Obudziłam
się wtulona w NamJoon'a, który bawił się moimi włosami i z
uśmiechem na twarzy spoglądał w stronę okna. Nie skończył się
ten dzień, jak to chciała Ji. Wręcz przeciwnie. Zrobiliśmy to,
czego nam zabroniła. Jednak nie mogliśmy bez siebie wytrzymać.
Jego zawód do czegoś zobowiązuje, nie mogłam mu powiedzieć, że
nie lubię jego pracy i tego, że ciągle wyjeżdża. Sama bardzo
lubię jego głos i jego dzieła. Sam w ciągu ostatniego roku
napisał wiele piosenek, które stały się hitem. Dla niego i jego
zespołu.
Kiedy
wpatrywałam się w niego przymrużonymi i zaspanymi oczami, spojrzał
na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Złożył na moich
ustach delikatny pocałunek, który z przyjemnością odwzajemniłam.
- Dzień
dobry, Śnieżko – powiedział.
- Dzień
dobry, Joonnie - uśmiechnęłam się i położyłam głowę bokiem
na jego torsie.
-
Zrobię śniadanie, a ty zostań tu - powiedział, siadając
ostrożnie, żeby nic mi nie zrobić.
-
Wolałabym jeszcze poleżeć - zasłoniłam się pościelą, kiedy
blondyn skradł jeden pocałunek z moich ust.
-
Wrócę, to poleżymy jeszcze, leniuszku - rozczochrał mi jeszcze
bardziej włosy.
NamJoon
usiadł na skraju łóżka i założył bokserki, które leżały na
ziemi. Wyszedł z pokoju, wołając, że potem weźmiemy razem
kąpiel. Położyłam się z powrotem, zasłaniając pościelą i
sięgnęłam po pilot, którym włączyłam telewizor znajdujący się
zaraz naprzeciwko łóżka. Leżałam nieco skulona, oglądając
jakąś dramę, ale co chwilę spoglądałam w kierunku drzwi, skąd
słyszałam odgłosy stukania, szurania, marudzenia i jęków.
Przewróciłam oczami, śmiejąc się cicho pod nosem. Joonnie nie
był najlepszy w kuchni, dlatego też ja dużo częściej gotowałam.
Kiedy
wrócił z triumfalnym uśmiechem na twarzy, usiadłam, spoglądając
na niego i na zawartość talerza, który trzymał w ręce. Na
talerzu znajdowały się zwyczajne kanapki, przy których tak
marudził. Uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło i zaśmiałam
się.
- Co
się stało? - zapytał.
- Co
zastane w kuchni? - odpowiedziałam mu pytaniem.
- No
wiesz ty co! Trochę wiary we mnie! - wyrzucił w górę ręce,
prawie upuszczając talerz.
-
Wierze w ciebie przecież - zaśmiałam się.
Zostałam
nagle uciszona przez jego usta. Uśmiechnęłam się i przymknęłam
oczy, kładąc dłoń na jego policzku. Odwzajemniłam jego
pocałunek. Blondyn usiadł obok, odkładając naczynie na szafkę i
trzymając mnie blisko, nie przerywając pocałunku. Objęłam go za
szyją i gładziłam delikatnie po karku.
Kiedy
się odsunął, mruknęłam niezadowolona, że było to tak krótko.
- Pójdę
po herbatę, zaraz wrócę - uśmiechnął się i odszedł szybko.
Uśmiechnęłam
się szeroko i wzięłam jedną z kanapek. Spojrzałam na ekran
telewizora, po czym omal nie udławiłam się pieczywem. NamJoon
widząc, że nie potrafię złapać oddechu, odłożył szklanki i
poklepał mnie po plech. Odetchnęłam i oparłam głowę o jego
ramie.
- Co
się stało? - zapytał zmartwiony.
- Jimin
i Kookie w dramie? Czemu mi nie powiedziałeś? - spojrzałam nieco w
górę, żeby spojrzeć na jego twarz.
-
Dzisiaj chciałem. Wieczorem idziemy na kolacje i potem na spacer -
uśmiechnął się szeroko.
- Ty
perfidny idioto – westchnęłam.
-
Zapomniałaś dodać kochany - zaśmiał się i usiadł po drugiej
stronie łóżka, po czym zaczął jeść kanapki.
Po
skonsumowaniu posiłku, leżałam wtulona w jego bok, oglądając
komedie familijną, a w międzyczasie śmialiśmy się i NamJoon
głaskał moje ramie lub bawił się moimi włosami.
-
Joonnie, co z tym lustrem? - zapytałam, odwracając się od ekranu i
spoglądając na niego.
Obecnie
klęczałam, podpierając się rękami, skierowana w jego stronę.
- Kupi
się nowe - przyjrzał mi się uważanie, po czym położył mnie na
sobie i przykrył pościelą. - Znowu masz problemy ze swoim
wyglądem?
-
Wiesz, odkąd nawrzeszczałeś na mnie z tego powodu, nie myślę o
tym - rysowałam palcem wzorki na jego torsie.
- Czyli
od kilku miesięcy. To, co takiego się stało? - zapytał, patrząc
na mnie uważnie i głaskał mnie po tali.
Zmieszałam
się. Nie widziałam, czy powinnam mu powiedzieć. Musiałam.
-
Posmutniałaś - stwierdził nagle.
- Bo
lustro spadło, kiedy kichnęłam. Jak sprzątałam, mignęła mi w
odłamku para czerwonych oczu - wtuliłam się mocno w niego.
- Oj
Śnieżko, to pewnie nic takiego - usiadł, tuląc mnie mocno do
siebie. - Jakby nie było, poznaliśmy się przez coś magicznego,
więc nie zdziwię się, że ta cudowna magia będzie nam towarzyszyć
bardzo długo – mówił, spoglądając mi w oczy.
- Co
rozumiesz, pod określenie „Bardzo długo”? - zapytałam.
- Wręcz
„Na zawsze” - powiedział pewnie i wpił się w moje
usta.
Odwzajemniałam
jego namiętny pocałunek, nawet kiedy się położył. Niestety mój
telefon zaczął dzwonić. Starałam się po niego sięgnąć, żeby
zobaczyć chociaż kto to i tym samym nie przerywając pocałunku.
Jednak wraz z blondynem spadliśmy z łóżka. Dosłownie wylądowałam
na nim i zaśmiałam się cicho. Cmoknęłam go w nos, widząc jego
uśmiech. Wstałam z niego i ubrałam szybko jego koszulkę, która
zasłaniała mi pośladki, po czym w ostatniej chwili odebrałam
telefon od JungKook'a.
- Tak
słucham? - zapytałam.
- Noona
~ - jęknął wręcz. - kiedy mam przyjść na obiad?
Kim
porwał mnie na swoje kolana, przez co zachichotałam. Pocałowałam
go w policzek i uśmiechnęłam się szeroko.
-
Piętnasta, ponieważ ta Niezdara coś planuje na wieczór. Dobrze? -
zapytałam.
Nagle
chłopak zaczął całować mnie po szyi, szepcząc mi do drugiego
ucha słodkie słówka i żebym się rozłączyła, przez co zaczęłam
cicho mruczeć.
- Nie
ma sprawy! A Noona, wszystko w porządku? NamJoon nie dzwonił, a
miałaś ponoć prawie wypadek – zapytał.
- Tak,
tak. Nic się nie stało – odparłam.
-
Koniec gadania - odezwał się nagle blondyn.
Zabrał
mi telefon, rzucając niezadowolony „do zobaczenia”, po czym
ostrożnie rzucił go na szafkę. Spojrzał na mnie tymi swoimi
głodnymi oczami pieszczot i ponownie zaczął mnie całować
namiętnie, co od razu odwzajemniałam, odwracając się w jego
stronę. Objęłam go za szyją i przymknęłam powieki, czując, jak
jego ręce wsuwają się pod moją koszulkę.
~*~
Stałam
w kuchni, kończąc obiad, kiedy podszedł do mnie blondyn, który
był w samym ręczniku i woda jeszcze spływała z jego włosów i po
jego torsie. Przewróciłam oczami i westchnęłam.
- Ubierz się, przecież zaraz tu przyjdą – powiedziałam.
- Ubierz się, przecież zaraz tu przyjdą – powiedziałam.
-
„Przyjadą”? To, kto jeszcze będzie? - zdziwił się.
- Mogę
się nawet założyć z tobą, że zwalą się tu wszyscy -
przewróciłam oczami.
- No
racja... To, czemu mnie wcześniej nie obudziłaś, a nie dziesięć
minut wcześniej?! - wrzasnął.
- Tobie
zabrakło pieszczot i za długo spałeś po tym – odparłam.
- No
wiesz, mi ciągle mało - zaśmiał się.
- Idź
się ubrać, bo nie dostaniesz obiadu! - rzuciłam w niego szmatką.
- No
idę, idę! - wrzasnął i poszedł do pokoju.
Wróciłam
do kończenia obiadu. Od początku wiedziałam, że będę musiała
gotować dla siedmiu wygłodniałych facetów. No może nie wszyscy,
ponieważ i tak Jin mi pomoże i zapewne przyniesie też tonę
ciasta, które piekł u Ji, żeby nikt tego nie zjadł. Przeciągnęłam
się i wyciągnęłam z szafki swoje tabletki, po czym zażyłam
jedną, popijając ją sokiem.
Odłożyłam
wszystkie brudne naczynia do zmywarki i włączyłam ją. Poprawiłam
swoją koszulkę.
Nie wiem, czemu zamyśliłam się i wszystkie dźwięki przestały być słyszalne. Ni stąd, ni zowąd uderzyła we mnie fala szeptów. Dosłownie wierciły mi dziury w głowie. Zasłoniłam rękami uszy i kucnęłam, zaciskając powieki. Szepty stawały się coraz głośniejsze. Kleknęłam na oba kolana i chciałam krzyczeć, jednak ból był tak ogromny, że łzy zaczęły spływać mi po twarzy.
Nieoczekiwanie wszystko ustało wraz z głośnym pukaniem do drzwi wejściowych. Podniosłam się i oddychałam szybko.
Nie wiem, czemu zamyśliłam się i wszystkie dźwięki przestały być słyszalne. Ni stąd, ni zowąd uderzyła we mnie fala szeptów. Dosłownie wierciły mi dziury w głowie. Zasłoniłam rękami uszy i kucnęłam, zaciskając powieki. Szepty stawały się coraz głośniejsze. Kleknęłam na oba kolana i chciałam krzyczeć, jednak ból był tak ogromny, że łzy zaczęły spływać mi po twarzy.
Nieoczekiwanie wszystko ustało wraz z głośnym pukaniem do drzwi wejściowych. Podniosłam się i oddychałam szybko.
-
Śnieżko, odtworzysz? - zapytał NamJoon, wychodząc z pokoju.
Po
chwili poczułam go obok siebie. Spojrzałam przerażona w jego
zmartwione i wystraszone oczy.
-
Pauline... Co się stało? Wyglądasz strasznie - zaczął wycierać
moje łzy.
- Ja...
- rozległo się kolejne pukanie.
-
PRZESTANIECIE SIĘ W KOŃCU SEKSIĆ I ODTWORZYCIE?! -
usłyszałam głos Jimin'a.
-
Porozmawiamy o tym potem. Teraz proszę, idź, się dopraw do
porządku - uśmiechnął się i pocałował delikatnie.
-
Lepiej to ja wezmę patelnię - mruknęłam, chcąc nie myśleć o
tym, co miało miejsce chwile temu.
Poszłam szybko do łazienki i przemyłam twarz. Spojrzałam w swoje odbicie, lustrując swoje odbicie. Nie było tak źle. Uśmiechnęłam się, jednak po chwili spojrzałam na końcówki swoich włosów, które zaczęły blaknąć. Jednak tylko w lustrze. Od swojego odbicia oderwał mnie Hoseok.
Poszłam szybko do łazienki i przemyłam twarz. Spojrzałam w swoje odbicie, lustrując swoje odbicie. Nie było tak źle. Uśmiechnęłam się, jednak po chwili spojrzałam na końcówki swoich włosów, które zaczęły blaknąć. Jednak tylko w lustrze. Od swojego odbicia oderwał mnie Hoseok.
-
Pauline! Gdzie dałaś dzbanek?! - wrzasnął, od razu spojrzałam na
drzwi.
- Już
idę - zawołałam, po czym od razu wyszłam.
- O,
szybka jesteś - zaśmiał się, na co odpowiedziałam mu uśmiechem.
Poszłam
do kuchni i z uśmiechem na twarzy witałam się gośćmi. Jednak
pyzatego zignorowałam i popędziłam do kuchni, tam wzięłam
drewnianą łyżkę i uderzyłam w dłonie Kookie'go i TaeHyung'a.
- Łapy
precz od zupy! - wrzasnęłam.
- Ej,
chłopaki! Do stołu mi już! - podszedł do nas Jin.
- Tak,
jest Hyung! - powiedzieli jednocześnie i wymaszerowali z kuchni.
- Jak
się czujesz? - zapytał, tuląc mnie do siebie. - W lodówce jest
ciasto.
-
Bardzo dobrze. Wiesz, co ci „geniusze” planują na twoje
urodziny? - zapytałam.
- Nie
mam bladego pojęcia - zaśmiał się.
-
Pomożesz mi? - zapytałam.
- No
proszę, proszę. Co ja tu widzę! - zagwizdał NamJoon.
Spojrzałam
na niego. Stał w progu, przyglądając się nam uważnie.
- Jak
odegrasz mi tu scenę zazdrości, to nigdzie wieczorem nie pójdziemy!
- powiedziałam szybko.
-
Milczę - podszedł i przytulił mnie do siebie.
-
Możesz pomóc z posiłkiem - cmoknęłam go w policzek.
- Aleś
go sobie wychowała - zagwizdał Hoseok.
- Bo
zadzwonię do Ji i powiem jej „To” - spojrzałam twardo na Hopa.
-
Milczę - uciekł do salonu.
- JEMY
CZY NIE?! - wrzasnął YoonGi.
Odsunęłam
się od blondyna i we trójkę nakryliśmy do stołu. Jin nauczył
mnie gotować tradycyjne koreańskie dania, w zamian nauczyłam go
tych polskich. Zawsze mamy z tego zabawę. Kiedy zasiedliśmy do
stołu, Tae zapytał, gdzie mam patelnie, za co oberwał od NamJoon'a
w tył głowy i od Jimin'a. Zaśmiałam się cicho.
Nie bez
powodu siedziałam najdalej od Park'a. Przerażał mnie, jednak
czasem potrafi się go lubić. Stałam w kuchni, kiedy podszedł do
mnie pijany i położył dłonie na moich biodrach, wystraszyłam się
i chwytając to, co miałam pod ręką i uderzyłam go. Była to
patelnia, a huk niesamowity. Następnego dnia w szpitalu, kiedy
chciałam go przeprosić, groził mi widelcem. Od JungKook'a wiem, że
nie ma mi tego za złe i tylko udaje.
Uśmiechnęłam
się lekko do Jimin'a i skinęłam głową. Odwzajemnił gest i
zaczął jeść. Wszyscy jedli, rozmawiając o różnych rzeczach i
chwaląc moją kuchnie. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim
udzie i spojrzałam na blondyna. Uśmiechał się szeroko.
-
Noona~ - jęknął Kookie.
-
Właśnie, Pauline. Nie będziesz zła, kiedy ukradniemy na kilka dni
Mona? - zapytał YoonGi.
- A
bierzcie go, na ile chcecie. Tylko na nim pisze „Wróć do mnie”
- roześmialiśmy się. - Ale tak serio, czemu się mnie pytacie?
Przecież jesteście zespołem. Joonnie musi spędzać też czas z
wami w dormie - uśmiechnęłam się.
- A co?
Znudziła ci się jego morda już? - zapytał Jimin.
- Z
każdym dniem, staję coraz piękniejszy! - uśmiechnął się
szeroko Joonnie.
Wszyscy
wybuchli niekontrolowanym śmiechem. Nawet mój chłopak się
roześmiał.
-
Drugie danie? - zapytałam.
- Tak.
Kookie i Tae za to posprzątają - powiedział najstarszy.
-
Dobrze - odparli jednocześnie.
Razem z
Jin'em wyciągałam właśnie kurczaka, kiedy usłyszałam dziwną
rozmowę na korytarzu.
-
Hoseok-Hyung coś ukrywa. Ostatnio bardzo często wychodzi. Mówi, że
idzie na spacer. Dla zabawy śledziliśmy go i on spotkał się z Ji
- powiedział Kookie.
- Wiem,
ja mu kazałem. Chodzi o urodziny Śnieżki - powiedział cicho
starszy.
- A już
myślałam, że gorszych pomysłów nie masz - przerwałam im. - Nie
chcę imprezy. Wiesz, że nie lubię.
Kłamałam,
ponieważ nie chciałam zostać ukarana za to, że podsłuchiwałam.
- Oj
kochanie, nie martw się o to teraz i nakładaj drugie danie -
zaśmiał się i pocałował mnie, po czym poszli do salonu.
~*~
Zbliżała się godzina siedemnasta. YoonGi, Kookie i Tae byli pochłonięci graniem na konsoli, Jimin i Hoseok układali nowy układ, robiąc sobie selfie, Jin wsuwał w siebie kolejny kawałek ciastka, a na stoliku zaczęło już ich brakować. Natomiast ja leżałam wtulona w NamJoon'a, który przeglądał coś w internecie. Przymknęłam oczy i zaczęłam przysypiać. Próbowałam nie zasnąć, ponieważ dzisiaj miałam iść z Joonnie'm na kolacje. Zaplanował coś. Nie chciałam przegapić, szczególnie że przez najbliższe dni miało go nie być. Czułam, że wróci dopiero po moich urodzinach.
***
Oderwałem
wzrok od telefonu, na którym przeglądałem miejsca z festiwalu i
spojrzałem na blondynkę, która spała wtulona w mój brzuch między
moimi nogami. Odłożyłem komórkę i pogłaskałem ją po włosach,
przez co bardziej się wtuliła, jakbym był snem, który zaraz się
ulotni. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na chłopaków.
- Dobra
chłopaki, zwijajcie się - powiedziałem cicho i pokazałem im, żeby
byli cicho.
Ich
spojrzenia skupiły się na dziewczynie, która spała spokojnie.
Westchnąłem.
- Tae,
nie gap się na tyłek mojej Śnieżki! - warknąłem cicho.
- Nie
gapie się – burknął, wychodząc.
-
Zamknę za nami. Podziękuj jej za dzisiaj - uśmiechnął się Jin,
klepiąc mnie po ramieniu.
Zaraz
po nim wyszli pozostali, dziękując za dzisiaj. Ostrożnie wstałem
z nią, biorąc ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Jednak
uczepiła się mnie tak mocno, że musiałem się położyć z nią.
Sam ziewnąłem, ale nie mogłem sobie pozwolić na sen. Dzisiaj była
część pierwsza planu. Jutro druga. Pocałowałem ją w czoło.
Kiedy usłyszała, jak rozmawiałem z Kookie'm o jej urodzinach lekko
się wystraszyłem, ponieważ ta niespodzianka nie mogła się nie
udać.
Spojrzałem
na zegarek, kiedy zaczęła się przebudzać. Idealnie. Dziewczyna ma
wyczucie czasu. Pogłaskałem ją po policzku i uśmiechnąłem się
łagodnie.
-
Wyspana? - zapytałem.
Odpowiedziała
mi kiwnięciem głowy.
- To
dobrze. Posprzątam w kuchni, a ty się spokojnie ubierzesz -
pocałowałem ją w czoło.
-
Dobrze – odparła, przeciągając się niczym kot.
- Nie
masz siły iść, co? - posmutniałem. - jutro spędzimy całe rano i
południe razem.
- O
nie. Ty spadasz do chłopaków - Zaśmiała się.
- Ale
rano jestem z tobą - broniłem się.
- Po
śniadaniu, cię wywalam - usiadła, poprawiając włosy.
-
Problem w tym, że śniadanie spożywasz około godziny jedenastej,
kiedy masz wolne - zaśmiałem się.
- Osz
ty - pokazała mi język.
Szybko
wpiłem się w jej usta, kładąc dłoń na jej policzek. Zawsze tak
słodko smakuje, jakby miała usta wysmarowane mleczną czekoladą.
Odwzajemniła pocałunek, bez żadnego „ale”, obejmując mnie za
szyją. Niestety musiałem się odsunąć i przerwać tą chwilę
czułości.
-
Przebieraj się - uśmiechnąłem się, za co cmoknęła mnie jeszcze
w usta i wstała z łóżka. - Tylko coś ciepłego – dodałem.
Sam
udałem się szybko do kuchni i zacząłem sprzątać brudne
naczynia. W końcu było nas tu ośmioro, ale kilka osób je za
trzech i czasem trudno wszystko doszorować. Kiedy mieszkałem
jeszcze w dormie, nie zmywałem, więc nie wiedziałem, jak trudno ma
Jin. Pomysł zamieszkania z Pauline był bardzo przemyślany, ale
sama myśl nie wyszła ode mnie tylko od Jin'a i prezesa. Dla mnie
było to nie do pomyślenia, że prezes zaakceptował nasz związek.
Myślałem, że będziemy musieli ukrywać nasz związek. Jednak
teraz jest akceptowy przez większość fanów.
Wytarłem
wszystkie naczynia i schowałem je. Nagle podbiegła do mnie
blondynka, w ostatniej chwili wyhamowała, ale wpadła w moje
ramiona.
- Coś
się stało? Gdzie tak pędzisz? - zapytałem, śmiejąc się.
- Do
ciebie, ponieważ chce już iść - zaśmiała się cicho.
-
Dobrze, Śnieżko. Możemy już iść - pociągnąłem ją do drzwi.
Sprawdziłem,
czy posiadam w kieszeni telefon, portfel i kluczyki do samochodu.
Wszystko na miejscu. Pauline również sprawdziła, czy w jej torbie
znajduje się wszystko i założyła buty. Uśmiechnąłem się,
wiążąc sznurówki. Widziałem, jak dziewczyna przeskakuje z nogi
na nogę z podekscytowania. Potwierdziło się to, że była
podekscytowana, kiedy zobaczyłem jej szeroki uśmiech. Złapałem ją
za rękę i wyszliśmy z mieszkania, zamykając je na wszystkie
spusty. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do parkingu
strzeżonego. Stamtąd samochodem dostaliśmy się do jednej z ulic
Seoulu, gdzie odbywał się Festiwal Kultury Japońskiej.
Kiedy
zielone oczy Śnieżki zabłysły z ekscytacji i ze świateł, które
mieniły się w około, wiedziałem, że to była dobra decyzja.
Zaparkowałem na strzeżonym parkingu i pociągnąłem blondynkę w
głąb ulicy, gdzie były rozstawione budki z jedzeniem, ozdobami,
maskami, zabawkami i grami. Chodziliśmy od jednej do drugiej, bawiąc
się w najlepsze. To zakładając maski, kupując jedzenie, czy
grając w jakieś gry. Widząc, że jakaś grupa fanek rozpoznała
mnie, pocałowałem blondynkę w usta. Po odsunięciu się, wziąłem
ją na ramiona, żeby dobrze widziała wszystko z góry. Miała
założoną maskę z wizerunkiem kotka z lewej strony głowy,
natomiast ja miałem z wizerunkiem wilka z prawej strony. Trzymając
jej nogi, oznajmiłem, że na końcu ulicy znajduje się mały rynek,
na którym odbywał się mały pokaz. Od razu zadowolona przytaknęła.
Skierowałem się tam. Mimo że prawie nic nie widziałem, Pauline
była zachwycona, pokazem sztuk walki i tańcem.
Widok
jej ciągle śmiejących się oczu ściskał moje serce. Był to
naprawdę przyjemny ból. Mimo że festiwal dobiegł końca, jej oczy
nie przestały się śmiać.
- To
nie koniec niespodzianek – oznajmiłem.
Wróciłem
szybko z nią do samochodu, skąd skierowałem się na obrzeża
miasta. Widziałem, jak blondynka wierci się na fotelu, rozglądając
się, gdzie jedziemy. Nie pytała i nie zachowywała się jak osioł
z bajki „Shrek”. Przy ostatniej prostej, założyłem jej opaskę
na oczy i prosiłem, by nie zaglądała. Słuchała grzecznie, jedyne
co to trzymała mnie za kurtkę, żebym nie uciekł.
Wysiadłem
pierwszy z samochodu i wyciągnąłem koc z bagażnika.
-
Joonnie? - zawołała.
- Już
idę - odparłem i zamknąłem bagażnik.
- Nie
zmienisz się w seryjnego mordercę, prawda? - odwróciła głowę w
moją stronę.
-
Uznałaś mnie za pedofila, narkomana i zboczeńca. Teraz nie tylko
za mordercę, ale na dodatek seryjnego - zaśmiałem się, otwierając
jej drzwi.
Podałem
jej rękę i poprowadziłem ostrożnie na trawę. Posadziłem ją na
ziemi i usiadłem za nią. Przykrywając nas kocem.
-
Zdejmij opaskę - szepnąłem jej do ucha i pocałowałem w szyje.
W jej
szmaragdowych tęczówkach odbijały się światła stolicy i
gwiazdy, które zostały jakby rozlane na niebie. Mimo że co jakiś
czas przewijały się chmury, wyglądało przepięknie.
-
Joonnie... - zaczęła.
-
Hm...? - spojrzałem na niej twarz i jej łzy na policzkach.
- To
jest piękne – odparła, uśmiechając się szeroko.
- Dla
ciebie skarbie - wytarłem jej łzy i pocałowałem delikatnie w
usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę o szczerą opinię.
Każdy komentarz bardzo motywuje <3