|Pauline|
Odbierałam
właśnie zapłatę za dostarczony tort do szpitala na oddział
dziecięcy. Nerwowo poruszałam się z nogi na nogę, zagryzając
wargę. Czekałam, aż pielęgniarka wypłaci mi pieniądze. Liczyłam
w głębi ducha na jakiś napiwek, ponieważ byłam zatrudniona w
kilku miejscach, żeby zarobić na studia. Bałam się podejść do
testu, dzięki któremu mogłabym otrzymać stypendium. Chciałam
studiować psychologię, a wręcz kryminalistykę, ale mój brat
kazał mi pracować w szpitalu z dziećmi. Jest bardzo nadopiekuńczy,
mimo że jest na misji wojskowej, nawet nie wiem gdzie. Ściśle
tajne. Nie lubiłam tego, ale czasem dzwonił i pytał się o
wszystko. Szczególnie o to, czy jego siostrzyczka dobrze się
odżywia i karmi pieseczka. Odpowiedzi twierdzące.
Nagle
kobieta westchnęła, a mnie przeszły dreszcze. Czułam, że mój
telefon wibruje i spojrzałam na niego i wiadomość. „Wróciłem.”
Niemal pisnęłam na całe gardo. Mój brat właśnie wrócił.
Pielęgniarka zaśmiała się, przez co spojrzałam na nią.
-
Proszę - podała mi pieniądze.
- Ale
to za dużo - odparłam i zaczęłam liczyć.
-
Reszta dla ciebie - zaśmiała się i zniknęła z tortem.
Spakowałam
pieniądze i pokwitowanie do torby, po czym pędem ruszyłam do
windy. Jednak tuż przed nią wpadłam na kogoś i przewróciłam się
z nim. Leżałam na dosyć twardym torsie, ale zapach mnie uspokoił.
Mężczyzna pomógł mi usiąść. Od razu spojrzałam w jego ciemne
oczy, które były podkreślone przez blond włosy. Oczywiście
farbowane. Otrząsnęłam się i dopiero dostrzegłam, że siedzę
między jego nogami. Wstałam szybko i próbowałam spoglądać
wszędzie tylko nie na niego.
-
Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak,
tak - odparłam szybko.
- Na
pewno? Nie wyglądasz najlepiej - przysunął twarz do mojej.
-
Przepraszam, śpieszę się - minęłam go i wbiegłam do windy.
Jak na
złość, nigdzie nie widziałam taksówki, więc ruszyłam pędem w
stronę przystanku autobusowego. W ręce trzymałam telefon i
wybierałam numer do przyjaciółki.
-
ChinGyu! Yongguk wrócił! Spotkajmy się w kawiarni za godzinę
wszyscy - powiedziałam szybko.
-
Jasne, czemu nie. Tylko czemu ty biegniesz! Wiesz, jakie jest twoje
szczęście! Zaraz się zabijesz! - wrzasnęła mi do ucha.
-
Przeżyje! Nie martw się! - rozłączyłam się.
Przyśpieszyłam
jeszcze bardziej tempa i w biegu dostałam się w ostatniej chwili do
autobusu. O mały włos, spotkałabym się z podłogą pojazdu, ale
złapałam się poręczy i ustałam. Czułam na sobie wzrok innych
pasażerów, ale zignorowałam to. Często w podobny sposób robiłam
z siebie idiotkę. Wzięłam kilka głębokich oddechów i
wyprostowałam się. Wyciągnęłam z torby wodę i od razu
opróżniłam jej zawartość, po czym wyrzuciłam ją do pojemnika,
który znajdował się na ściance. Zajęłam jedno z wolnych miejsc,
tak, że obok mnie nikogo nie było. Włożyłam do uszu słuchawki i
włączyłam muzykę. Przymknęłam oczy i oddychałam spokojnie.
Kiedy
otwarłam oczy, znajdowałam się zakręt od mojego przystanku.
Wstałam i podeszłam do drzwi. Po otwarciu ich przez kierowcę,
ruszyłam biegiem do mieszkania. Trzecie piętro, mieszkanie
piętnaste. Już chciałam odtworzyć drzwi, kiedy ktoś otwarł je
od środka. Niewiele brakowało i bym spotkała się z ziemią.
Obecnie utworzyłam ze swoje ciała kąt dziewięćdziesięciu
stopni. Podniosłam się powoli, lustrując uważnie sylwetkę
mężczyzny. Miał na sobie mundur wojskowy, identyczny, do tego,
który zawsze nosił mój brat. Wyprostowałam się i niemal nogi się
pode mną ugięły. Stał przede mną wysoki, brunet o równie
ciemnych oczach. Uśmiechał się, jednak ja nawet nie potrafiłam
odwzajemnić gestu. Ciągle wpatrywałam się w jego oczy. Moje serce
zabiło szybciej, a w gardle znikąd pojawiła się ta olbrzymia
gula.
-
JoongKi, kto przyszedł? - usłyszałam znajomy głos, ale ciągle
wpatrywałam się w gościa.
- To czasem nie twoja siostra Guk? - odwrócił się bokiem, przez co nasz kontakt wzrokowy zniknął.
- To czasem nie twoja siostra Guk? - odwrócił się bokiem, przez co nasz kontakt wzrokowy zniknął.
- YuKi!
- w końcu ujrzałam swojego brata.
-
YongGuk! - rzuciłam się na jego szyję.
Brunet
złapał mnie i zakręcił się wokół własnej osi, śmiejąc się.
Oczywiście, zawtórowałam mu śmiechem. Bardzo się za nim
stęskniłam. Bardzo to mało powiedziane.
- Czyli
to jednak twoja siostra - wtrącił się nieznajomy.
- YuKi,
to mój kapitan Song JoongKi, a zarazem najlepszy przyjaciel w całym
oddziale. Zalało mu mieszkanie, więc zostanie tutaj na jakiś czas.
Nie masz nic przeciwko? - poczochrał mi włosy.
-
Oczywiście, że nie - odparłam.
Nie
mogłam mu się sprzeciwić. To jego mieszkanie, a ja tylko byłam
zameldowana. Jednak ten JoongKi bardzo mi się spodobał, a wręcz
dużo bardziej niż spodobał. Każde jego słowo było wypowiedziane
tak swobodnie, a ton i barwa głosu sprawiały, że nogi się pode
mną uginały.
-
Siostrzyczko? - odwrócił mnie do siebie.
-
ChinGyu czeka na nas w kawiarni. Pójdziemy tam wszyscy? -
uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak,
tylko czemu biegłaś? Znowu cała drżysz. Przebierz się, naleje ci
coli - uśmiechnął się i poszedł do kuchni.
Jak
grzeczna siostrzyczka, posłuchałam brata i udałam się do pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam
piszczeć w poduszkę, po czym przewróciłam się na plecy i
spojrzałam w sufit. Song JoongKi, kapitan oddziału. Jak to fajnie
brzmi.
Ooo ciekawe opowiadanie ^^ jestem ciekawy jak rozwinie się historia :) czekam z niecierpliwością ;3
OdpowiedzUsuńNie zawiedziemy ❤
UsuńNajsss~
OdpowiedzUsuńSłodkie to przedostatnie zdanie~
Czekam na więcej, akcji i romansów przede wszystkim^^
HWAITING!
Nie zawiedziemy Wilczku! ♥ Będzie się sporo działo.
Usuń