1.05.2016

War of Love#0

 
|Pauline|
Odbierałam właśnie zapłatę za dostarczony tort do szpitala na oddział dziecięcy. Nerwowo poruszałam się z nogi na nogę, zagryzając wargę. Czekałam, aż pielęgniarka wypłaci mi pieniądze. Liczyłam w głębi ducha na jakiś napiwek, ponieważ byłam zatrudniona w kilku miejscach, żeby zarobić na studia. Bałam się podejść do testu, dzięki któremu mogłabym otrzymać stypendium. Chciałam studiować psychologię, a wręcz kryminalistykę, ale mój brat kazał mi pracować w szpitalu z dziećmi. Jest bardzo nadopiekuńczy, mimo że jest na misji wojskowej, nawet nie wiem gdzie. Ściśle tajne. Nie lubiłam tego, ale czasem dzwonił i pytał się o wszystko. Szczególnie o to, czy jego siostrzyczka dobrze się odżywia i karmi pieseczka. Odpowiedzi twierdzące.
       Nagle kobieta westchnęła, a mnie przeszły dreszcze. Czułam, że mój telefon wibruje i spojrzałam na niego i wiadomość. „Wróciłem.” Niemal pisnęłam na całe gardo. Mój brat właśnie wrócił. Pielęgniarka zaśmiała się, przez co spojrzałam na nią.
- Proszę - podała mi pieniądze.
- Ale to za dużo - odparłam i zaczęłam liczyć.
- Reszta dla ciebie - zaśmiała się i zniknęła z tortem.
Spakowałam pieniądze i pokwitowanie do torby, po czym pędem ruszyłam do windy. Jednak tuż przed nią wpadłam na kogoś i przewróciłam się z nim. Leżałam na dosyć twardym torsie, ale zapach mnie uspokoił. Mężczyzna pomógł mi usiąść. Od razu spojrzałam w jego ciemne oczy, które były podkreślone przez blond włosy. Oczywiście farbowane. Otrząsnęłam się i dopiero dostrzegłam, że siedzę między jego nogami. Wstałam szybko i próbowałam spoglądać wszędzie tylko nie na niego.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak, tak - odparłam szybko.
- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej - przysunął twarz do mojej.
- Przepraszam, śpieszę się - minęłam go i wbiegłam do windy.
Jak na złość, nigdzie nie widziałam taksówki, więc ruszyłam pędem w stronę przystanku autobusowego. W ręce trzymałam telefon i wybierałam numer do przyjaciółki.
- ChinGyu! Yongguk wrócił! Spotkajmy się w kawiarni za godzinę wszyscy - powiedziałam szybko.
- Jasne, czemu nie. Tylko czemu ty biegniesz! Wiesz, jakie jest twoje szczęście! Zaraz się zabijesz! - wrzasnęła mi do ucha.
- Przeżyje! Nie martw się! - rozłączyłam się.
Przyśpieszyłam jeszcze bardziej tempa i w biegu dostałam się w ostatniej chwili do autobusu. O mały włos, spotkałabym się z podłogą pojazdu, ale złapałam się poręczy i ustałam. Czułam na sobie wzrok innych pasażerów, ale zignorowałam to. Często w podobny sposób robiłam z siebie idiotkę. Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyprostowałam się. Wyciągnęłam z torby wodę i od razu opróżniłam jej zawartość, po czym wyrzuciłam ją do pojemnika, który znajdował się na ściance. Zajęłam jedno z wolnych miejsc, tak, że obok mnie nikogo nie było. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam muzykę. Przymknęłam oczy i oddychałam spokojnie.
Kiedy otwarłam oczy, znajdowałam się zakręt od mojego przystanku. Wstałam i podeszłam do drzwi. Po otwarciu ich przez kierowcę, ruszyłam biegiem do mieszkania. Trzecie piętro, mieszkanie piętnaste. Już chciałam odtworzyć drzwi, kiedy ktoś otwarł je od środka. Niewiele brakowało i bym spotkała się z ziemią. Obecnie utworzyłam ze swoje ciała kąt dziewięćdziesięciu stopni. Podniosłam się powoli, lustrując uważnie sylwetkę mężczyzny. Miał na sobie mundur wojskowy, identyczny, do tego, który zawsze nosił mój brat. Wyprostowałam się i niemal nogi się pode mną ugięły. Stał przede mną wysoki, brunet o równie ciemnych oczach. Uśmiechał się, jednak ja nawet nie potrafiłam odwzajemnić gestu. Ciągle wpatrywałam się w jego oczy. Moje serce zabiło szybciej, a w gardle znikąd pojawiła się ta olbrzymia gula.
- JoongKi, kto przyszedł? - usłyszałam znajomy głos, ale ciągle wpatrywałam się w gościa.
- To czasem nie twoja siostra Guk? - odwrócił się bokiem, przez co nasz kontakt wzrokowy zniknął.
- YuKi! - w końcu ujrzałam swojego brata.
- YongGuk! - rzuciłam się na jego szyję.
Brunet złapał mnie i zakręcił się wokół własnej osi, śmiejąc się. Oczywiście, zawtórowałam mu śmiechem. Bardzo się za nim stęskniłam. Bardzo to mało powiedziane.
- Czyli to jednak twoja siostra - wtrącił się nieznajomy.
- YuKi, to mój kapitan Song JoongKi, a zarazem najlepszy przyjaciel w całym oddziale. Zalało mu mieszkanie, więc zostanie tutaj na jakiś czas. Nie masz nic przeciwko? - poczochrał mi włosy.
- Oczywiście, że nie - odparłam.
Nie mogłam mu się sprzeciwić. To jego mieszkanie, a ja tylko byłam zameldowana. Jednak ten JoongKi bardzo mi się spodobał, a wręcz dużo bardziej niż spodobał. Każde jego słowo było wypowiedziane tak swobodnie, a ton i barwa głosu sprawiały, że nogi się pode mną uginały.
- Siostrzyczko? - odwrócił mnie do siebie.
- ChinGyu czeka na nas w kawiarni. Pójdziemy tam wszyscy? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak, tylko czemu biegłaś? Znowu cała drżysz. Przebierz się, naleje ci coli - uśmiechnął się i poszedł do kuchni.
Jak grzeczna siostrzyczka, posłuchałam brata i udałam się do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam piszczeć w poduszkę, po czym przewróciłam się na plecy i spojrzałam w sufit. Song JoongKi, kapitan oddziału. Jak to fajnie brzmi.

4 komentarze:

  1. Ooo ciekawe opowiadanie ^^ jestem ciekawy jak rozwinie się historia :) czekam z niecierpliwością ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Najsss~
    Słodkie to przedostatnie zdanie~
    Czekam na więcej, akcji i romansów przede wszystkim^^
    HWAITING!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawiedziemy Wilczku! ♥ Będzie się sporo działo.

      Usuń

Bardzo proszę o szczerą opinię.
Każdy komentarz bardzo motywuje <3

Theme by Ally