dobierać do Lee. Przycisnął ją do ściany, trzymając za
nadgarstki. YuKi czuła z jego ust ten odór alkoholu i aż odwróciła
głowę.
- Oppa!
- krzyknęła.
Niestety
z tego pomieszczania nie było widać baru, więc nie zobaczyłby
jej. Kiedy chłopak znalazł się obok, uderzył mężczyznę i
zawołał szefa, przytulając dziewczynę. Właściciel razem z
YoungJae wyprowadzili pijaka.
- W
porządku? - zapytał.
- Tak,
dziękuję ci – uśmiechnęła się lekko. - Muszę do łazienki –
oznajmiła, wymijając chłopaka.
Blondynka
weszła do łazianki i zamknęła drzwi na klucz. Ostatnie dni dały
jej wiele do myślenia. Ciągle myślała o chłopaku. Jego oczach,
ustach i dłoniach, które ją wspierały. Zamknęła oczy i oparła
głowę o lustro. Oddychała powoli i spokojnie. Kiedy zorientowała
się, ile siedzi w łazience wyszła, a przechodzący szef oznajmił,
że ma się ubierać, ponieważ już zamykają na dziś. Dziewczyna
posłusznie wykonała polecenie i stała już gotowa przy drzwiach.
Podszedł o niej JunHong i uśmiechnął się pocieszająco, ale po
chwili odwrócił się i kichnął znowu.
-
Mówiłam, że będziesz chory – mruknęła.
-
Czekałem, aż to powiesz – zaśmiał się.
Kiedy
mężczyzna zamknął drzwi wejściowe, spojrzał na swoich
pracowników. Wręczył im nie tylko premie świąteczną, ale i
prezenty, które przyniosła jego żona. Jak się okazała była przy
nadziei w siódmym miesiącu. Choi dostrzegł czuły wzrok blondynki
i uśmiechnął się lekko.
-
JunHong, odprowadzisz YuKi? Jest już dosyć późno – zapytał.
- Tak,
nie ma problemu – zaśmiał się.
-
Dobrze. Wesołych świąt – powiedziała i spojrzała na
przyjaciela. - Idziemy?
- Tak.
Wesołych świąt.
- Jak
dobrze, że już się nie kłócicie – zaśmiał się Jae i szef. -
Wesołych świat.
Blondyn
szedł chodnikiem wraz z dziewczyną, kiedy to złapała go za rękę.
Chłopak zatrzymał się, gdy dzielił ich dystans wyciągniętych
rąk. YuKi puściła jego dłoń i spojrzała na niego. Na jej
policzkach były różowe rumieńce nie tylko z zimna, ale z innego
powodu. Z nieba zaczął sypać biały puch, a przejeżdżający
samochód zagłuszył wypowiedziane przez nią słowa. Źrenice
chłopaka poszerzyły się gwałtownie. Wiedział, a raczej ledwo
usłyszał jej słowa. Lee poczuła się zakłopotana i upuściła
torbę z prezentem od szefa. Chłopak podszedł do niej szybko i
położył ręce na jej policzkach, delikatnie muskając jej wargi
swoimi ustami. Tym razem Lee nie odsunęła się. Położyła dłonie
na jego torsie i odwzajemniła pocałunek. Kiedy odsunęli się od
siebie, ich spojrzenia spotkały się.
- Też
cię kocham – szepnął i przytulił ją.
To... Jakby uciąć ten kawałek z siostrą to to jest słodkie, ale... Czy tylko dla mnie seks z tą dziewczyną jest jak wykorzystanie seksualne niepełnosprawnej umysłowo? No niby wiem że jest już nibg zdrowa, ale... Nie. To chore. Nie kojarzy mi się dobrze. Ma zły smak. To zniszczyło cały urok tego rozdziału. Oprócz tego, wszystko fajnie. Końcówka bombkowa. Tylko to z siostrą jest fuu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hinai Namida
Tak. Tak. Wiem. Poprawie ten rozdział. Przepraszam
UsuńNie ma co przepraszać. I poprawiać. Może to ja tylko tak uważam? Spoko. Szczerze, to to jest przecież wizja autorska. Ty piszesz o takim czymś, a inni o kazirodztwie (nie wiem czy dobrze napisałam) lub gwałcie grupowym.
UsuńSpoczko, spoczko.
Pozdrawiam ^^
Hmmm... Sama nie wiem co napisać. To było takie... sweet :) Takie urocze że aż uśmiech sam się na usta pcha :) Jednak muszę przyznać rację Hinai Namidzie. Seks z dziewczyną, która ma trochę nierówno pod sufitem? To rzeczywiście wykorzystywanie seksualne niepełnosprawnej umysłowo.
OdpowiedzUsuńAle tak to sweet :)
W sumie. Ona juz wyzdrowiała. Ona tylko przeżywała śmierć rodziców.
Usuń